Bespoke London Spiced Pear & Warm Amber EDP 

Zdecydowanie polecam je latem, nie tylko zimą. Sprawdzą się w ciągu dnia, ale też na wieczorną randkę. Wiem, że otoczenie je wyczuwa, także mają ogon i na pewno są wyczuwalne przez innych. Co do Trwałości, ja mam tendencje do psikania się kilka razy na dzień, także nie wiem, ile godzin utrzymują się na ciele. Ja czuję je jeszcze na drugi dzień, na włosach, jak i ubraniach. Perfumy te są takie słodkie, mocne, zarazem z pazurem. Nie potrafię określić w którą stronę idą, ale na pewno przeważają w stronę owocowych z pazurem. Otrzymałam je w prezencie, ale z tego, co patrzyłam na promocji można je wyhaczyc za ok. 70/80 zł, za tą cenę jak najbardziej bym się na nie skusiła. Warto spróbować dla samego testu. Nie są mdłe, nie są chemiczne, nie są "alkoholowe", nie są takie syntetyczne. Przynajmniej dla mnie.

Perfumy dostałam w prezencie, a na samym początku zwróciłam uwagę na tą matową buteleczke, jest naprawdę ładna, prosta ale rzuca się w oczy. Nigdy nie miałam takich perfum słodkich oprócz tych Ping Sugar od Aquoliny (niestety zdążyłam się popsikac może z 10 razy, do czasu aż mi się zbiły a później już ich nie kupiłam), a to dlatego, że zawsze stawiałam na perfumy mocne, z pieprzem, z piżmem, skórzane, ziołowe itd (nawet latem). Tutaj się pozytywnie zaskoczyłam, mają to "coś". Jest pazur, jest ogon, są mocne ale zarazem słodkie, ciepłe, otulające. Co to trwałości - wiem, że czują je inni, ja na sobie czuje je praktycznie cały dzień a na ubraniach i włosach jeszcze na drugi. Ja mam tendencje, że w ciągu dnia kilka razy sobie perfumy dopsikuje, więc tak naprawdę e to też nie wiem ile godzin się trzymają. Polecane są raczej na jesień/zimę w ciągu dnia, ja się nie zgodzę. Nie wiem, jak będzie zimą, ale aktualnie latem, pachną bardzo dobrze. Ja po prostu nie rozrabniam się na pory roku, czy dni/wieczory. Kiedy mam ochotę na dane perfumy, to po prostu się nimi psikam. No może odpadają te z cynamonem i goździkiem latem, ale reszta jak najbardziej. Te też pachną dobrze w ciągu dnia jak i wieczorem. Zdecydowanie polecam, jeśli szukacie czegoś trwałego, słodkiego ale zarazem mocnego!

Kupiłam perfum na promocji za 49 złotych i nie żałuję. ma bardzo przyjemny, słodkawy i intensywny zapach, zostawiający za sobą odczuwalny długi ogon. Początkowo rzeczywiscie czuć tu gruszkę, ale z czasem przechodzi ona raczej w nuty bliższe wanilii. Na plus zaliczam też wielkość buteleczki, bo nawet uzywając perfum intensywnie nadal nie zużyłam nawet jej połowy.

Dla mnie Spiced Pear to miks surowej gruszki w imbirze ze słodkimi akordami. Powiedziałabym, że w otwarciu gruszka jest wręcz niedojrzała i zimna, ale całość szybko ociepla się w sposób przyjemnie gładki. Czuć tu kwiatowe podłoże i czającą się w tle wetiwerię. Bukiet ma w sobie słodkawy niuans, ale nie jest to typowa kategoria gourmand, a raczej balsamiczno-waniliowa aura. Bursztyn robi robotę. W miarę rozwoju woń blenduje się w miły dla nosa i otoczenia aromat. Jest subtelnie słodko, lekko kwiatowo i bardzo, ale to bardzo dyskretnie trawiasto-drzewnie za sprawą duetu wetiweria-ambra, który nadaje perfumom fajnego i troszkę gryzącego smaczku. Parametry oceniam jako średnie. Po 4-5 godzinkach wymagana jest ponowna aplikacja, za to ogona im nie można odmówić. Spiced Pear & Warm Amber to atrakcyjna propozycja dla osób, które szukają zapachu wszechstronnego pod względem okazji i pory roku (jedynie w upalne lato może nieco zmęczyć). Waniliowo-bursztynowo-gruszkowe połączenie dało przyjemny efekt, który z pewnością przypadnie do gustu szerokiemu gronu odbiorców.

Zwróciłam uwagę na ten perfum w Rossmanie przez intensywny kolor buteleczki, który skojarzył mi się z perfumami, których używałam na przełomie gimnazjum/liceum. Pamiętam, że tamten perfum dostałam od kuzynki był z Avonu i miał w składzie porzeczkę i był bardzo interesujący (przynajmniej tak mi się wtedy wydawało :D). Od tamtego czasu co jakiś czas wspominam sobie ten perfum dlatego od razu zwróciłam uwagę na ten w sklepie. Przez kolor buteleczki byłam pewna, że będzie mieć w składzie porzeczkę jakie było moje zdziwienie kiedy po powąchaniu poczułam coś zupełnie innego ale też znajomego. Kupiłam perfum i przez kilka dni zastanawiałam się skąd znam ten zapach...aż nagle sobie przypomniałam, że takie nuty zapachowe ma YSL Black Opium. Zapach jest bardzo ładny ale nie polecam go jeśli trenujecie podczas treningu kiedy skóra się poci czuję go jeszcze bardziej i trochę mdli mnie od takiej intensywności. Perfum jest ciepły ale taki z pazurem no i zostawia za sobą ogon. Jest bardzo trwały. Kiedy trochę wywietrzeje nie czujemy już zapachu gruszki, kwiatu pomarańczy czy też ciepłego piżma a bardzo ciepłe akordy wanilii. Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem producenta, że zapach jest subtelny. Zapach jest wyrazisty na tyle, że nawet ja długoletnia fanka mocnych perfum np. chanel coco noir nie mogę używać go codziennie bo bywa za mocny i drażniący chociaż ładny :D.