La-Le Pomadka do ust malinowa 

Jest to kosmetyk, który wyrzuciłam. Nie dałam rady zużyć. Wypływa go za dużo, marzę się, rozwarstwia, jest bardzo tłusta i lejąca się. Bardzo ciężko jest ją dobrze rozprowadzić. Daje mocny, malinowy kolor, wg mnie za mocny. Rozlewa się na ustach. Pachnie za mocno i chemicznie. Brudzi cale opakowanie. Nic nie nawilża, nic nie wsiaka w skórę tylko marzę się na ustach. Nie, nie i jeszcze raz nie.

Konsystencja pomadki to olej, jest tłusta, różowa i mocno pachnąca gumą mambą. Niestety nie nawilża i nic spektakularnego nie robi. Daje efekt błyszczyka na usta, lekko różowego. Równie dobrze mogłabym sobie wziąć olej kokosowy i nim smarować usta. Po prostu jest bardzo nie przyjemna w użyciu :(

Do firmy la-le miałam kilka podejść i chyba mam pecha, bo zawsze jest coś nie tak... Dzisiejsza opinia dotyczy jednak pomadki, nie całej marki i niestety tu również nie jest ok. Pomadkę kupiłam w boxie z drogerii pigment, wiedziałam że będzie w środku i się ucieszyłam. Miałam wcześniej wersję w słoiczku i kiedy ją zgubiłam to odetchnęłam z ulgą ;) Pomadka zapakowana jest w wygodne opakowanie-tubkę ze ściętym dozownikiem idealnym do aplikowania produktu na usta. Ma kolor lekko różowy (malinowy?) i pachnie czymś co ma przypominać maliny, mi kojarzy się z herbatką owocową w granulkach. Niestety mój egzemplarz miał nie tylko grudy masła shea, które na szczęście dość szybko topią się na skórze. Gorszy jest jednak posmak jaki zostawia w ustach, coś jak mocno wyżuta guma turbo ;) Zużywam ją w domu, nie wiem czy na zewnatrz jak będzie chłodniej będzie topić się równie dobrze czy zostawi grudy na powierzchni. Dodatkowo jest dość mokra i tłusta, nie wnika w usta i nie zauważyłam jakiejś poprawy ich stanu. Na ustach kolor prawie nie zauważalny poza mocnym, błyszczykowym glow ;) Podsumowując - nie polecam. Lub polecam komuś odpornemu na zapachy i nie mającemu problemu ze skórą ust.