Miya Cosmetics HAND.lab, Regenerujące serum do dłoni z prebiotykami 2% 

Nazwa serum w przypadku tego kosmetyku może być trochę myląca - serum kojarzy się z bardziej intensywnym "specjalistycznym" działaniem, co nijak się do tego produktu. Dla mnie to zwykły krem do rąk, na dodatek jeden z mniej skutecznych, jakich dotychczas używałam. Zima pierzchną mi ręce, skóra staje się sucha i podrażniona dlatego potrzebowałam czegoś o bardziej zaawansowanym działaniu stąd mój wybór padł na serum MIYA. Formuła kremu jest dość treściwa i gęsta - ma to przełożenie na stosowanie, kosmetyk wchłania się wolno i zostawia na skórze dziwny, długo wyczuwalny film. Efekt ten trudno opisać - nie jest to natłuszczenie, ani nawet lepkość tylko coś w rodzaju jakby woskowej powłoki, która utrzymuje się na dłoniach dość długo i powoduje dyskomfort. Nie odczuwam też nawilżenia czy działania regenerującego. Minusem jest też osobliwy, dość intensywny i nieprzyjemny dla mnie zapach. Jego odbiór zniechęca mnie do stosowania kremu. Cena regularna zdecydowanie za wysoka, nieadekwatna do sposobu działania. Jedynie opakowanie bardzo atrakcyjne, estetyczna tubka w energetycznym kolorze cieszy oko, ale nie ono ma decydujący wpływ na ocenę, a zawartość, która w tym przypadku mocno zawodzi.

Serum nawilża, odżywia i koi skórę dłoni, ale tylko na chwilę, na kilka godzin. Moje dłonie są naprawdę przesuszone i liczyłam na to serum, ale nie zauważyłam długotrwałej poprawy. Wadą jest powolne wchłanianie i długo utrzymujące się na skórze uczucie dopiero co pokremowanych dłoni. To nie jest przyjemne. Zapach jest przyjemny. Serum jest bardzo wydajne.

Krem zamknięty w koralowej 75 ml tubce dobrze się dozuje na dłonie, jest stosunkowo wydajny i łatwo dostępny (m.in. Rossmann). Niestety, za cenę około 30 zł otrzymujemy serum, które zasadniczo nie spełnia obietnic producenta - pomimo codziennego stosowania serum nie poprawia wyglądu dłoni ani skórek paznokci. Dłonie są jakby oblepione tym kremem/serum (słabe wchłanianie) i po zmyciu dłonie są lekko nawilżone. Lepszy efekt można uzyskać zwykłym kremem dla niemowląt Bambi za 5 zł albo oliwką ;) nie polecam

Krem po nałożeniu sprawia wrażenie treściwego, mocno nawilżającego, wręcz natłuszczającego. Niestety są to tylko pozory. Nawilżenie jest zwyczajnie słabe. Mój obecny ulubieniecc zastosowany na noc sprawia, że rano budzę się z gładkimi, dobrze nawilżonymi dłońmi, tutaj rano dłonie są niemal tak suche jak przed zastosowaniem (krem był używany w okresie zimowym, a więc mróz na zewnątrz + ogrzewanie i suche powietrze w domu), po prostu nie daje rady. Na pewno więcej nie kupię.

Kosmetyk ekspresowo się wchłania. Przez chwilkę ma się wrażenie, że się klei, ale uczucie to znika po kilku sekundach. Jest za to przyjemne uczucie nawilżonej skóry – do tego serum działa także na skórki wokół paznokci. Znikają szorstkość i swędzenie naskórka spowodowane przesuszeniem. Jeśli chcecie go przetestować, polecam po prostu kupić całą kurację miya hand.lab, samodzielnie wypada tak na umiarkowanym poziomie :). Oceniam go jako jeden osobny produkt nie patrząc na resztę z zestawu.

Kosmetyki od Miya często lądują w moim koszyku ze względu na fajne składy. Mam kilka ulubieńców od marki, ale krem niestety nie został jednym z nich. Używałam go w jesienno-zimowym okresie, kiedy moja skóra wymaga mocniejszego nawilżenia. Ma gęstą, tłustą konsystencję i baaardzo powoli się wchłania. Wylądował na nocnej półce, bo w ciągu dnia nie miałam cierpliwości aby czekać na pełnie wchłonięcie produktu. Poziom nawilżenia jest całkiem w porządku, ale przy takim długim oczekiwaniu liczyłam na trochę więcej.

Moje dłonie mają ogromną tendencję do przesuszania się. W ostatnim czasie problem nasilił się - ze względu na ilość używanych przeze mnie środków do dezynfekcji. Krem kupiłam przez przypadek - poszukując czegoś, co pomoże mi rozwiązać mój problem przesuszonej, pękającej skóry. Krem okazał się dla mnie prawdziwym hitem! Pierwszym elementem, na który zwróciłam uwagę (zaraz po otworzeniu) był zapach - dość intensywny, ale nie przesadnie, zdecydowany, ale totalnie obłędny. Konsystencja jest bardzo przyjemna - kojąca, dość gęsta. Na plus działa na pewno to, że krem bardzo szybko się wchłania. Skóra pozostaje miękka, przyjemna w dotyku. Przy regularnym stosowaniu - mój problem rzeczywiście się rozwiązał i krem zdecydowanie zostanie ze mną na dłużej.

