Bardzo ładnie kryje, ale niestety ma kilka wad które go dyskwalifikują.
Kosmetyki do makijażu o mineralnych, naturalnych formułach już od dłuższego czasu robią coraz większą furorę i są stosowane przez coraz to większą liczbę osób. Sama w końcu postanowiłam sprawdzić, o co z tym wszystkim chodzi zwłaszcza, że jestem fanką roślinnych składów i staram się unikać zbędnej chemii w mojej pielęgnacji, więc dlaczego by nie podciągnąć tego również do makijażu. W pierwszej kolejności zdecydowałam się na najbardziej basic produkt, czyli oczywiście podkład. Wybrałam ten od marki Kobo, gdyż jest łatwo dostępny w drogerii stacjonarnej Natura, a ja fanką kupowania podkładów przez Internet nie jestem, gdyż przed zakupem lubię dokładnie sprawdzić kolor mojego kosmetyku.
Podkład zamknięty jest w małym, wykonanym z plastiku słoiczku o pojemności 7 gram. Znajdujący się na nim motyw graficzny jest bardzo prosty, jak na tego producenta przystało. W centralnej części wieczka opakowania znajdziemy jedynie wypisaną za pomocą białej czcionki nazwę produktu oraz logo marki. Samo wieczko ma czarny kolor. Denko słoiczka jest całkowicie przeźroczyste. Kolor mojego podkładu to 02 Gold, czyli taki neutralny beż, który jednak okazał się dla mnie minimalnie za ciemny, jednak w świetle znajdującym się w drogerii był idealny. Trochę szkoda, jednak wystarczyło go poprowadzić również na szyję oraz dekolt i całość prezentowała się nie najgorzej.
Kosmetyk aplikowałam na początku w taki sposób, jaki zaleca producent, czyli kolistymi ruchami za pomocą pędzla. Ta metoda jednak niezbyt zdała u mnie egzamin i twarzy wyglądała, jakby podkład nie za bardzo ujednolicił jej kolor. Ja preferuję nakładać go pędzlem bądź gąbeczką czy nawet puszkiem jednocześnie wklepując go w skórę. Ewentualny nadmiar zawsze możemy strzepać z buzi. Moim zdaniem krycie tego podkładu przy takiej formie aplikowania go jest bardzo dobrze, średnie plus a nawet można je określić jako pełne. Buzia wygląda bardzo gładziutko, jak po użyciu photoshopa, co było dla mnie sporym, ale pozytywnym szokiem. Mamy tutaj do czynienia z matowym wykończeniem wpadającym w satynkę. Jak dla mnie tego typu produkt z zasady nie wymaga przypudrowania, jednak ja musiałam to robić, ponieważ moja cera bardzo szybko zaczynała się w nim wyświecać w sposób, który nie lubię, a wspomnę, że mam skórę suchą w kierunku normalnej, więc nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdybym miała cerę raczej tłustą. Nałożenie pudru na typowo pudrowy kosmetyk skutkowało u mnie tym, że czułam się bardzo ciężko, czułam, że makijaż leży na buzi, a bardzo nie lubię tego efektu, który jest typowym efektem maski. Próbowałam aplikować ten podkład na morko, czyli wysypywać go na wewnętrzną stronę denka i intensywnie spsikać mgiełką utrwalającą tak, aby miał w miarę płynną formułę, ale odbiera mu to krycie, a dodatkowo w ciągu dnia może się ciastkować czy rolować.
Przy tym podkładzie zauważyłam jeszcze jedną wadę. Czasami nakłada się bardzo nierównomiernie, widać dokładnie gdzie przykładaliśmy pędzel z dołożoną dawką kosmetyku. Nie wiem od czego to zależało, bo raz kosmetyk wyglądał satynowo i gładko, raz lekko się ciastkował, a innym razem miał na sobie wiele smug.
Jak dla mnie produkt ten nie jest zły, jest po prostu chyba nie dla mnie, co nie oznacza, że zniechęcił mnie do testowania podkładów mineralnych i innych produktów o takiej formule. Daje mu mocną czwórkę, bo pomimo kilku wad podobał mi się poziom krycia i to, jak potrafił gładko wyglądać.
Zalety:
- Wydajność
- Bezzapachowy
- Mocne krycie
- Potrafi bardzo gładko wyglądać na skórze
Wady:
- Szybko się wyświeca nawet przy cerze suchej i normalnej
- Czasami nierównomiernie się aplikuje
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie