Fluff Raspberry & Blueberry Hand Cream (Krem do rąk o zapachu maliny i jagody) 

Na ten krem do rąk skusiłam się, bo był w bardzo atrakcyjnej cenie a uwielbiam testować nowe mazidła. Zamknięty jest w plastikowej półprzezroczystej tubce dzięki czemu widać ile produktu jeszcze zostało (dla mnie to bardzo na plus, nie lubię być zaskoczona, że to koniec). Krem ma przyjemną idealnie kremistą konsystencję, muśnięty fioletowym odcieniem. Zapach jest przyjemny chociaż troszkę chemiczna ta jagoda, zostaje jeszcze trochę po aplikacji. Wchłania się dosyć szybko, szybko też niestety znika jego nawilżenie i trzeba często reaplikować, co sprawia, że krem jest mało wydajny. Ogólnie kosmetyk nie jest zły chociaż do regeneracji bardzo suchej skóry dłoni się nie nadaje. Po prostu krem na szybko, wiele jest tego typu na rynku. Jest ok, ale bez zachwytów.

Czytając poniższe recenzje mam wrażenie jakby to były zupełnie dwa inne kosmetyki, ale jednak to jest ten sam krem. Nie wiem, czy to ja mam jakiś felerny egzemplarz, czy co się stało, bo u mnie ten zapach nie przypomina ani maliny ani jagody, właściwie żadnego owocu. Mi śmierdzi takim kurzem, jakby krem się popsuł. Może był źle przechowywany w sklepie, gdyż ponieważ kupiłam zaklejony. Pomijając zapach, gdyby krem był fajny używałabym go, chociaż od czasu do czasu, ale niestety również działanie nie przypadło mi do gustu. Tuż po nałożeniu nawet małej ilości i wsmarowaniu - dłonie nieprzyjemnie się lepią, po czym po chwili jakby ta lepkość zasycha, jakby się krem wchłaniał, ale wraz zostawia to nieprzyjemne uczucie jakby dłonie były nim oblepione. W wolnej chwili zostawiłam go na dłużej, chociaż było to uciążliwe wraz się nie wchłonął całkowicie i nawet nie nawilżył. Mam okropnie ostatnio suche ręce, więc powinno się wchłonąć cokolwiek, ale no niestety nie polubimy się.

Kremy do rąk to kosmetyki chyba najczęściej, obok mydeł przeze mnie używane. Bardzo lubię testować nowości. Moje ręce bywają wymagające, szczególnie teraz, jesienią i zimą. Ponadto bardzo często myję je i dezynfekuję srodkami na bazie alkoholu, co jak wiadomo bardzo źle na nie wpływa. Opakowanie niby fajne, ale jednak niefajne. Nie przepadam za zakrętkami tego typu. Zawsze ciężko mi nią precyzyjnie trafić na swoje miejsce, poza tym niejednokrotnie mi z rąk wypada, a że jest mała, to trudno ją znaleźć. To z minusów. Na plus tubka wykonana z miękkiego plastiku, jej trwałość i przepiękna szata graficzna. Podoba mi się, że plastik jest lekko przezroczysty i widać dokładnie ładny, lekko fioletowy kolor produktu. Oczywiście z wydobyciem do samego końca nie miałam problemów, po prostu je rozcięłam, co było dziecinnie proste. Całość zawiera 50 ml. Zapach produktu niewątpliwie należy do jego zalet. Bardzo ładny, świeży, owocowy, czuć maliny i borówki. Całkiem trwały. Konsystencja również na plus, aksamitna, bardzo łatwo się rozprowadza, nie spada z rąk. Nie ma żadnych problemów z wchłanianiem, skóra szybko go pije. Pozostawia ochronną warstwę, ale w żadnym razie się nie lepi. Niestety wydajność nie jest najlepsza. Skończył mi się bardzo szybko, chyba nawet nie przetrwał miesiąca. Niestety ten kremik miał akurat pecha, że trafił na mega zimową aurę. Używałam go w listopadzie, były wysokie mrozy, rozkręcone kaloryfery i suche powietrze w pomieszczeniach. Niezbyt sobie w tych trudnych warunkach radził. Skóra szybko go piła i już po kilkunastu minutach od aplikacji miałam ochotę dokładać go więcej i więcej. Obowiązkowo trzeba było go aplikować po każdym myciu rąk, a I tak nie nawilżył ich, nie zregenerował suchych miejsc, nie zmiękczył ani nie odżywił skóry. Polecałabym go raczej mniej wymagającym skórom, ewentualnie jako krem na wiosnę/lato, jeżeli takiego wtedy potrzebujcie. Jest lekki, ale ja znam sporo kremów równie lekkich, a o lepszych właściwościach nawilżających i ochronnych. Zużyłam bez problemów, ale więcej nie kupię.

Kupiony miesiąc temu wraz z innymi kremami. Cudowny i najlepszy jaki kiedykolwiek kupiłam. Zapach przecudowny. Nie chemiczny. Wyczuwam tutaj malinę i borówkę. Konsystencja też super, szybko się wchłania i nie jest za tłusta. Dłonie długo pachną. Przez opakowanie widać krem oraz z tyłu są wszystkie ważne informacje i opis kosmetyku. Również na przykład w języku angielskim oraz włoskim. Cena to około 9 zł jednak można go kupić taniej w promocji za jakieś 6,69-6,99 zł. Lekki i bardzo przyjazny krem. :) Na pewno kupię go ponownie.

Kremów do rąk w mojej torebce nigdy nie brakuje. Stosuję je w naprawdę sporej ilości, ponieważ mam problem z mocno przesuszającą się skórą w tych okolicach. Smaruję się nimi nawet kilkanaście razy dziennie i uwielbiam wszelkie wydajne kosmetyki. Dodatkowo bardzo ważny jest dla mnie zapach jak i oczywiście działanie pielęgnacyjne. Tym razem zdecydowałam się na propozycję od marki Fluff. Nie jestem jej największą fanką, natomiast raz na jakiś czas coś sobie od nich kupuję i testuję. Znacznie chętniej sięgam po ich propozycje do pielęgnacji ciała niż do buzi. Kremik zamknięty został w opakowaniu w formie tuby o pojemności pięćdziesięciu mililitrów. Jest ona przeźroczysta i bardzo giętka. Za pomocą czcionki o różnych odcieniach fioletu umieszczono tutaj wszelkie, najważniejsze informacje na temat kosmetyku, takie jak jego nazwa, logo producenta, skład, krótki opis czy zalecany sposób użytku. Cena regularna wynosi około ośmiu złotych. Kosmetyk posiada bardzo przyjemną konsystencję, kremową, lekko piankową. Ma w sobie różnorodne odcienie fioletu oraz przepiękny zapach. Ewidentnie czuć w nim nuty maliny oraz jeżyn. Produkt dość szybko się wchłania i nie pozostawia klejącej się konsystencji. Na długo pozostawia na dłoniach swój przyjemny zapach. Nie jestem jednak specjalnie zachwycona jego działaniem pielęgnacyjnym. Kosmetyk przede wszystkim dobrze nawilża, natomiast nie radzi sobie z mocno przesuszoną skórą. Delikatnie wygładza czy zmiękcza. Nadaje dłoniom wygładzenia czy niweluje uczucie ściągnięcia skóry. Krem od marki Fluff to dobry kosmetyk, natomiast nie powinien się sprawdzić bardzo wymagającej skórze, czyli takiej, jaką ja posiadam. Jego największą zaletą jest przepiękny, owocowy zapach. Warto go wypróbować, natomiast cudów bym nie oczekiwała.