Lirene Dermoprogram Power of Plants, Olejek-pianka do demakijażu `Rose` 

Ładnie pachnie. Ma wygodną pompkę. Domywa każdy rodzaj makijażu. Idealny jako 1 etap zmywania spf. Nie szczypie w oczy. Jest bardzo wydajna. Ma super cenę. Kupię kolejne opakowanie

Produkt ma konsystencję rzadkiego, nietłustego olejku, który bardzo łatwo rozprowadza się na twarzy. Skutecznie rozpuszcza makijaż. Pod wpływem masażu/wcierania, olejek zamienia się delikatną piankę/mleczko, którą można bez trudu usunąć z twarzy wraz z makijażem. Produkt nie pozostawia po sobie tłustej warstwy, co dla mnie jest najważniejsze. Dla mnie jest to produkt, który sprawia, że pielęgnacja staje się przyjemniejsza.

Cena regularna: 25,99 zł Pojemność:145 ml ❄️gęsta konsystencja zamieniająca się w piankę ❄️przyjemny kobiecy zapach ❄️wygodna pompka ❄️nie szczypie w oczy ❄️nie podrażnia ❄️dobrze zmywa makijaż ❄️radzi sobie też z produktami wodoodpornymi

Bardzo lubię olejkowe formuły w demakijażu, a ostatnio zainteresowałam się tymi emulgującymi(czyt.olejki myjące oraz do demakijażu). Ten z Lirene mnie zainteresował-olejek, który emulguje do pianki? Mając cerę tłustą bardzo dużą uwagę zwracam na to by dokładnie oczyścić twarz z resztek makijażu, ale także produktów do jego zmywania. Dlatego recenzowany kosmetyk uznałam za warty wypróbowania. Produkt ma formułę gęstego, ale przezroczystego żelu. Na skórze nieco się ślizga, ale nie spływa z niej jakoś uporczywie. W kontakcie w wodą staje się biały, jakby emulsyjny i dosyć łatwo się spłukuje, chociaż ja do uczucia pełnej czystości potrzebuję umyć buzię dodatkowo klasycznym żelem z detergentami lub emulsją myjącą(typu Ziaja Med Lipidowa lub Physiogel), bo mam wrażenie, że Lirene zostawia oblepiającą warstwę. Używam go do demakijażu-niewielką ilość rozprowadzam na opuszkach palców, a następnie masuję skórę. Ładnie wszystko rozpuszcza-mocniejsze tusze, wyraziste eyelinery, koreańskie BB kremy czy mocniej kryjące podkłady. Daje też sobie radę ze ściągnięciem tego wszystkiego bez używania wacików-po prostu trzeba dłuuuużej i cierpliwie pomasować, ale serio wszystko zejdzie bez żadnych zatajonych resztek kolorówki. Pachnie, dla mnie nie jest to jakiś rzucający się w nos zapach, który można określić. Może rzeczywiście troszkę różany, na ten plastikowy sposób. Problemy z tym produktem mam dwa, a w sumie nawet trzy. Dwa dotyczą wpływu na moją skórę-ten olejek bardzo podrażnia skórę dookoła oczu, po użyciu produktu jest ona mocno zaczerwieniona i lekko szczypie. Jak dostanie się do oczu to także szczypie, nawet mocniej. Do tego gdy użyję tego kosmetyku do zmywania makijażu twarzy(podkłady, pudry itd.) to na następny dzień mam kilka nowych krostek, a ja ogólnie nie mam trądziku i stanów zapalnych ot tak. Mimo, że zmywam ten olejek ciepłą wodą, a później dodatkowo sprawdzonym żelem myjącym. To nie jest też wina kolorówki, bo używam ostatnio tylko tej wypróbowanej. Trzecia wada dotyczy opakowania. Butelka z pompką jest wygodna i praktyczna, ale nieszczelna-podczas wyciskania produktu sporo ucieka na zewnątrz przez miejsce pod szczytem pompki-bywa to upierdliwe. Zużywam do prania pędzli-w tej roli sprawdza się super ;)

Kupiłam produkt na promocji. Piękne opakowanie z pompką. Założenie było, że będzie to pierwszy etap demakijażu. Uwielbiam olejki do demakijażu, ale tutaj jest ogromne rozczarowanie. Nie jest to w żaden sposób olejek ani pianka. Jest to po prostu żel, który dodatkowo słabo emulguje, słabo rozprowadza się po twarzy i nie da się go normalnie zmyć! Jak się przyklei to nie chce zejść... Zmycie demakijażu to był dramat... Raczej jego rozmycie. Użycie go do umycia rąk też nie zmywało pozostałości makijażu. Nie polecam, nigdy do niego nie wrócę.

