Kiedy tylko światło dzienne ujrzała linia Star Secrets, zapragnęłam mieć tę pomadkę, a konkretnie 101 Diamond. Tak się szczęśliwie złożyło, że na instagramowym profilu Wizażu wygrałam kilka kosmetyków tej linii, w tym upragiony odcień pomadki. Makijaż ust jest dla mnie bardzo ważny. Lubię wyraziste kolory, chociaż ostatnio zaczęłam eksperymentować z tymi delikatniejszymi.
Nie napisze nic odkrywczego w kwestii opakowania- no jest po prostu przepiękne, idealne. Lustrzane, w kolorze różowego złota skutecznie przyciągnie wzrok każdej sroki. Ciężkie i masywne, wykonane z najwyższej jakości materiałów. Wielokrotnie nosiłam je w torebce i kieszeni i nie powstała ani jedna ryska, napisy się nie zmazały, a kolor nie wyblakł. Jest poręczne, chociaż dość duże i kanciaste. Zatyczka magnetyczna, bardzo uprzyjemnia proces otwierania i zamykania. Jeszcze większe wrażenie zrobił jednak na mnie sztyft. Z tak pięknym tłoczeniem jeszcze nigdy się się spotkałam. To trzeba koniecznie zobaczyć. Jest dobrze osadzony, a mechanizm wysuwający go działa do samego końca bez żadnego zarzutu.
Jak już wspominałam posiadam kolor 101. To bardzo ładny, dziewczęsny (żeby nie powiedzieć cukierkowy, bo aż tak to jednak nie) róż. Pomadka bardzo przyjemnie pachnie. To delikatna, słodka, kwatowo-owocowa woń. Po kilkunastu minutach albo wietrzeje, albo się do niej przyzwyczajamy, w każdym razie staje się niewyczuwalna. Nie pozostawia żadnego posmaku w ustach. Konsystencja jest kremowa, nie sprawia żadnych problemów podczas aplikacji. Nie topi się pod wpływem ciepła, ale również zimą dobrze transferuje się na usta. Niestety uważam, że jej największą wadą jest bardzo słaba pigmentacja. Nawet nałożona w dużej ilości (chociaż formuła na to nie pozwala) jest mało widoczna. Półtransparenty efekt to moim zdaniem określenie i tak na wyrost. Ma za to bardzo ładne, błyszczące wykończenie i jest to blask, który nie pochodzi z drobin, co się bardzo chwali, bo ja akurat za nimi nie przepadam. Wydajność oceniłabym na czwórkę. Ogólnie nie kończy się jakoś zatrważająco szybko, ale z powodu słabej pigmentacji nakładałam jej dość sporo i to zużycie jest jednak zauważalne. Uważam, że jak na tę jakość cena jest wygórowana. Moim zdaniem jest warta maksymalnie 40 zł, a kosztuje grubo ponad 50.
Nie sposób nie wspomnieć tutaj o jej największym plusie. Ma naprawdę bardzo dobre działanie pielęgnacyjne. Oczywiście nie wysusza, nie podrażnia ust, jest też niesamowicie komfortowa w noszeniu, nie ściąga. Moim zdaniem też nawilża, po całym dniu noszenia pozostawia je w dobrym stanie. Trwałość pomadki nie jest niczym zaskakującym i wynosi około 2-3 godziny. W dużej mierze zależy od tego, czy coś pijemy, jedzenie oczywiście usuwa ją całkowicie. Jest to jednak formuła kremowa i nie zaliczam tego do minusów. Do plusów jednak też nie, bo znam kremowe pomadki o lepszej trwałości. Można ją spokojnie dokładać przez cały dzień i nic się złego nie dzieje. Formuła dobrze trzyma się konturu ust, nie wylewając poza niego. Niestety lubi przechodzić na zęby. Oczywiście można tego łatwo uniknąć, aplikując ją w minimalnej ilości, jednak jak już wspominałam pigment mi na to nie pozwalał. Tak samo duża ilość produktu powoduje, że wchodzi on brzydko w załamania ust. To po jakimś czasie znika, kiedy pomadka się zjada. Czyli w jej przypadku im mniej tym lepiej. Szkoda, że tak niewiele zabrakło, żeby spełniła moje oczekiwania. Przyjemnie mi się jej używało, chociaż denerwował trochę fakt, że musiałam stale kontrolować wygląd.
Zalety:
- ładny kolor 101 Diamond
- pięknie błyszczy, bez drobinek
- ma właściwości pielęgnacyjne, nawilża i nie wysusza
- ładnie , estetycznie się "zjada"
- dobrze trzyma się konturu ust
- komfortowo się nosi
- można ją dokładać w trakcie dnia
- przepiekne opakowanie
- jeszcze ładnieszy sztyft
- przyjemny, delikatny zapach
- niezła wydajność jak na tak kremową formułę
Wady:
- słaba pigmentacja
- zbiera sie w załamaniach ust
- przechodzi na zęby
- wygórowana cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie