Seyo Pomadka ochronna `Goja` 

Kosmetyk kupujemy zapakowany w kartonik z plastikową osłonką. Sama pomadka ma postać klasycznego sztyftu, który mieści 4,8 g produktu. Mechanizm wysuwania działa bez zarzutu, nie sprawia najmniejszych trudności. Sztyft nie wsuwa się pod naciskiem ust podczas użytkowania, jak również nie łamie się i nie jest chybotliwy. Zatyczka mocno się trzyma i nie ma ryzyka, aby pomadka sama otworzyła się w torebce czy kieszeni. Zapach pomadki przypomina wiśnię, ale jest trochę inny. Słodko-orzeźwiający, bez syntetycznych nut, całkiem przyjemny. Aczkolwiek jest bardzo delikatny - czuć go jedynie wówczas, jak się ją powącha. Sztyft nie jest stricte czerwony, a bardziej koralowy. Zostawia na ustach kolor. Jak na pomadkę ochronną ma bardzo dobrą pigmentację, chociaż oczywiście nie może się równać ze szminkami. Jak dla mnie jest to idealny look na co dzień do pracy. Jej konsystencja jest kremowa, masełkowa, ale jednocześnie nie oblepia ust. Nie trzeba czekać, aż zacznie się rozpuszczać pod wpływem ciepła skóry, ponieważ jest bardzo miękka. W okresie jesiennym jest w porządku, ale obawiam się, że w czasie upałów może się odkształcać albo wręcz rozpuścić. Wystarczy przesunąć sztyftem po ustach dosłownie raz i pozostawiona warstwa całkowicie wystarczy, przez co kosmetyk jest wydajny. Dodam tylko, że mam bardzo wymagającą skórę ust, która ekspresowo się przesusza. I ta pomadka potrafi sobie z nimi poradzić. Przywraca optymalny poziom nawilżenia, zmiękcza oraz wygładza. Już po jednym użyciu pozbywa się spierzchnięcia i uczucia ściągnięcia. Bardzo dobrze chroni przed czynnikami zewnętrznymi typu wiatr czy mróz. Utrzymuje się ok. 2 godziny, co w moim przypadku jest świetnym wynikiem. Już nie muszę reaplikować pomadki co pół godziny, usta o wiele wolniej się przesuszają. Pomadka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że za taką cenę dostanę produkt o tak dobrym działaniu. Polecam serdecznie wszystkim, nawet posiadaczom problematycznej skóry ust.

Przetestowałam już tyle balsamów do ust, że recenzja nowego jest w zasadzie już czystą formalnością ;) Pomadka ogólnie rzecz ujmując się mi się podoba: Opakowanie Plastik, dobrze wykonany, dobre wykręcanie. Zatyczka nie spada, napisy się nie wycierają. Pomadka Sztyft jest lekko koloryzujący - to taki pomarańczowoczerwony odcień, który na ustach zostawia delikatne podkreślenie koloru. Na pewno nie jest na tyle intensywny, by zażółcić zęby ;) Konsystencja - idealna! To znaczy tak: sztyft ma dość niską temperaturę topnienia, więc kiedy przykładam go do ust, od razu się nadtapia i staje się sliski. I dzięki temu jest naprawdę wydajny, bo łatwo mogę zaaplikować cienką, wystarczającą warstwę. Dzięki temu też nie mam uczucia lepkości ust, tylko takiej masełkowości, ale bez przeolejowania. Fajna konsystencja, na pewno przyjemna. Balsam nie podrażnia nawet ust z małymi pęknięciami, świetnie sobie radzi z nawilżeniem i utrzymaniem tego nawilżenia przez kilka godzin. Balsamy do ust z natury nie mogą być i nie są trwałe, ale dokładanie go to czysta przyjemność - także ze względu na zapach ;) Zapach Jest piękny - lekko owocowy, ale nie landrynkowy. Rzeczywiście może przypominać zapach jagód goji ;) Zapach jest wyczuwalny tylko przez chwilę, ale oprawia nastrój. No i co najważniejsze - nie uczula. Balsam naprawdę spoko, a cena jeszcze bardziej zachęca do kupna ;)