Olejek-pianka. Czy to nie brzmi świetnie? Olejek, który zamienia się w piankę. No istny szał. I pewnie gdyby nie to, nie kupiłabym tego produktu. Jednak bardzo byłam ciekawa jak producent mógł zrobić taką formulację. I jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że jest to tylko żel. O bardziej olejkowej formule ale nadal to nie jest olejek. Byłam bardzo tym faktem rozczarowana. Oczekiwałam czegoś wow a dostałam zwykły żel. Mimo rozczarowania starałam się podejść obiektywnie do oceny tego produktu. I muszę stwierdzić, że tutaj też się nie popisał. Zmywał makijaż (ale tak naprawdę użycie innego żelu zrobi tą samą robotę). I to tyle z pozytywów. Demakijaż oczu to był horror. Kiedy dostał się do oka szczypał niemiłosiernie. Dlatego tusz do rzęs zmywałam nim bardzo niedokładnie, żeby tylko jak najszybciej pozbyć się go z oczu. Dlatego i tak musiałam użyć płynu micelarnego. Ja i tak po produktach tłustych używam miceli, ale wiele osób tego nie robi i chce zrobić demakijaż dokładnie jednym produktem. A tutaj się tego nie da zrobić. Nie przekonał mnie ten produkt do siebie. A jakby tego było mało, to skutecznie zniechęcił do testów innych produktów z serii Power Of Plants.

Nie jest to w moim odczuciu ani olejek a i tym bardziej pianka. Najbardziej przypomina mi gęsta emulsje ...dobrze się rozprowadza na twarzy a po kontakcie z wodą przy zmywaniu zamienia w mleczko i świetnie się zmywa. Opis moim zdaniem jest mylący bo ani to olejek ani mleczko jednak prznaje że jest to świetny produkt do demakijażu, radzi sobie świetnie z wodoodporny tuszem do rzęs, i nie pozostawia żadnej warstwy na skórze. Dobry produkt w dobrej cenie. Nie wiem czy kupię kolejny bo mam jeszcze kilka które chce przetestować ale ten jest produkt godny uwagi. Polecam

Olejek jest w butelce z pompką o pojemności 145ml Ma konsystencję rzadkiego żelu w przezroczystym kolorze Cudownie pachnie różą Podczas aplikacji i wmasowywaniu w skórę olejek zmienia swoją postać w piankę Nie podrażnia ani nie szczypie w oczy Świetnie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń Bez problemu rozpuszcza makijaż Łatwo zmywa się ze skóry przy czym nie zostawia na niej tłustej warstwy Po zmyciu skóra jest wyraźnie miękka, gładka, oczyszczona i nawilżona Olejek nie podrażnia ani nie zapycha skóry Posiada 98% składników pochodzenia naturalnego w tym 100% hydrolatu z róży i olejek z dzikiej róży Jest wegański Jest bardzo wydajny, jedna pompka wystarczy na dobre oczyszczenie twarzy Polubiłam się z tym olejkiem i to bardzo. Jest troszkę nie standardowy zmieniając się w piankę ale działa bez zastrzeżeń a to najważniejsze i ma jeszcze ten cudowny zapach

Produkt reklamuje się jako „olejek-pianka do demakijażu”. i szczerze? jest to wielkie kłamstwo. Produkt na pierwszym miejscu w składzie ma wodę, potem hydrolat różany i kilka innych składników, po czym gdzieś daleko jest olej. konsystencje ma jak zwykły, wodny żel do mycia twarzy, i spełnia funkcje takiego produktu. zachowuje się jak delikatny, ordynarny żel do mycia twarzy. zapach ma mdły - niby róża, ale strasznie mydlana. średnio też domywa, ale wykończę do mycia twarzy rano.

