Pasta ogólnie bardzo fajna. W porządku. Wegańska, a na tym polu naprawdę trudno jest znaleźć coś odpowiedniego dla siebie i zgodnego z sumieniem. Jest jeszcze łatwo dostępna pasta od Himalaya Herbals i Nature On, ale po kremach na dzień i na noc do twarzy od tej pierwszej, pełnych śmieci, które nieźle zniszczyły mi cerę, odrzuciło mnie kompletnie od tej marki. Nigdy jej nie zaufałam - wydawała się niepewna, sprawiała wrażenie podejrzanej. Nie umiała mnie przekonać i przyciągnąć do siebie, a wręcz odpychało mnie od niej. Tylko raz właśnie dosyć spontanicznie złapałam te kremy gdzieś w Lidlu latem dwa lata temu. I - miałam rację. Przeczucie mnie nie myliło. Kompletnie nie było warto. Szkoda czasu, zdrowia, nerwów i pieniędzy. I słów. Oto recenzja w recenzji [ jak u Szekspira : ) - ( Teatr w Teatrze) ] : dno, szlam i dwadzieścia metrów mułu ~ -2 gwiazdki.
A pasta do zębów to wyższy poziom wtajemniczenia, więc naprawdę nie ma co rzucać się na niesprawdzone uprzednio rzeczy, na rzeczy, których nie zweryfikowaliśmy wcześniej.
Kiedyś czytałam o paście, do której producent wsadzał sproszkowane kości Zwierząt, także recykling, ku*wa, na całego! Trzeba ruszyć tyłek i głowę i pilnować takich spraw. Kontrolowanie, dbanie i zwracanie uwagi na to, co pchamy do buzi i wypluwamy do ścieków to nasz zakichany obowiązek, a nie jakiś przywilej.
A producentem Nature On jest Torf Corporation, które niby nie testuje na Zwierzętach kosmetyków, ale testuje na Nich leki, więc Walcie Się Podwójnie drodzy oszuści-mordercy. I kłamcy. Zwyrodnialcy. To samo tyczy się OCZYWIŚCIE Tołpy i tego Cien; Tołpy, która swego czasu też poważnie podrażniła mi twarz, jak żel od Eveline (boże, ten Eveline... : / ) i krem od Perfecty, których działanie, a raczej szkodliwość, już Tutaj opisałam. Także efekty są bliźniaczo podobne.
Właściwa gwiazda tej recenzji, czyli Pasta do Zębów od Jordan Green Clean Cavity Protection, jest Wegańska i Nietestowana na Zwierzętach. Ekologiczna. Na stronie internetowej Rossmanna, po wcześniejszym wyszukaniu, ukaże nam się jej piękna laurka. Ja nie będę jej tutaj przepisywać i udawać, że to moje : ), ale zwrócę uwagę na to, o czym w sumie sama zapomniałam, co mi umknęło przy tych wszystkich zachwytach, a co też jest fajne i godne odnotowania. Mianowicie, pasta nie ma kartonika, co nie powoduje dodatkowego, ZBĘDNEGO, produkowania odpadów. I tak przecież wyrzucamy go zaraz po powrocie do domu, zaraz po jego otwarciu ląduje w koszu. I to pewnie nie w tym na papier.
Zupełnie bez sensu.
Za to posiada ona sreberko, które chroni ją przed wścibskimi nosami potencjalnych kupujących. Pewnie Świstak zawijał : ) No raczej nikt nie odkręca w sklepie past do zębów i nie zagląda, co tam na niego czeka. Nawet ten facet, co w supermarkecie bezpardonowo obmacuje WSZYSTKIE winogrona. To nie żele pod prysznic, które i ja nałogowo otwieram i wącham. A jeśli martwicie się o poziom higieny i czystości produktu, to ja, kiedy byłam jeszcze nieczułym i nieświadomym palantem, kupiłam kiedyś w Rossmannie krem do twarzy na noc od Nivea. I kiedy wróciłam z nim do domu i zaczęłam go rozpakowywać - zdjęłam folię, otworzyłam kartonik, odkręciłam nakrętkę - o to moim zdumionym oczom ukazała się dosyć gruba warstwa kurzu na sreberku. Skąd? Gdzie? Jak? Jakim cudem? Co oni z tym robili!? Och. Ble. Do tej pory to pamiętam : D I co? Oczywiście w myśl zasady: "Przecież nie wyrzucę", zużyłam normalnie do końca. Oczywiście wytarłam go wcześniej i umyłam pod kranem : ) Nic się nie stało. Większą krzywdę zrobiły mi te kremy wywołane do tablicy kilka linijek wcześniej. O, nie ma porównania w ogóle. To był energetyzujący krem na dzień i rewitalizujący krem na noc. Taak... Tak mnie zrewitalizowały i pobudziły jak biegunka i grypa żołądkowa jednocześnie.
