Oj ostatnio zaliczyłam jakiś zawias, jeżeli chodzi o stosowanie peelingów do ciała. Chyba przez to właśnie musiałam się zmagać z wrastającymi włoskami, suchą i niezbyt estetyczną skórą. Sama nie wiem, czemu nie wpadłam, że właśnie brak złuszczania może być tego przyczyną :> Na pomoc przyszły moja koleżanka, która kupiła mi ten peeling na święta. Zupełnie się tego nie spodziewałam w sumie. Teraz wiem, że dawno powinnam była się w niego zaopatrzyć, bo moja skóra przeszła spory renesans już po trzech użyciach. Super sprawa, na pewno znowu będę próbowała regularnie używać peelingów.
Co do tego od Lirene to jest naprawdę w porządku, ale ma niestety kilka minusów. Przede wszystkim strasznie szybko się zużywa, skóra nie pachnie po nim prawie wcale, działania antycellulitowego brak (mimo takich obskórnie bijących po oczach zapewnieniach producenta), ale jędrność skóry i poziom ścierania są cudne. Zastanawiałam się, jaką ocenę ostatecznie tu zostawić, ale gdy przypomniałam sobie, jak lekko nawilżoną/natłuszczoną skórę zostawia to uważam, że zasługuje na pełne cztery gwiazdki.
Opakowanie
To miękka tuba, wykonana z plastiku, dość elastyczna. Fajnie poddaje się naciskowi ręki. Zamykanie jest na zatrzask, który działa trochę topornie i nieraz skończyłam z upaćkaną zakrętką, bo zdarzało mi się jej nie domknąć. Muszę też się przyczepić do strasznie małej dziurki, przez którą wyciśnięcie peelingu nie idzie tak gładko, jak bym tego oczekiwała. Stąd trzeba się przyłożyć podczas jego aplikacji.
Jeżeli chodzi o etykietę to wprowadza w błąd. Tu nie ma działania antycellulitowego. Poza tym nie podoba mi się ten tekst "No more drama!" ale kto tutaj dramatyzuje? Że niby kobiety o cellulit? No już tam, nie róbcie z nas już takich histeryczek. Cellulit to cellulit, nie szkodzi, mnie tam nie brzydzi, jest to jest.
Poza tym grafika kawy wpada w moje oko, napisy są czytelne.
Konsystencja, wydajność i zapach
Peeling jest naprawdę gęsty, ma w sobie masę drobinek różnego koloru: białego, brązowego. Żel, w którym są zawieszone, jest brązowy i gdy zaschnie na wannie, to niezbyt apetycznie wygląda :>. Fajnie, że oprócz pumeksu, znajdziemy tu też puder z ziaren kawy.
Jak już wcześniej wspomniałam, mam problem z nabraniem go na rękę (właśnie przez jego gęstość), zawsze muszę go dołożyć, bo z reguły wycisnę go zbyt mało i nie jestem w stanie równomiernie wymasować nim skóry. Dlatego tak szybko mi się zużywa i w sumie to jest mi trochę szkoda, bo nie ma go tutaj mało (tuba ma 175 ml). W sumie tak dość regularnie (czyli 2-3 razy w tygodniu) używam go prawie miesiąc i zostało mi pół opakowania, może dla niektórych to spoko wynik, dla mnie jakoś niezbyt.
Zapach jest taki... no właśnie. Do schrupania. To połączenie kawy z toffi, naprawdę da się to wyczuć. Nie jest to chemiczny aromat, ani duszący, ani zalatujący tandetą. Jest smacznie. Ale też niestety nie jest długotrwały. Praktycznie od razu po zmyciu peelingu ze skóry nic a nic go nie czuć. Nie mniej umila mi aplikację i to muszę przyznać.
Działanie
W opisie producenta najbardziej rzuciły mi się w oczy 3 rzeczy: poprawa jędrności, działanie antycellulitowe i myjące. Zaczynając od pierwszego: to czuć. Czuć, że skóra po zmyciu tego peelingu nabiera mocy, gładkości, jest miękka i ewidentnie w lepszej kondycji. Drobinki nie są równomiernego kształtu, mimo wszystko są delikatne. Podczas aplikacji nie ranią zarówno dłoni jak i skóry ciała. Lubię masować nim każdy obszar, nogi, brzuch, klatkę piersiową czy nawet plecy. Czasem na mojej skórze pojawiają się jakieś drobne podrażnienia, których o dziwo ten peeling nie masakruje jeszcze bardziej. Nie drapie, nie tworzy ranek ani zadrapań. Jest bezpieczny, za to duży plus.
Dwa - cellulit. Co mogę powiedzieć, tego "anty" tutaj nie ma. No i będę z tym żyć dalej. Choć producent niepotrzebnie robi z tej "przypadłości" niepotrzebną dramę, totalnie na wyrost to wszystko.
Trzecie - mycie. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że ten peeling ma też działanie myjące. A to wynika tylko i wyłącznie z mojej dość leniwej natury. Tak, wolę prysznic od wanny, tak wolę szybko się umyć i czas przeznaczyć na pielęgnację itp. Stąd mega mnie cieszy to 2w1 - mycie i zdarcie starego naskórka. I to jest super. Peeling świetnie radzi sobie z antyperspirantem, większym zabrudzeniem, czy po prostu ze zwykłym odświeżeniem skóry.
Kolejna sprawa, w składzie znajdziemy dość mocne substancje myjące i jestem pełna podziwu, że skóra po wyschnięciu nie jest wysuszona na wiór, nie ściąga mnie w żadnym obszarze. To chyba wpływ ekstraktów, z zielonej herbaty i kawy. Powiem szczerze, że no to niby taki zwykły, drogeryjny peeling, ale jego działanie jest godne pochwały.
Podsumowując, bardzo się cieszę, że koleżanka postanowiła postawić właśnie na niego. Chyba dobrze mnie zna, wie, że ja i kawa w każdej postaci to miłość :> na pewno kupię go ponownie, bardzo dobrze robi mojej skórze.
Zalety:
- opakowanie wykonane z miękkiego plastiku
- etykieta i cala szata graficzna jest ładna, przejrzysta, zrozumiała
- cudny zapach kawy z toffi, w ogóle nie zalatuje sztucznością
- drobinki są delikatne, ale ścierają naskórek jak szalone
- pięknie poprawia jędrność skóry
- nie wysusza skóry po zmyciu mimo mocnych detergentów w składzie
- ma działanie myjące, za 2w1 duuuży plus. Dobrze radzi sobie z antyperspirantem
- posiada ekstrakty z kawy i zielonej herbaty w składzie i to one chyba tak fajnie działają na pielęgnację naskórka
- dostępny drogeryjnie i z tego co widzę w przystępnej cenie
Wady:
- zatrzask działa dość topornie, wiele razy zdarzyło mi się go nie domknąć i upaćkać tubę
- dziurka w zatrzasku jest dość mała na tak gęstą konsystencję, trzeba się trochę wysilić, żeby wycisnąć większą ilość peelingu
- no more drama" - mam taką myśl, że jedyną osobą, która robi dramę o cellulit to producent właśnie. Co ciekawe taka drama, a tego "anty" tutaj nie ma wcale, mimo zapewnień
- zapach nie utrzymuje się w ogóle na skórze
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie