Hempure Wygładzający balsam do ciała 

Jako fanka, czy raczej już fanatyczka naturalnych produktów do pielęgnacji wypełniam swoją kosmetyczkę tylko produktami o dobrych, naturalnych składach. Jeśli zaś chodzi o moją skórę, to w związku ze stosowaniem właśnie przemyślanej pielęgnacji (w przypadku pielęgnacji ciała- żeli do mycia) nie zmaga się ona z przesuszeniem; czasem jednak- np. po letniej, zbyt długiej ekspozycji na słońce skóra moich nóg staje się niezbyt przyjemna- może nie szorstka, ale odwodniona. Wtedy potrzebuje lekkiego tuningu w postaci delikatnego balsamu, którzy przywróci jej nawilżenie, a mnie - komfort. I w takim właśnie celu zakupiłam ten produkt. Latem, przy bardzo wysokich temperaturach i wysokiej wilgotności powietrza nie wyobrażam sobie stosowania maseł czy balsamów do ciała o bogatej konsystencji, a już nie daj Boże olejków, które z uwagi właśnie na taką a nie inną w tym okresie roku aurę wchłaniają się bardzo słabo, pozostawiając na skórze film, który ostatecznie po wieczornej kąpieli i aplikacji produktu wcale nie ląduje w miejscu docelowym, a jest wcierany w prześcieradło podczas snu, co kompletnie mija się z celem. Ten produkt idealnie sprawdził mi się w lecie. Lato jednak się skończyło, a ja jesienią i w środku zimy zostałam bez żadnego produktu do balsamowania ciała; postanowiłam więc dać mu szansę i o tej porze roku nie licząc na cuda, a jednak.... cud nastąpił :)))

Balsam ten kupiłam na sporej promocji w jednej z drogerii. Kosztował mnie jedyne 20 złotych, a jego regularna cena to około 55 złotych. Byłam go bardzo ciekawa, dlatego nie przeszłam obojętnie obok tak dobrego dealu :D. Mam skórę, która zaniedbywana pod względem nawilżenia potrafi odpłacić się wypryskami egzemy. Ale to skrajna sytuacja. Zazwyczaj odczuwam ściągnięcie i swędzenie, które łatwo niweluję mazidłami. A jaką formę takich mazideł lubię najbardziej? Klasyczne balsamy - nie za ciężkie, nie za lekkie. Lubię też mleczka. I właśnie takim prawdziwym mleczkiem mogłabym nazwać recenzowany w tym miejscu balsam od Hempure. Toż to zobrazowanie tego słowa. Jest to produkt w spray'u, więc inaczej by być nie mogło. Dosłownie leje się jak woda, co ma swoje wady i zalety. Zacznijmy więc od wad. Po prostu z łatwością spływa po skórze i przelewa się między palcami. Ponadto rozprowadzanie tak rzadkiej konsystencji zwyczajnie nie należy do najprzyjemniejszych odczuć. Nie ma tego przyjemnego masażu ciała, kiedy balsam ma bardziej zbitą formułę. A jakie są zalety? Najważniejsza według mnie to lekkość. Nie trzeba martwić się tłustą, niekomfortową warstwą. Wchłania się bardzo szybko, zostawiając skórę rozświetloną i miękką w dotyku, choć bez obiecanego wygładzenia. Odzyskuje ona za to swój zdrowy koloryt. No i kolejna zaleta - łatwość aplikacji. Nie musimy wkładać palców do żadnego słoika, ani wyciskać niczego z tuby. Spryskujemy się i na szybko rozprowadzamy produkt na ciele. A jest to w tym przypadku ułatwione, bo śliska konsystencja pozwala pokryć duży obszar małą ilością. Jest jednak jeszcze jedna kwestia - zapach. Jak kto lubi, ale dla mnie jest zbyt intensywny i agresywny dla nosa. Chwilami dosłownie gryzł. Mogłabym go porównać do połączenia słodko-kwaśnych owoców z ziołami. Nie należy do brzydkich, tylko ta intensywność zabija. Tak więc jeśli konsystencja wodnistego mleczka i ten uderzający zapach Wam nie będą wadzić, to śmiało kupujcie. Opakowanie to ciemnobrązowa butelka z atomizerem jak od płynu do mycia szyb :D. Wygląda to ciekawie i nietypowo. Szata graficzna jest minimalistyczna, bardzo elegancka. Połyskujące złote szczegóły zdecydowanie dodają uroku. I te rysunkowe konopie. No atrakcyjnie dla oka ;). Całość ma dobrą jakość. Pojemność to 250 ml.

KONSYSTENCJA: Jeden z największych minusów kosmetyku, balsam jest konsystencji wody. Bardzo rzadki, natomiast szybko się wchłania. Nie ma żadnego problemu ze smugami, jedynie z cieknącym balsamem bo jak wcześniej napisałam, jest jak woda. :) OPAKOWANIE: Bardzo złe. Praktycznie tylko trzy pierwsze użycia spray działał jak powinien, następnie psikał wszędzie tylko nie na ciało, bardzo nierównomiernie i trzeba było się namęczyć, aby użyć balsamu wg jego pierwotnego założonego sposobu. Ja się szybko poddałam, odkręcając butelkę. DZIAŁANIE: Jak na balsam za ponad 50 złoty oczekiwałam dobrego nawilżenia, które może nie będzie trwałe, ale na pewno pozwoli bezbolesnie ominąć codzienne stosowanie kosmetyku. Tutaj tego nie dostałam. Owszem dzięki balsamowi nie miałam suchej skóry, ale czy coś jeszcze? Nie powiedziałabym. Osiągnięty efekt porównałabym do balsamów 5 razy tańszych. nie zauważyłam intensywnie odżywionej czy wygładzonej skóry, jak obiecuje producent.