Lubię markę Miya za naturalny skład. Widząc więc serum do rąk z prebiotykami w promocyjnej cenie, zdecydowałam się na zakup, ponieważ cena regularna jest jak dla mnie zaporowa. Serum, a właściwie gęsty krem opakowany jest w wygodną tubkę bez zakręcanego wieczka (nie lubię, kiedy mając krem na ręce, muszę jeszcze coś dokręcać i uważać, żeby nic nie pobrudzić). Plus za przyjazne środowisku opakowanie! Krem jest gęsty i treściwy, a dzięki temu bardzo wydajny. Wchłania się stosunkowo szybko, jak na taką konsystencję, co jest ważne dla osoby, która rzadko pamięta o pielęgnacji rąk, bo nie potrafi poświęcić chwili na to, aż kosmetyk całkowicie się wchłonie. Zauważyłam bardzo fajne nawilżenie, a że pracuję w laboratorium i praktycznie pół dnia spędzam w jednorazowych rękawiczkach, jest do dla mnie duża ulga. Krem pozostawia lekki film, ale nie jest on tłusty. Nie mogę się jednak zdecydować, jak ocenić zapach kremu. Początkowo byłam nim oczarowana. Po dłuższym stosowaniu jest on jednak dla mnie zbyt intensywny. Mimo wszystko, lubię go stosować, bo widzę efekt, na jakim najbardziej mi zależy - nawilżenie i ulga skóry dłoni. Z tego względu pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę, byle nie po cenie regularnej.

Serum nawilża nawet całkiem fajnie (chociaż powiedziałabym że to zwykły krem do rąk a nie serum...), niestety po 2 użyciach miałam dość jego zapachu. Pachnie tanimi, mocnymi perfumami. Zapach jest zdecydowanie za mocny i robiło mi się od niego nie dobrze. Mama natomiast sobie chwali :)

Piszę świadomie, że krem mnie nie zachwycił, bo nie traktuję go jako serum - nie rozumiem skąd ta nazwa, która może wprowadzać w błąd i sugerować bardziej intensywne działanie lub inną formułę. Plus za skład i probiotyki celujące w ochronę mikrobiomu. Niestety ciężko jest ocenić ten zakres działania w pielęgnacji, a w przypadku dłoni szczególnie. Na plus piękne opakowanie, wyróżniające się z gamy kosmetyków do dłoni. Nawet w ramach marki Miya wyróżnia się intensywnym odcieniem. Samo opakowanie 75ml mogłoby mieć lepszy dozownik, gdyż jak w większości tego typu tub, przy ujściu zbiera się niehigieniczny czop/nawis. Sam krem jest dość gęsty, ale dobrze się wchłania. Nie jest to ekspres, ale za to przez chwilę czuć, że coś na dłonie się nałożyło. Ja w ciągu dnia nakładam kremy do rąk tylko na wierzch dłoni, więc nie przeszkadza mi lekka kleistość i wolniejsze wchłanianie. W przypadku aplikacji na całe dłonie, jeżeli nie macie bardzo suchej skóry, może być konieczne odczekanie chwilę po aplikacji. Efekt nawilżenia i lekkiego natłuszczenia utrzymuje się względnie długo, jednak nie dłużej niż do pierwszego mycia. I wszystko byłoby super, gdyby nie dwa aspekty. Pierwszy to cena - regularna jest dla mnie nieakceptowalna, a w promocji dla mnie również nieadekwatna. Drugi to zapach - o gustach się nie dyskutuje - dla mnie zapach tanich babcinych perfum, który długo się utrzymuje. Wiem, że jest grono wielkich fanów tego zapachu. Ja kocham pachnące kosmetyki, ale nie w tym wydaniu. Dla miłośników kosmetyków bezzapachowych odpada. Podsumowując, wg mnie najsłabszy z tria kuracji Miya do rąk (peeling+serum+maska). Jako drugi krok robi robotę. Samodzielnie nie dla mnie. Nie wrócę już niestety do niego.

Jest to jeden z pierwszych produktów tej matki jakie użyłam! Serum jest wydajne, ma neutralny zapach! Bardzo dobrze się wchłania i na prawdę działa! Używam z peelingiem z tej samej serii. Daje efekt!

