Fajny, codzienny zapach.
Powiem wam szczerze, że po opisie nut zapachowych spodziewałam się czegoś odmiennego - ale wcale nie oznacza to, że zawartość tego uroczego, podłużnego flakonika mnie rozczarowała, bynajmniej!
I choć nie ma tutaj tajemnicy, seksapilu, fajerwerków i olfaktorycznego orgazmu, to jest tutaj coś, co cenię w perfumach, zwłaszcza tych tzw. casualowych - uniwersalność i niezaprzeczalny urok. Donna Born in Roma Yellow Dream są idealnym przykładem perfum codziennych - perfum odpowiednich do pracy, na zakupy czy na uczelnię.
Tuż po rozpyleniu perfum uderza w nos eksplozja cytrusowego soku - jest tak kwaśny, że aż słodki, a przy tym jest zaskakująco kremowy - to zapewne robota róży, komponentu, który lubię w perfumach, choć oczywiście wszystko zależy od ''sposobu podania''. Tutaj wyszedł ten mariaż naprawdę pięknie - różano-cytrusowy obłok jest orzeźwiający, chłodny i niezwykle przestrzenny, zaś piżmowa baza otula nas kremowością i dodaje pazura oraz odrobiny ciepła. Całość (zwłaszcza w późniejszym czasie) kojarzy mi się z moimi ulubionymi 212 od Herrery - naturalnie, nie są one identyczne, ale ta piżmowo-cytrusowa nuta tak właśnie mi się kojarzy - i różnica jest taka, że Donna Born in Roma YD nie są mydlane, w żadnym razie!
Są one również słodsze od 212 i co za tym idzie, dla wielu kobiet są dzięki temu bardziej przystępne.
Mamy więc kompozycję wręcz skrojoną na co dzień. Lekką, zwiewną, kobiecą i uroczą. Prostą, ale porządnie ukręconą.
Ze średnią projekcją i trwałością, bo nie ciągną się ogonem i trwają na skórze przez jakieś 5h, ale mimo to, noszę je z ogromną przyjemnością. Co ciekawe, wzbudzają zainteresowanie i są zdecydowanie komplementogenne - aż jestem w szoku, że coś tak niepozornego może się aż tak podobać! Słowem - niby nic wielkiego, widać minimalizm w składnikach, a jednak Valentino stworzył zapach, który jest noszalny i naprawdę ładny - a to nie jest takie łatwe, wbrew pozorom ;).
Jeszcze wtrącę słówko o flakonie - piękny i dopracowany, na mojej toaletce wygląda ślicznie i jestem ciekawa standardowych pojemności.
Reasumując - jestem zadowolona z faktu, że było mi dane poznać te perfumy. Tak, jak wspominałam na samym początku mojej recenzji - nie są to może wyżyny perfumiarskiej sztuki, ale lubię mieć w swojej kolekcji zapach, którym mogę pachnieć zawsze i wszędzie, niezależnie od pory roku, dnia czy mojego nastroju. A komplementy otrzymywane za ten zapach tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że mają swój urok i pasują do mnie.
Warto je poznać, naprawdę <3
*Dziękuję Klubowi Recenzentki za możliwość wzięcia udziału w teście miniatur perfum Valentino*.
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl