Candy O'Lady Mellow Cotton Candy Mask Nawilżająca maska w płachcie

Produkt zakupiony w markecie , zamknięta w niebieskiej saszetce z maseczka jest solidnie wykonana pachnie landrynkami jest mocno nasączona ładnie przyjęła do twarzy pozostawia skórę miękką gładką dobrze nawilżona delikatnie rozświetlona

Masek w płachcie mam całe mnóstwo bo nie mogę się oprzeć nowym wariantom które wpadną mi w oko w drogerii. Jest to szybko sposób na poprawę stanu skóry , wyciągamy z saszetki i nakładamy na twarz nie trzeba nic mieszać i szykować Ten wariant kupiłam z 5zł w Dino wraz z innymi ze słodkiej serii. Zapach-wcale nie pachnie słodko ani cukierkowo, ja nawet nie czuje żadnej wyraźnej nuty zapachowej Płachta jest z tych cieńszych podobno to mikrofibra. Idealnie przylega do twarzy, otwory nawet dobrze wycięte. Nasączenie tkaniny odpowiednie ale w saszetce nie zostało płynu aby na koniec wklepać w szyje. Przez 20 minut zabiegu nic nie piekło, nie szczypało, maska trzymała się idealnie na twarzy Opakowanie zachęciło mnie do zakupu bo jest kolorowe i ma na wierzchu słodycze lizaki, cukierki i lody a całość w przyjemnym odcieniu błękitu. Skład nie jest zły to taki drogeryjny pewniak . Całe szczęście nie zawiera substancji których ja staram się unikać . #moja skóra jest sucha, mało elastyczna , z pierwszymi zmarszczkami, przebarwieniami, wiek 38lat Maska przyjemnie ją nawilżała nie powodując żadnego dyskomfortu związanego ze ściągnięciem czy podrażnieniem skóry. Nałożona na twarz lekko chłodzi chociaż nie trzymałam jej w lodówce. Esencja wchłania się częściowo w skórę ale pozostawia lepką warstwę. Musiałam po jakimś czasie zmyć to woda bo bałam się zapchania i pojawienia się krost. Ogólnie jak za takie pieniądze to śmiało mogę polecić na wypróbowanie Czy do niej wrócę ? Pewnie znajdę dziesięć innych w drogerii które mnie będą kusić więc raczej nie.

Maskę kupiłam w promocji w Rossmannie za 10,49 zł - sporo jak na maskę w płachcie. Nie znałam marki, więc chciałam przetestować ich jakość. Na pewno się opłaciło, bo poznałam inną, bardzo ciekawą formę materiału na płachtę. Producent pisze, że jest to cienka mikrofibra. Materiał rzeczywiście jest cienki i ma malutkie dziurki. Płachta jest bardzo dobrze nasączona. Trochę esencji zostaje w opakowaniu do późniejszej aplikacji. Opakowanie ma rozcięcia do otwarcia, ale ponieważ jest długie i podłużne (inna wersja opakowania), ciężko maskę wyjąć i pozostałą esencję tym bardziej. Maska jest bardzo dobrze wycięta. Jak na maski koreańskie tym razem wycięcie w około ust jest małe. wysoko wchodzi pod oczy. Dzięki rozcięciu na żuchwie łatwo można ją dopasować a miękki i nasączony materiał pozwala na dokładne dopasowanie do twarzy i rozprostowanie nieznacznych zagięć. Jasne że trochę musiałam dociąć przy oczach, ale to norma. Sam rozmiar maski, jej długość i szerokość bardzo mi pasują. Odrobinę za niska na czole, ale za to nie ma nadmiaru na szyi, co nie powoduje przedwczesnego odklejania się od twarzy przy wysychaniu. Po nałożeniu maski na twarzy odczuwamy przyjemne nawilżenie i ukojenie oraz schłodzenie, mimo że nie trzymałam maski w lodówce. Odczucie to bardzo długo się utrzymuje. Maskę można trzymać dłużej niż zaleca producent, bo nie wysycha szybko. Po zdjęciu płachty skóra jest przyjemnie nawilżona, odświeżona i rozjaśniona. Niestety esencja dość długo się wchłania, bo jest dość lepka. Zostawia też lekko lepki i świecący się film. Dlatego będzie lepiej się sprawdzać na wieczór lub dla osób lubiących w dzień tzw. efekt glow. Na plus maski bardzo przyjemny, wyraźny kosmetyczny zapach. Jednak nie jest to zapach waty cukrowej. Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, ale jednak producent obiecywał co innego. Cieszę się, że ją wypróbowałam, ze względu na nietuzinkowy materiał płachty, ale do niej nie wrócę. Cena jest bardzo wysoka w stosunku do efektu, a szczególnie tej lepkiej esencji. Zdecydowanie wolę maski Esfolio, też koreańskie ale trzy razy tańsze z dużo lepszym, "lżejszym" efektem.

Maska wykonana jest z mikrofibry dzięki temu ładnie przylega do twarzy. Jest jak każda z opisanych przeze mnie masek bardzo mocno nasączona. W opakowaniu pozostaje jeszcze esencja, którą warto wykorzysta i wklepać choćby w dekolt. Zapach jest bardzo delikatny, lekko słodki. Jest ona odpowiednia dla skóry suchej, mieszanej i dojrzałej. Skóra po masce jest nawilżona, odżywiona. Jednak trzeba ją zostawić do wchłonięcia na kilkanaście minut, zanim nałożymy krem.

Od jakiegoś czasu chętnie kupuję maski w płachcie, które są szybkie i wygodne w użyciu, a i lubię to przyjemne uczucie chłodu :) Marka Candy O'Lady była mi jak dotąd totalnie nieznana, a sam produkt wpadł w moje dłonie podczas zakupów w Lidlu. Przyciągnął uwagę słodkim opakowaniem i obietnicą równie słodkiego zapachu. + Pierwszy plus leci oczywiście za opakowanie, które wyróżnia się na tle innych - te słodkie żelki i lizaki aż krzyczą KUP MNIE. Do tego saszetka bardzo łatwa w rozpracowaniu, więc można zabrać ją ze sobą wszędzie. Przyzwoity skład - bez parabenów, fenoksyetanolu, jest tam też trochę ekstraktów. Kolejny plus za maskę - bardzo wygodna, dobrze wycięta, trzymała się nienagannie przez cały czas stosowania. Jeśli chodzi o działanie to przede wszystkim jestem zachwycona tym, jak ta maska dobrze nawilża. Już podczas noszenia czułam przyjemny komfort, a po zdjęciu cera była bardzo wilgotna, odświeżona i cudownie ukojona. Czułam się jak po wyjściu z sauny. W saszetce pozostaje dość dużo esencji, którą z przyjemnością nakładałam na noc jeszcze 2 razy. Na drugi dzień rano, cera była bardzo dobrze nawilżona, gładka i miękka. - Jeśli chodzi o minusy to też trochę ich jest. Zacznę od zapachu, a raczej jego braku. Produkt miał pięknie pachnieć, a tymczasem ja na prawdę nie czuję nic... Jest dla mnie zupełnie bezwonna, szkoda! Kolejna rzecz to uczucie chłodu, które lubię w maskach w płachcie - tutaj tego nie uświadczyłam niestety. Czuć delikatnie, gdy się nałoży maskę na twarz, ale to wszystko, za chwilę nie czuję się, jakbym ją nosiła. Na koniec zostawiam największy minus - maska spowodowała u mnie pojawienie się bardzo bolesnych, podskórnych pryszczy... Jest ona jedynym winowajcą, bo udało mi się przeżyć bez takich niespodzianek dobrych kilka miesięcy, podczas których stosowałam te same kosmetyki. Na drugi dzień po użyciu maski zaczęły się pojawiać pierwsze "wulkany" na brodzie i nosie, dziś jeszcze czuję, że pojawi się coś na nosie... To niestety sprawia, że nie kupię więcej tej maski, mimo, że cena jest ok.

Nawilżająca Maska w płachcie mellow cotton candy mask dostępna była w lidlu.nigdzir indziej stacjonarnie jej nie widziałam Opakowanie maski to saszetka w kolorze jasnoniebieskim.na saszetce są rysunki lodów i pianek Maska jest porządnie nasaczona,bardzo dobrze przylega do twarzy jest dobrze skrojona. Maska jest nawilżająca i przeznaczona do cer potrzebujących nawilżenie.ja mam skórę suchą .maski w płachcie staram się używać regularnie co najmniej 2 razy w tyg..maskę nakaldamy na oczyszczoną skórę twarzy i po 15min usuwamy .resztki wklepujemy . Efekty po zastosowaniu maski są dobre .skóra jest nawilżona i mięciutka .jest jakby wygładzona .nie dostałam po tej masce wysypu niedoskonałości ani nie podrażniła mnie .myślę że jest to dobra maska w przyjaznej cenie .warto ją wypróbować