Serum jest decydowanie lepsze niż krem do rąk (jasnoróżowa tubka) z tej samej firmy. Ma bogatą konsystencję, ale nie jest tłusty ani nie zostawia lepkich czy tłustych dłoni. Dłonie są nawilżone i wygładzone w dotyku. Osobiście nie lubię gdy po kilku minutach czuję że muszę dołożyć kolejną porcję, bo krem się wchłania i nie daje efektu - w przypadku tego serum tak nie jest, na prawdę daje fajny efekt nawilżenia. A miałam tak w przypadku kremu do rąk tej firmy, więc jak ktoś się zastanawia to moim zdaniem bardziej opłaca się brać serum. Serum jest dość gęste, nie trzeba nakładać je w dużych ilościach więc jest całkiem wydajne. Jeśli chodzi o zapach to jest on przyjemny i intensywny, nie umiem dokładnie określić czym pachnie, jest to po prostu zapach perfum. Jestem zadowolona z tego kosmetyku, używam go na co dzień ale także na noc. Myślę, ze jest wart wypróbowania, tym bardziej ze jest łatwo dostępny bo w każdym Rossmannie w dość dobrej cenie.

Serum nawilża, regeneruje, wygładza, pielęgnuje. Używam razem z peelingiem i maską jako kuracja oraz osobno w ciągu dnia mimo, że moja skóra nie była już wysuszona i zniszczona. Zapach ma cudowny, uwielbiam go. Szybko się wchłania, skóra jest gładka i miła w dotyku.

Uwielbiam produkty miya ponieważ potrafią zdziałać cuda z moją skórą i nie mogłam się oprzeć serii do pielęgnacji dłoni. Serum jest zamknięte w bardzo ładnej tubce, która na pewno ładnie prezentuje się w torebce i na półce. Plusem jest foliowe zabezpieczenie na tubce podczas zakupu dzięki, któremu mamy pewność, że nikt przed nami produktu nie otwierał. Serum jest w porównaniu do zwykłego kremu bardziej gęste i treściwe. Czuć, że są w nim olejki podczas rozsmarowywania ale przy tym błyskawicznie się wszystko wchłania i mamy pewność, że niczego nie ubrudzimy dłońmi. Zapach jest delikatnie wyczuwalny i subtelny. Nie jest to produkt przesadnie perfumowany co wpływa na przyjemność użytkowania. Przechodząc do działania to od razu po użyciu dłonie są dobrze wygładzone, nawilżone i bardzo miękkie w dotyku. Odstające przy paznokciach skórki stają się przez to mniej widoczne. Niestety jak za taką pojemność i cenę to efekt utrzymuje się dość krótko i trzeba dokładać kolejną porcję produktu nawet jeżeli w międzyczasie nasze dłonie nie mają kontaktu z wodą. Produkt jest bardzo przyjemny i nie uczulił skóry ani jej nie podrażnił ale jak dla mnie zdecydowanie za krótko utrzymuje się jego działanie. W promocji pewnie po niego jeszcze sięgnę ale w cenie regularnej na pewno nie.

Pierwszy mój kosmetyk od Miya, zastanawiam się czy mogłam wybrać jednak maskę do rąk, ale po przeczytaniu recenzji stwierdziłam, że ta wersja może się sprawdzić. Niestety, zawiodłam się. Na plus jest opakowanie z zamknięciem na zatrzask (?) i zapach, ale od produktu za dość wysoką kwotę spodziewałam się czegoś więcej. Nie robi nic więcej od "przeciętnych" kremów do rąk, a nawet znam kremy, które działają lepiej a są 5 razy tańsze. Niestety na pewno nie wrócę do tego kosmetyku, no chyba, że cena spadnie poniżej 10 zł ;)

Serum kupiłam w zestawie z dwoma pozostałymi kosmetykami do dłoni Miya. "Serum" ma konsystencję gęstego kremu do rąk, więc nie wiem skąd ta nazwa... Niemniej jednak kosmetyk bardzo dobrze się spisuje. Pachnie obłędnie - identycznie jak uwielbiany przeze mnie balsam rozświetlający. Dłonie są odżywione i gładkie. Krem pozostawia delikatny film - nic lepkiego, ale czuć, że chroni trochę dłużej. Na plus jest też opakowanie - z trzciny cukrowej. Nie wiem czy do niego wrócę, bo mimo fajnego działania nie przebija przeciętnego kremu do rąk, a swoje kosztuje.

Wiem, że nie ocenia się kosmetyku po zapachu, ale tutaj naprawdę jest on tak piękny, że trudno o nim nie napisać ;-) Piękny , kwiatowy, bardzo przyjemny dla nosa! Serum w konsystencji przypomina krem. Jest zalecane jako drugi krok w pielęgnacji HAND.lab, można je także używać samodzielnie. Ma lekką formułę i bardzo szybko wchłania się w skórę. Dosłownie chwilkę po aplikacji możemy używać telefonu czy klawiatury bez obawy o ich ubrudzenie. Pozostawia na dłoniach nietłusty, lekki film ochronny, który koi i uspokaja podrażnioną i spierzchniętą skórę.

Serum ma bardzo fajny, przyjemny zapach. Uwielbiam go! Produkt jest wydajny, dobrze się rozsmarowuje, szybko wchłania. Dłonie są przyjemnie miękkie i delikatne.