FaceBoom Superstar, Makeup Remover Butter Masło do demakijażu `Oczyszczający Maestro`

Masło od FaceBoom to strzał w 10 dla mojej mieszanej cery. Nie ukrywam lubię dużą ilość podkładu, wiec zmywanie to podstawa jeśli nie chce mieć problemów z cerą. Masło pięknie pachnie i już od pierwszego nałożenia na twarz znacząco rozpuszcza makijaż. Nie potrzeba go bardzo dużo, jednak przy codziennym użytkowaniu, bardzo szybko ubywa. Zmywanie jest dosyć przyjemne, skóra jest trochę tłusta po, ważne aby przemyć ją jakimś żelem. Skóra jest gładka, czysta i nie ma efektu ciągnięcia.

Bardzo fajny produkt, jedno z pierwszych masełek do demakijażu jakie używałam i chyba najlepsze. Starcza na bardzo długo, nie widzę aby się kończyło. Jedyny problem to termin ważności który jest bardzo krótki od momentu otwarcia, nigdy nie zdążę go wykorzystać ???? Pudełeczko ma śliczny kolor i masełko jest w podobnym odcieniu, zapach obłędny, niczym cukierki. Trochę ciężko się nakłada jeśli ma się dłuższe paznokcie. Na twarzy rozprowadza się lekko i dobrze, domywa makijaż chociaż ja po nim używam jeszcze czegoś. Więc traktuję go jak produkt zmiękczający. To moje trzecie opakowanie i nie ostatnie. Brak uczulenia.

Masełko zamknięte jest w liliowym zakręcanym słoiczku. Ma piękny winogronowy (?) zapach, pastelowe fioletowy kolor i konsystencję która po chwili zmienia się w oleistą maź. Jeżeli chodzi o demakijaż to sprawdził się mocno średnio. Po umyciu twarzy maselkiem mam 'mgłę' na oczach, która rzadko schodzi po 2 etapie oczyszczania pianką/żelem. Przy użyciu płynu micelarnego nigdy nie miałam tego problemu. Produkt jest mało wydajny, używałam raz na kilka dni i starczył na niecały miesiąc. Nie wrócę do niego.

Jak tylko nastała moda na masełka do demakijażu podchodziłam do tego niepewnie. Od wielu lat używam wyłącznie płynów micelarnych jako pierwszy etap oczyszczania, czyli demakijaż. Nie lubię olejków do demakijażu bo szczypią w oczy i nigdy dobrze nie zmyją mi kosmetyków, mimo że nie noszę ciężkiego makijażu. Postanowiłam jednak ulec modzie i kupiłam dwa masełka. FaceBoom i Miya. Od razu powiem - oba wypadły fatalnie, do Miya będzie osobna recenzja ale z tych dwóch i tak Facebook wypada lepiej. Wypada lepiej ale nadal źle. Możliwe, że nie jest to produkt dla mnie. Po użyciu tego masła, które ciężko się nabiera, palcami jest średnio higienicznie więc najlepiej mieć jakąś szpatułkę, moja cera jest nadal ... brudna :D i lepiąca. Oczywiście po demakijażu myję twarz żelem lub pianką ale w przypadku tego masełka musiałam umyć twarz kilkukrotnie, w tym przy pierwszym myciu użyć olejku biderma, który rozpuści masło z twarzy. Następnie ze dwa razy musiałam myć jeszcze żelem oczyszczającym albo nawilżającym. Po zmyciu moja twarz jest czerwona i przesuszona. Nie lubię tej formy demakijażu i nie próbuję już innych firm mimo, że czasem kuszą... po prostu zostaję przy swoim ulubionym płynie micelarnym - czarny eveline.

Zupełnie nie narusza bariery hydrolipidowej skóry dlatego kupiłam je ponownie pomimo wielu wad. Używam je do mycia twarzy. Wydajność jest zla ponieważ trzeba nabrać sporo produktu, zapach jest sztuczny, konsystencja jest fatalna twarda, trzymam w cieple aby była płynniejsza, naciąga skórę. Aby lepiej się rozsmarowywał dodaję krem lub olej ale nawet bez tego działanie na cerę jest fenomenalne, skóra ma nienaruszone BHL oraz pojawia się jej piękny blask. W przypadku innych maseł pojawiał się wysuszony fragment na czole. Kolor masła jest niespotykany. Posiada wosk kandelilla tworzący naturalną okluzję na skórze, dlatego nie trzeba użyć aż tak dużo kremu (chciałabym zobaczyć ten składnik w kremach do cery) oraz olej babassu. Kupiłam w Rossmannie.