Nie mam dużego doświadczenia w stosowaniu masek w płachcie i nie jestem również specjalistką w dziedzinie azjatyckiej kosmetologii. Po maskę Candy O’Lady Mellow Cotton Candy Mask sięgnęłam, ponieważ potrzebowałam „na już”lekkiego „tuningu” buzi przed większym wyjściem. Maseczek używam bardzo, bardzo rzadko, ponieważ większość z nich powoduje u mnie podrażnienie cery, ale w tym przypadku zaryzykowałam. Za produkt zapłaciłam około 5 złotych w Lidlu, a firma kompletnie nic mi nie mówiła- jak wspominałam- nie znam się dobrze na koreańskich produktach pielęgnacyjnych. Zachęcił mnie jednak aloes i wyciąg ze sfermentowanych drożdży w składzie oraz obietnica nawodnienia suchej, wrażliwej i dojrzałej cery- czyli mojej????Produkt ukryty jest w błękitnym opakowaniu opatrzonym niebieskimi napisami i pastelowymi słodkościami na przodzie. Tył ma polskie tłumaczenie. Płachta z maską jest niemal przezroczysta i bardzo mocno nasączona, a produkt ma ślimakową konsystencję. Zapach absolutnie nie przypomina obiecanego zapachu waty cukrowej-aromat określiłabym jako nijaki. Dla mnie to nie problem, ale uprzedzam panie, które oczekują zapachu zgodnego z opisem. Maskę dość łatwo nałożyłam na buzię i pozostawiłam ją na twarzy około pół godziny, zajmując się swoimi sprawami. Po ściągnięciu maski byłam pozytywnie zaskoczona- moja twarz była ładnie nawodniona, bardzo gładka, promienna, wygładzona, a pory- lekko ściągnięte. Resztki produktu wklepałam w buzię, preparat bez problemu się wchłonął, a moja buzia była świetnie przygotowana do kolejnych etapów pielęgnacji i wykonania makijażu. Oprócz tych efektów nie wystąpiło u mnie żadne zaczerwienienie czy podrażnienie cery, co jest dla mnie ogromnym plusem. Nie wiem, czy do kosmetyku wrócę, ale być może to dobry pomysł na lekką reanimację twarzy tuz przed większym wyjściem.

Maseczkę zakupiłam przypadkowo podczas zakupów w Lidl. Maseczka jest w kolorowy przykuwającym zwrok opakowaniu. Po otwarciu czuć przyjemny i delikatny zapach. Tkanina jest bardzo dobrze nasączona. Jeśli chodzi o wycięte to uważam że jest dobre a plachłta ładnie przylega do twarzy nie poruszając się. Po nałożeniu od razu czuć ulgę, zero dyskomfortu i pieczenia - maseczka położona na cerę bardzo przesuszoną. Z maseczka można swobodnie się poruszać, nic nie spływa a nie tkanina się nie przemieszcza. Po zdjęciu pozostaje esencja na cerze, która po chwili się wchłania ale musiałam zmyc twarz, ponieważ uczucie lepkości pozostało. Po zastosowaniu cera została nawilżona, znikły ślady schodzenia skóry i znikło uczucie ściągniętej twarzy.

Miałam duże oczekiwania co do tej maseczki, chociażby pod względem zapachu. Niestety maska w całości mnie rozczarowała... Zapach kompetnie nie przypomina waty cukrowej jest bardzo delikatny i imituje w niewielkim stopniu coś słodkiego. To może i dobrze dla osób, które nie lubią mocnych zapachów. Maska była bardzo mocno nasączoną, co jest pozytywne. Po zdjęciu maski i wklepaniu jej w twarz czekałam aż się ładnie wchłonie. (Nie jest to moja pierwsza maska w płachcie i zazwyczaj fajnie się wchłaniają, nawilżają i nie trzeba pozostałości maski usuwać wacikiem, a nawet jeśli to przynajmniej maska później nie jest wyczuwalna na twarzy) w końcu się jakoś wchłonęła ale zamiast fajnie nawilżonej buzi miałam lepki, nieprzyjemny film na twarzy, który musiałam zmyć... Krótko mówiąc nie polecam a już na pewno nie za 13 zł... Po koreańskiej masce spodziewałam się więcej :(