Rituals The Ritual of Jing, Hand Balm Balsam do rąk

Kupiłam jako box niespodziankę z kosmetykami rituals z outletu. W środku znalazłam między innymi właśnie tą miniaturkę o pojemności 40 ml. Rozmiar świetnie nadaje się do torebki a opakowanie jest eleganckie i estetyczne, wyglądające drogo. Zapach Jing w ciemnej wersji jest naprawdę przyjemny. Nieprzytłaczający, nie za słodki i dość ciekawy. Krem ma wodnistą, ale nielejącą konsystencję. Na plus, że nie jest tłusty, dość dobrze się rozprowadza i całkiem nieźle wchłania. Co do nawilżenia, nie jest ono jakieś spektakularne, wydaje mi się, że znam lepsze kremy niż ten. To co szczególnie mnie od niego odstrasza to cena. Pełnowymiarowy produkt kosztuje aż 55 zł, a według mnie jest to zawrotna kwota jak za krem do rąk, który nie daje efektu wow. Sama nie sięgnęłabym po niego na półce, ale jako element boxa (który kosztował 45zł, a zawierał aż 4 mini kosmetyki, 1 pełnowymiarowy i mini świeczkę) uważam, że można się pokusić, bo cenowo wypada wtedy bardzo dobrze.

Za prezentowy voucher kupiłam z tej marki wspomniany krem, szampon i olejek do włosów. Wszystkie produkty okazały się przeciętniakami i cieszę się, że nie wydałam na nie swoich pieniędzy. Może za wiele oczekiwałam patrząc na całą otoczkę marketingową marki. I na przesyłkę czekałam z 1,5 tyg... Wracając jednak do kremu - zapach jest subtelny, przyjemny. Konsystencja lekka, wchłania się nieźle (ale ja smaruję tylko grzbiet dłoni, nie nakładam od wnętrza, bo wysmarowałabym wszystko wokół). Lekko nawilża i natłuszcza. Opakowanie jest eleganckie i poręczne. Ale on kosztuje 55 zł.... Są tańsze kremy do rąk o takim i dużo lepszym działaniu.

Przeciętny krem do rąk - ma dość rzadką konsystencję, co sprawia, ze szybko się wchłania, ale też nie nawilża na długo. Zapach Jinx bardzo lubię, ale do kremu do rak już nie wrócę. Jest sporo tańszych alternatyw.