Bardzo dobrze rozpuszcza makijaż, nie podrażnia, nie szczypie w oczy. I do tego ten zapach!!! Cudowny po prostu. Spoko cena, a w promocji nawet za 14 złotych! Zdecydowanie polecam!

Często wykonuję ciężkie makijaże, głównie w ciemnych kolorach, niejednokrotnie nakładając kilka warstw eyelinerów, przyklejam kryształki do twarzy, itp. To masło do demakijażu jest nie do zastąpienia. Poradzi sobie ze wszystkimi rodzajami kosmetyków, warstwami. Jeśli nie zadziała jedna warstwa, to druga poradzi sobie na pewno (nie zdarzyło mi się nigdy nakładać trzeciej). Bardzo szybko wiąże makijaż i nie trzeba go dużo, aby osiągnąć zadowalający efekt czystej skóry. Uważam, że ogromnym plusem jest naturalny skład. To jeden z nielicznych kosmetyków, które nigdy nie podrażniły mojej twarzy.

Masełko od Faceboom jest moim trzecim testowanym w tej kategorii, więc już jakieś porównanie i obeznanie mam - małe, ale jednak :D Zamknięte jest tradycyjnie w słoiczku, ale jakże pięknym słoiczku! Kolor liliowy jest przepiękny, etykieta minimalistyczna, bardzo ładnie prezentuje się na półce. Produkt w środku również jest w fioletowych barwach, lecz w bardziej intensywnych. Masełko ma przepiękny zapach, aż chciałoby się zjeść! Słodko-waniliowy aromat unosi się nawet po zmyciu masełka, więc jeśli ktoś nie lubi tak bardzo pachnących kosmetyków, to to nie będzie dla niego dobry wybór. Ja uwielbiam i jest to dla mnie dodatkowy relaks! Produkt warto najpierw rozgrzać w dłoniach, do uzyskania przezroczystego masełka. Bardzo szybko można wykonać nim demakijaż. Zmywałam nim różne charakteryzacje Halloweenowe, trwałe pomadki, tusze do rzęs, więc testowałam solidnie - oczywiście z pozytywną oceną końcową. Mam obawy co do wydajności, choć nie trzeba go użyć za wiele do dokładnego zmycia makijażu, ale tak mają chyba wszystkie masełka. O wiele bardziej ekonomicznie wychodzą olejki, jednak są one zazwyczaj bardziej jakby to nazwać... tłuste? Więc zależy kto co woli. Tutaj czuć, że jest to takie typowe masełko, zresztą na pierwszym miejscu ma masło shea ;) Podsumowujac: bardzo je polecam, choć na pierwszy miejscu jest u mnie masełko od Miya, które swoją konsystencją przypomina właśnie bardziej olejek tylko w zbitej formie ;) Ciekawostka: dorwałam je w Action za niecałe 12zł - to chyba najlepsza oferta na rynku, ale nie wiem jak długo będzie tam dostępny ;)

Te masełko skusiło mnie dobra cena i promocja w drogerii, potem kupiłam kolejne 5 opakowań bo bardzo sie polubiliśmy. Pięknie oczyszcza buzie z makijażu, a do tego pachnie PRZEPIĘKNIE.

Szału nie robi, krzywdy też nie. Jak dla mnie kosmetyk zwyczajnie średni i słabo wydajny. Skuteczność - całkiem dobrze rozpuszczało makijaż, jednak przy oczach potrzebne były dodatkowe kroki. Jest łagodne dla oczu, nie czułam podrażnienia, jedynie chwilowe zamglenie, które jednak jest typowe przy takich produktach z emulgatorem. Jak to kosmetyki FaceBoom - pachną intensywnie i słodko, dla mnie na plus. Dość mała pojemność, słoiczek wystarczył mi na niecały miesiąc używania. Zdecydowanie lepszym wyborem będzie olejek tej samej marki.