Do demakijażu najczęściej wybieram kosmetyki, które posiadają formułę balsamu bądź olejku z racji tego, iż śmiało mogą być stosowane bez wacików, często są tej delikatniejsze dla naszej skóry i lepiej radzą sobie z wodoodpornymi kosmetykami. Dość często eksperymentuję z tego rodzaju produktami ponieważ mówiąc szczerze, nie znalazłam jeszcze swojego ulubieńca w tej kategorii. Tym razem wybrałam dla siebie propozycje od marki Lirene z najnowszej serii Power of Plants. Nie ma co ukrywać, że ma ona dość obiecującą nazwę i zdecydowanie kojarzy się z naturalną, pełnowymiarową pielęgnacją na wysokim poziomie. Spośród do tej pory dwóch dostępnych produktów z tej kategorii wybrałam dla siebie wersję z dodatkiem róży, czyli jednym z moich ukochanych składników. Kosmetyk został zamknięty w opakowaniu w formie wykonanej z plastiku butelki o pojemności 145 ml. Ma ona wygodny z działający aplikator w formie pompki. Design produktu utrzymany jest w odcieniu bieli wraz z różaną, kwiatową grafiką. Na buteleczce umieszczono wszelkie, najważniejsze informacje na temat kosmetyku, takie jak jego nazwa, logo producenta, skład, zalecany sposób użytku czy bardziej szczegółowe informacje na jego temat. Cena regularna produktu wynosi około dwadzieścia pięć złotych. Produkt posiada gęstą, olejkową konsystencję oraz przeźroczystą barwę. Pachnie naprawdę bardzo ładnie, ewidentnie czuć tutaj różane, kobiece nuty. Zresztą nie ma co się dziwić, skoro w składzie najważniejszą rolę pełni właśnie różany olejek. Kosmetyk nie pieni się tak mocno, jak się na początku spodziewałam, jednak nie jest to dla mnie żadna wada. Bardzo dobrze i szybko rozpuszcza nasz makijaż. Nie podrażnia i nie szczypie w oczy. Doskonale radzi sobie nawet z wodoodpornymi produktami. Łatwo się zmywa i nie pozostawia tłustej, trudnej do pozbycia się warstwy. Olejek do demakijażu z serii Power of Plants zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i nie będę ukrywać, że z chęcią sięgnę po niego ponownie. Dobrze radzi sobie nawet z wodoodporny, makijażem. Bardzo ładnie pachnie i jest naprawę wydajny, dlatego też zdecydowanie mogę go polecić.

Zaciekawił mnie ten produkt od samego początku, jak zobaczyłam go na drogeryjnych półkach. Zastanawiałam się, czy faktycznie będzie to to co producent zapewnia - czyli olejek zamieniający się w piankę. No i... nie do końca to jest to o czym myślałam, ale nie mogę powiedzieć, że jestem zawiedziona. Produkt ma wygodne opakowanie z pompką. Ma baaardzo delikatny, ledwo wyczuwalny zapach róży, który uwielbiam - jak dla mnie mógłby pachnąć troszkę mocniej. Jeśli chodzi o konsystencję - absolutnie nie jest to olejek, a żel przezroczystej barwy. W składzie co prawda są również oleje, ale nie na początku listy. Żel bardzo delikatnie pieni się. Najpierw zmywam oczy płynem dwufazowym, następnie przechodzę do zmycia reszty twarzy tym żelem - i przyznam, że świetnie mi się sprawdza. Bardzo dobrze domywa skórę z podkładu, pomady do brwi, pudru, różu, resztek cieni i tuszu. Nie mam problemu z jakimś niedomyciem twarzy. Zazwyczaj następnie używam już zwykłej pianki do mycia twarzy, chociaż zdarzało mi się zapomnieć i nałożyć pielęgnację na skórę po umyciu samym tym żelem i też było w porządku. Nie zostawia żadnej lepkiej warstwy na skórze, nie daje uczucia niedomycia. Z produktu jestem bardzo zadowolona, mimo że nie jest to faktycznie to, czym miało być według nazwy. Daję 5 gwiazdek ze względu na jego działanie i na pewno spróbuję jeszcze migdałowej wersji.