Asoa Podkład mineralny kryjący sypki 

Szukałam nowego podkładu mineralnego, po wycofaniu podkładów pixie, które kochałam za oliwkowo-żółte odcienie i anabelle, które przestały mi odpowiadać po zmianie składu. Do wyboru mamy 8 odcieni. Gdy nie buduje większego krycia, golden light całkiem dobrze dopasowuje się do mojej skóry. Podkład jest dobrze zmielony (mam wrażenie, że bardziej niż anabelle). Początkowo obawiałam się, że będzie zbyt suchy i będzie podkreślał nierówności czy pory, ale przy dbaniu o odpowiednią pielęgnację i nakładaniu drobnymi warstwami, nie wysusza i dość dobrze stapia się ze skórą. Fajnie współgra SPF chemicznym od asoa. Wykończenie nie jest matowe czy suche, nie czuć go na skórze. Nie podrażnił, nie zapchał, nie wysuszył. Ma prosty skład bez talku. Jak to bywa z minerałami, ich wygląd i trwałość w dużej mierze zależy od tego jak przygotujemy wcześniej skórę i od sposobu nakładania. W dni kiedy nie zadbałam o odpowiednie nawilżenie lub zaniedbałam złuszczanie w niewielkim stopniu podkreślał suche skórki itp. Krycie określiłabym jako lekkie do średniego, które można budować. Do przykrycia niedoskonałości przyda się korektor, choć nakładany małym pędzelkiem, punktowo na niewielkie zmiany też całkiem dobrze sobie radził. Nie nakładam go pod oczy. Jeśli chodzi o trwałość nie widzę różnicy pomiędzy nim, a anabelle. Po kilku godzinach widać, że zaczyna znikać ze skrzydełek nosa, ale ładnie się ściera, nie zostawiając plam. Przy codziennym nakładaniu 1-3 cienkich warstw jest wydajny. Na promocji można go dorwać za około 40 zł. Ogólnie jest okej, choć liczę, że z czasem pojawi się więcej bardziej oliwkowo-złotych odcieni :)