Masła do makijażu bardzo polubiłam. A właściwie polubiłam z jednej firmy. I zamiast się tego trzymać postanowiłam spróbować czegoś nowego. Masło Face Boom nie jest złe, ale idealne też nie jest. OPAKOWANIE OK. Tak chyba wszystkie masła są pakowane. Nie lubię natomiast tych infantylnych opisów i instrukcji. Nie wiedziałam, że FaceBoom to Bielenda. Dowiedziałam się z opakowania. KONSYSTENCJA i ZAPACH Masło jest fioletowe. OK. Niech będzie. Konsystencja mocno zbita. Za mocno. Zapach owocowy, bardzo intensywny i po jakimś czasie zaczął mnie drażnić. Nie bardzo wydajne (ziarenko groszku rekomendowane przez producenta nie wystarcza). STOSOWANIE Masło wyjmuje się słoiczka niechętnie. Rozprowadza się opornie i wymaga tarcia skóry. Chyba, że dodamy trochę wody. Dobrze usuwa makijaż, za wyjątkiem tuszu do rzęs. Tu sobie nie radzi. Zmywam zawsze pozostałości żelem lub pianką. Z pozytywów - nie podrażnia, nie mgli oczu. PODSUMOWUJĄC Stosowanie tego masła nie sprawia mi przyjemności. A to ważne pod koniec dnia. Spełnia swoją rolę tak na 3 plus. Czyli działa, szkód nie robi, ale działanie nie jest perfect. Wracam z podkulonym ogonem do cudownego Bandi.

Masełko jest boskie! Rozprowadza się bardzo łatwo i szybko. Świetnie domywa makijaż, w ogóle nie szczypie w oczy. Zostawia skórę miękką, gładką i czystą. Jest niesamowicie delikatne i łagodne. Jeśli chodzi o zapach jest on bardzo przyjemny, nie chemiczny, delikatny. Mogłabym go porównać do gumy balonowej. Nie jest niestety bez skazy… największym minusem jest wydajność. Jako, że produktu jest stosunkowo mało to nie starcza on na zbyt długo. Ja nie maluję się codziennie + często sam bronzer, maskara, róż i brwi, więc mi starczy na miesiąc. Wiadomo, jeśli mam na sobie podkład muszę użyć produktu więcej. Niemniej jednak jeśli malowałabym się codziennie wątpię, że starczyłby na chociażby ten miesiąc. W porównaniu z innymi produktami akurat w tym aspekcie wypada słabiej niż inne, przez co obniża moją ocenę o jedną gwiazdkę. Nie zmienia to jednak faktu, że opakowanie masełka, które mam teraz w swojej kosmetyczce nie będzie ostatnie i na pewno będzie ich więcej.

Topowy produkty używany na zmianę z balsamem fluff. Świetnie oczyszcza, nie zapycha, wydajny. Używam go zawsze jako pierwszy etap aby rozpuścić makijaż - nie miałam problemu z żadnym kosmetykiem, następnie korzystam z żelu do twarzy aby mieć pewność że wszystko jest zmyte. Działa :) jest bardzo proste i nie ma na co narzekać. Konsystencja produktu uzależniona od warunków pogodowych jednak to mi nie przeszkadza. Dzięki formie balsamu nie trzeba go zbyt dużo nakładać co daje nam bardzo wydajny produkt. Fajny zapach. Moja cera poprawiła się diametralnie od momentu oczyszczania twarzy w ten sposób + wycieranie tylko w jednorazowe ręczniki. Produkt wart każdej złotówki, ja kupuje zawsze na promocji w Rosmanie. :)

