Wibo Styling Brow Soap Koloryzujące mydło do stylizacji brwi

Kupiłam je z ciekawości, na szczęście w promocji, ale i tak szkoda pieniędzy. Przez pierwsze dwa tygodnie jakoś jeszcze działało - ale tylko jako wzmocnienie efektu kredki, co jest zupełnie niezgodne z tym, co obiecuje producent... Potem zastygło na wierzchu, a po kilku tygodniach na powierzchni wygląda bardzo podejrzanie. Wytrącił się szary osad, który przypomina małą pleśń. Nie wiem, co to jest, wolę nie ryzykować. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Do kubła.

To moja pierwsze mydełko do brwi i...nie czuje się zadowolona. Kupiłam ten kosmetyk ponieważ w drogerii nie znalazłam nic lepszego, a chciałam zmienić mój dotychczas wykonywany makijaż brwi. Oczywiście, że słowo "koloryzujący" powinno dać mi do myślenia, jednak postanowiłam spróbować. Zobaczyć czy to nie jest stwierdzenie postawione nad wyraz. No i się przekonałam! Mydełko zapakowano w malutki, 4,5 ml słoiczek, z plastikowym dekielkiem. Otwieranie go i zamykanie nie sprawia problemu. Aby produkt się nie ubrudził i za szybko nie wysechł został zabezpieczony dodatkowym plastikiem. Po dostaniu się do środka, oczom ukazuje się mocno zbita, czarna o brązowym połysku, maź. W dotyku jest lepka i ciągnąca. Naprawdę trudno się ją nabiera na szczoteczkę. Nie ma zapachu - czy to dobrze czy nie, osobiście mi wszystko jedno. Aplikacja mydła nie jest łatwa. Trzeba wiedzieć ile nabrać produktu, bo przy większej dawce brudzi brwi. Praca z nim musi być dynamiczna, gdyż kosmetyk wysycha już po krótkiej chwili. Tutaj nie ma czasu na błędy i rozmyślanie jak ułożyć niesforne włoski, tutaj trzeba działać inaczej mydełko wyschnie na mur beton, a brwi pozostaną w postaci jaką udało się wypracować. Moje brwi są ciemne, więc kolor mydełka nawet się do nich dopasowuje, jednak to muszą być naprawdę małe ilości produktu. Uspokajam, ten metaliczny brązowy połysk jaki ma nie "ozdabia" brwi, dlatego wszyscy Ci którzy martwią się, że po zastosowaniu mydełka będą świecić brwiami jak cekinowa spódnica na sylwestrze, to mogą być spokojni. Mydełko tylko je przyciemnia. Plusem jaki udało się mi znaleźć jest trwałość. Kosmetyk trzyma w ryzach włoski cały dzień. Sądzę, że to dobry produkt dla osób które borykają się z niesfornymi "kłaczkami". Może sprawdzić się na siłowni, bądź innych miejscach gdzie pot leje się strumieniami, ponieważ produkt trudno się zmywa. Podsumowując. Już rozglądam się za innym kosmetykiem tego typu, bo to nie znalazło miejsca w moim sercu. Jak na pierwszy raz z mydełkiem do brwi była to ogromna wtopa i wiem, że ponownie nie kupię tego produktu.

Kupiłam to mydełko zupełnym przypadkiem. Poszłam po kredkę do brwi z tej samej firmy i moim oczom ukazało się to mydło. Korzystałam już z mydełka z Eveline, ale ono było przezroczyste, a moje brwi są niestety rzadkie i cienkie, więc muszę na nie nałożyć chcąc nie chcąc trochę koloru. Była promocja, więc wrzuciłam do koszyka obydwa produkty: i kredkę i mydełko. O ile kredka się spisuje świetnie, to to mydełko to jest jakaś porażka i pomyłka. Nie wiem czy trafiłam na jakiś zaschnięty, otwierany wcześniej produkt (nie były zerwane te tasiemki, które są zakładane na nowy produkt, więc teoretycznie powinno być z nim wszystko w porządku), ale to mydełko obrzydziło mnie już po otwarciu. Konsystencja jest klejąca (jak to w mydełkach bywa) ale jest też strasznie ciągnąca, ciężka i niewygodna we współpracy. Na pierwszy rzut oka produkt wyglądał jak resztki peelingu kawowego albo jakaś brudna nieregularna plama. Na opakowaniu sugerują, żeby nakładać produkt grzebykiem (takim jak od mascary) ale u mnie graniczy to z cudem. Grzebyk przykleja się do pomady, produkt nierówno się na nim rozprowadza, a używając grzebyka brudzę sobie tym mydełkiem całą brew i okolice. Kolor zostawia tak na prawdę gdzie mu wygodnie. Więc połowa brwi jest dalej pusta. Mydełko ładnie utrzymuje brwi na miejscu i to by była jego jedyna zaleta. Próbowałam nałożyć je również pędzelkiem do brwi (a dokładniej używam ściętego pędzelka do eyelinera w tym celu) i wtedy wyszło jako-tako, ale dalej efekt nie był satysfakcjonujący. Podsumowując, więcej na pewno po ten produkt nie sięgnę.

Stylizacja brwi przy użyciu mydełka staje się coraz bardziej popularna. Wielokrotnie słyszałam od znajomych oraz na mediach społecznościowych o takiej formie skutecznego utrwalania brwi, więc przy pierwszej lepszej wizycie w drogerii kupiłam z ciekawości to mydełko, ponieważ moją uwagę przyciągnęła jego niska cena. Mam ciemne i dosyć grube brwi, które często wymagają jedynie przeczesania, aczkolwiek lubię efekt delikatnej stylizacji i testuję nowe produkty, które mogłyby w dosyć naturalny sposób podkreślić wyrazistość brwi. Wiązałam duże nadzieje z tym produktem, zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie kupowałam takich produktów. Produkt umieszczony jest w małym słoiczku, w bardzo zbliżonym designie, w jakim prezentowane są inne produkty marki Wibo, np, pomady. Szata graficzna jest bardzo prosta - widzimy nazwę marki oraz nazwę produktu. Po otwarciu słoiczka, ukazała się stwardniała struktura niniejszego mydełka. Wyglądało ono tak, jak zaschnięta pomada do brwi. Aby wydobyć chociaż odrobinę produktu, musiałam nieco się natrudzić poprzez kilka mocniejszych pociągnięć szczoteczką do brwi. Gdy udało się wydobyć mydełko, w dalszym ciągu wyglądało jak resztki zaschniętej pomady. Gdy próbowałam je nałożyć, to te resztki nieestetycznie przyklejały się do skóry oraz do brwi. Podejmowałam jeszcze kilka prób walki z "mydełkiem", jednak nic specjalnego poza przyciemnianiem i tak ciemnych brwi nie robiło. Choć produkt ten utrzymywał się na brwiach i ciężko było go domyć, to jednak miałam zupełnie inne względem niego oczekiwania. W żaden sposób ten produkt nie przypomina mydełka, tylko zaschniętą pomadę. Niestety żałuję tego zakupu i nie polecam sięgać po ten produkt. Szkoda czasu i pieniędzy.