Pyunkang Yul Intensive Repair Cream Nawilżający krem ​​regenerujący

Zachęcona innymi kosmetykami marki, na etapie świadomego doboru kremu względem potrzebnych mi składników aktywnych, postawiłam na ten krem. I od pierwszego użycia wiedziałam, że to dobry wybór. Mam skórę suchą, z tendencją do przetłuszczania i niedoskonałościami, a do tego po 30-stce i zmarszczek - tak więc wymagań skóra ma wiele, i ten krem pięknie wypełnia moją pielęgnację, stanowiąc jego bazę. Dba o to, co najważniejsze - głębokie nawilżenie, regenerację, odbudowę warstwy lipidowej. U mnie sprawdza się zarówno wraz z serum na noc, jak i w małej ilości na dzień, gdy skóra jest bardziej podrażniona (np. aktywnośc na zewnątrz, kwasy). Twarz jest gładka, nawilżona, promienna - nawet skóra wokół oczu. Krem jest bezzapachowy, ma prosty, naturalny skład, minimalistyczne piękne opakowanie - zdecydowanie sprawdzi się dla osób, które efektu WOW szukają w działaniu, i lubią minimalistyczne smaczki. Jako element świadomej, wieloetapowej pielęgnacji - polecam z czystym sumieniem :) Krem robi dobrze skórze.

Moja skóra - dojrzała, mieszana. Policzki bywają przesuszone, bo stosuję retinol (2%). OPAKOWANIE Wzorowe! Minimalistyczne, estetyczne i ekologiczne. Kartonik malutki. Słoiczek ledwie się w środku mieści, nie ma żadnych pustych przestrzeni. Myślę, że wszyscy znamy wielkie pudełka z mnóstwem tekturek w środku. Tu tylko to co niezbędne. Ładny słoiczek z niebieskiego szkła. SKŁAD Firma szczyci się prostymi składami. Tu masło shea i makadamia. Peptydy, ceramidy, gliceryna. KONSYSTENCJA Dość gęsty, ale kremowy (nie maść). Rozprowadza się łatwo. Nie wchłania się bez śladu (tego nie lubię), ale pozostawia poczucie że skóra coś dostała. Bez zapachu (super, bo zapachy w kremach choć czasami przyjemne, z czasem mogą być męczące). DZIAŁANIE Znakomity krem nawilżająco-natłuszczający. Używam wieczorem, po serum z retinolem. Stosuję też rano pod makijaż (serum z C, serum z peptydami i krem). Na krem jeszcze krem z UV. Potem krem BB lub CC. Nic się nie roluje. Krem nie podrażnia. Jego nazwa Intensive Repair jak się domyślam jest związana z działaniem na barierę skórną. Rzeczywiście pozwala na zachowanie zdrowej bariery nawet przy mocnym stężeniu retinolu. Krem jest dobry na zimę, choć na bardzo mroźne, wietrzne dni może być niewystarczający. Przynajmniej ja wolę tłustszą warstwę. PODSUMOWUJĄC Bardzo dobry krem. Cudów nie robi. Ale od cudów mamy serum, a krem ma skórę chronić i nawilżać. Na duży plus opakowanie.

Krem kupiłam za nieco ponad 60 zł. Gramatura to 50 ml, trochę mało jak na krem regenerujący. Wiedziałam, że będę używać go na noc ze względu na bogatą konsystencję. W praktyce kosmetyk bardzo szybko się wchłania. Zostawia skórę miękką. Często używałam go na policzki pod makijaż. Krem nie zatyka porów, nie podrażnia i nie posiada zapachu. Jest najbardziej treśviwy ze wszystkich kremów Pyunkang. Cieszą mnie ceramidy w składzie, bo faktycznie krem delikatnie regeneruje. No właśnie. Kończę słoiczek, dlatego mam już swoją opinię na temat tego produktu. Pomijając średnio higieniczną kwestię słoiczka, to krem nie jest intensywnie nawilżający. Owszem działa regenerująco, ale jest to tak zwany efekt do zmycia. Obojętnie czy myję twarz rano czy robię demakijaż, to twarz po stosowaniu tego kremu nadal jest sucha. Nie szukam doraźnych produktów. Uważam po czasie, że kosmetyki PY mimo iż są hipoalergiczne, czyli odpowiednie dla mojej wrażliwej skóry, to działają bardzo po łebkach. Nie kupię ponownie tego kremu, bo szukam czegoś bardziej skoncentrowanego.