FaceBoom, Superstar, Masło do demakijażu to produkt, który z pewnością przypadnie do gustu wielu osobom. Już od pierwszego użycia bardzo spodobała mi się jego przyjemna konsystencja, przypominająca delikatne masełko. Masło jest łatwe w rozprowadzaniu na twarzy i dobrze się rozgrzewa, co ułatwia demakijaż. Dodatkowo, produkt ma piękny, owocowy zapach, który umila cały proces oczyszczania skóry. Masło FaceBoom Superstar doskonale radzi sobie nawet z wodoodpornym makijażem, nie podrażniając przy tym delikatnej skóry wokół oczu i ust. Zauważyłam, że koi i łagodzi podrażnienia, co jest dla mnie dużym plusem. Delikatna, kremowo-maślana konsystencja masła zmienia się w kontakcie z ciepłą skórą w łatwy do rozprowadzenia olejek, co sprawia, że demakijaż jest niezwykle przyjemny i komfortowy. Masło nie zapycha porów, co jest dla mnie bardzo ważne, gdyż moja skóra jest skłonna do powstawania niedoskonałości. Masło do demakijażu doskonale sprawdza mi się jako pierwszy etap w dwustopniowym rytuale oczyszczania skóry twarzy. Pozostawia skórę czystą, miękką i nawilżoną. Zalety produktu: - Przyjemna konsystencja masełka - Ładny zapach - Nie zapycha porów - Skutecznie usuwa makijaż, nawet wodoodporny - Koi i łagodzi podrażnienia - Wydajne - Przystępna cena

Już od pierwszego dotknięcia wiedziałam, że to będzie miłość od pierwszego użycia. Masło dosłownie topi się na mojej skórze, delikatnie rozpuszczając makijaż i zanieczyszczenia. Po zmyciu produktu, moja cera jest gładka, miękka i przygotowana do kolejnych kroków pielęgnacyjnych. Jedną z rzeczy, które uwielbiam w tym produkcie, jest jego delikatny zapach, który relaksuje mnie po długim dniu. Ponadto, "Oczyszczający Maestro" nie tylko demakija, ale także nawilża i odżywia skórę, dzięki czemu jest to dla mnie kompleksowy produkt do wieczornej pielęgnacji.

Masełko ma standardowe dla tego typu produktów opakowanie, w postaci słoiczka. Konsystencja zmienia się pod wpływem ciepła rąk z gęstej w olejową, co pozwala na łatwe i równomierne rozprowadzenie po twarzy. Masełko doskonale rozpuszcza makijaż, w tym wodoodporny tusz do rzęs oraz trwałe pomadki. Skutecznie radzi sobie także z usuwaniem SPF. Po połączeniu go z wodą. produkt zmienia się w mleczną emulsję, którą można łatwo zmyć zarówno przy pomocy dłoni, jak i zwilżonego ręczniczka. Niezależnie od metody zmywania, masełko pozostawia skórę idealnie czystą, bez żadnych pozostałości makijażu. Po zastosowaniu tego produktu skóra jest dobrze oczyszczona i gotowa na kolejne etapy pielęgnacji. Produkt jest wydajny - niewielka ilość wystarczy na oczyszczenie całej twarzy. Dodatkowo, masełko ma bardzo przyjemny zapach. Nie wywołało u mnie podrażnień, zapchania porów, pieczenia oczu czy też skóry. Na pewno jeszcze do niego wrócę.

Masło jak dla mnie ma same plusy. Co najważniejsze - nie zapycha i przy regularnym stosowaniu pory są mniej widczne. Ładnie zmywa się wodą i często stanowi jedyny etap oczyszczania w mojej wieczornej rutynie. Zostawia skórę ładnie nawilżoną. Mam wrażenie, że wspomaga odbudowę BHL i wygładza skórę. Przy okazji fajnie pachnie i ma bardzo niską cenę. Jest stosunkowo wydajne. Z uwagi na to, że mi pasuje i jest raczej tanie, nie miałam okazji korzystać z innych dla porównania. Skoro działa (i do dobrze!) - zostaję przy nim i jak się skończy kupię na pewno kolejne opakowanie.

Masełko do demakijażu od FaceBoom sprawdziło mi się rewelacyjnie. Rozpuszcza nawet mascare ,której wcześniej w żaden sposób nie byłam w stanie domyć. Masełko ma świetną konsystencję, a zapach jest wręcz boski. Jest w dość poręcznym opakowaniu ,nic się nie wylewa ,ani nie wycieka. Produkt jest bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość ,aby dokładnie zmazać cały makijaż. Masełko od FaceBoom zdecydowanie dołączy do grona moich faworytów do zmywania makijażu :))