Poza tym te opakowania w obecnych czasach są wiecznie jakieś brudne, jak rzeczy z Pepco. Masakra. Ludzie już przestali się czymkolwiek przejmować. To nie telewizor Elemisa z lat osiemdziesiątych. Tylko forsy niezmiennie rządają. Czasami za nic, a czasami za ściągniętą i mocno podrażnioną cerę.
Pasta jest w bardzo okazyjnej regularnej cenie i jest niezwykle dostępna. Kosztuje 13,99zł w Rossmannie i chyba tylko w tym środowisku występuje. Rzadko odwiedzam inne drogerie, ale nawet jeśli mam rację i tak rzeczywiście jest, to nie oszukujmy się, Rossmannów jest tak dużo jak Biedronek. Więcej jest tylko kościołów. U mnie, w moim Radomiu, w promieniu kilometra mam kilka, a w odległości dwustu metrów od domu są dwa. Po dwóch stronach jednej ulicy. Jak przystanki autobusowe. Rossmanny, nie kościoły. Tych jest więcej : ( Sąsiaduję z zakonnicami... Zatem myślenie o produkcie, który występuje tylko w jednej sieci drogerii, jako mało dostępnym, jest jakieś upośledzone i niepoprawne. Ale nie politycznie, więc to już coś : )
Nie podoba mi się jednak, że pasta wchodzi w za małą interakcję z zębami. Jest tak bardziej obok zębów, jak z nimi. I nie potrzebuję tu wcale cudzysłowów. Nie czuję, by je otulała i wchłaniała się jak krem nawilżający, przez co mam wrażenie, że zęby nie są wystarczająco umyte. Wydaję mi się, że są muśnięte tylko z wierzchu, a pasta działa zbyt powierzchownie. Ale może to być tylko moje MYLNE wrażenie wynikające z konsystencji i naturalnego składu pasty, która przez to/dzięki temu nie będzie się szalenie pienić jak inne radioaktywne pasty i będzie dawała takie odczucia. Działać jednak działa, bo jak nie miałam nigdy problemów z próchnicą, tak nie miałam ich dalej stosując tę pastę, więc co obiecuje, to spełnia.
Brakowało mi jednak mocnego smaku i wyraźnego akcentu na koniec. Też nie lubię, gdy pasta wyciska mi łzy z oczu jak cebula, ale jednak podskoczyć z wrażenia przy tym zlewie to bym chciała. Bowiem często wieczorem łapałam się na tym, że dopadała mnie myśl: "Myłam ja już te zęby na noc?" Nie czułam tej mięty w ogóle i nie pamiętałam czy już je myłam, czy jeszcze nie : D Zwykle okazywało się, że tak, ale to nie o to chodziło. Wróciłam nawet do gum, których nie żułam od lat, a znaleźć jakieś nie z kosmosu, to też jest nie lada wyzwanie. Także mogliby tak od Serca dosolić tą miętą ( "dosolić miętą" - nowy związek frazeologiczny? : D ). Możnaby też ruszyć głową i zrobić wersję light i normal na przykład. Ta "normal" byłaby właśnie trochę mocniejsza, wyraźniejsza, dająca kopa. Z przytupem. Wersja light byłaby tą delikatniejszą, leciutką, dla bardziej wrażliwszych. Możnaby Urożnorodnić tę ofertę. Każdy jest inny - wszystkim nie dogodzisz. Wiadomo. Ale możesz spełnić oczekiwania, prośby, marzenia, nadzieje kilku z tych "wszystkich", więcej niż tylko jednej strony : )
Pozdrawiam. Dbajmy o siebie i innych.
Jest też wersja dla dzieci : )
Bye Bye. Buziaki.
Zalety:
- Wegański, Krótki, Naturalny skład;
- Nietestowana na Zwierzętach;
- Naprawdę EKOLOGICZNA. Polecam
- jeszcze raz informacje na stronie
- internetowej sieci drogerii Rossmann i tę
- piękną laurkę wystawioną temu
- produktowi.
- Są również ładne obrazki i
- filmik, można sobie także pooglądać : );
- Dostępność;
- Cena;
- Istnieje też w wersji dla dzieci, jeśli kogoś
- to interesuje;
- Pojemność;
- Wizerunek : ).
Wady:
- Ja bym wzmocniła jednak smak i zwiększyła efektowność, jeśli chodzi o pienienie się pasty i jej rozchodzenie się po zębach.
- Ale nie będę naciskać, nie będę się czepiać. Produkt i tak reprezentuje już naprawdę wysoki poziom i jest wspaniały ze swoją polityką działania i pomysłowością.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie