WSTĘP, CZYLI CZYM MNIE SKUSIŁY
Może to kontrowersyjne, ale uważam, że pojedyncze cienie do powiek to must-have. Mam kilka paletek, ale nigdy nie zużyłam żadnej do końca. Zawsze wykańczam z nich kolory, którymi maluję się na co dzień, czyli jasny, kremowy cień na załamanie powieki i średni beż. Reszta kolorów w paletce leży potem latami w szufladzie i się marnuje.
Dlatego kiedy niedawno skończył mi się jasny beż i średni brąz, słabo mi się widziało kupowanie kolejnej paletki. Zaczęłam się rozglądać za pojedynczymi cieniami i tak trafiłam na nowość z Paese.
Zamówiłam te cienie w ciemno, przez Internet. Wcześniej nie widziałam ich na żywo. Ale przeczytałam recenzję na Wizażu (tą, która znajduje się niżej), obejrzałam filmiki ze swatchami tych cieni na TikToku, a ostatecznie do zakupu przekonała mnie recenzja Manczisy Make Up na Youtube, która zrobiła tymi cieniami piękny makijaż i zapewniała, że "same się blendują".
Z góry zaznaczę, że moje pierwsze użycie tych cieni to była tragedia. Nałożyłam ich za dużo, za grubo, "ciężką ręką". Wyszedł koszmarek. Przy kolejnych makijażach nakładałam cienie Paese z wyczuciem i z każdym kolejnym malowaniem się zakochiwałam się w nich coraz bardziej.
MOJE KOLORY
Kolory, które kupiłam, to:
- 01 Milk
To matowy, jasny cień, prawie biały, o chłodnej temperaturze. Używam go punktowo do wewnętrznego kącika oka i pod łuk brwiowy - w minimalnej ilości, bo jest hiper napigmentowany. Mocno odświeża spojrzenie.
- 03 Biscuit
To matowy, jasny, śmietankowy cień o delikatnie ciepłej temperaturze (ale nie wydaje się żółty, raczej ma barwę kości słoniowej). Używam go pod łuk brwiowy, leciutko rozcierając. Podobnie jak odcień 01 Milk, jest mocno napigmentowany, więc nakładam go tylko muskając pędzelkiem cień w opakowaniu, a potem rozcieram go w chmurkę na powiece. Robi na powiekach świeży, dziewczęcy, czysty efekt. W tym cieniu od razu wyglądam młodziej o 10 lat (nie żartuję, naprawdę wizualnie "otwiera oko" i "liftinguje").
- 06 Cashmere
To cień błyszczący. Ma szklisty, jednolity blask, ale też maluteńkie drobinki, które wyglądają jak srebrne iskierki. Czyli ma jednocześnie wykończenie błyszczące oraz wykończenie typu "shimmer".
W opakowaniu wygląda na zwykły, średni brąz z drobinkami, o delikatnie ciepłej temperaturze. Natomiast nałożony pędzelkiem na całą powiekę "robi" cały makijaż. Jest nowoczesny, trójwymiarowy, ma w sobie głębię, modeluje powiekę. Wystarczy go nałożyć, a makijaż wygląda, jakbyśmy pomalowały się kilkoma różnymi cieniami: środek powieki jest jaśniejszy, a zewnętrzny kącik przyciemniony.
W świetle dziennym ma jednolity blask - określiłabym go jako "modelkowy", bo daje look prawdziwej modelki, która nie ma na sobie tony makijażu, a wygląda obłędnie. Natomiast w świetle sztucznym pobłyskują w nim maluteńkie iskierki.
Moim zdaniem ten cień robi efekt najlepszych cieni do powiek z Bobbi Brown lub Toma Forda. Dosłownie ma ten sam vibe.
- 09 Mocha
To cień matowy w odcieniu taupe. Nałożony na całą powiekę jest średnim brązem z nutkami fioletu i różu. Dzięki temu nie jest zwykłym brązem, tylko jest "taki lepszy". Ładnie dopasowuje się do reszty makijażu, modeluje powiekę, ale nie sprawia wrażenia "ciężkości". Pięknie podkreśla też dolną powiekę.
Nałożony ukośnym pędzelkiem na brwi, zastępuje typowy cień do brwi. Wygląda naturalnie, nie robi brwi Breżniewa, nie wpada w rudość, zieleń, szarość ani fiolet.
Dodałam do tej recenzji zdjęcia, ale moim zdaniem one nie oddają kolorów tych cieni. Na zdjęciach i w opakowaniach cienie Paese wyglądają banalnie. Prawdziwa magia dzieje się dopiero podczas robienia makijażu.
Dlatego polecam przeczytać opis poszczególnych kolorów na stronie internetowej marki Paese. Wszystkie odcienie są tam dokładnie, a co ważne, prawdziwie opisane, z propozycjami, jak ich używać.
KONSYSTENCJA I NAKŁADANIE MATÓW
Cienie matowe (01 Milk, 03 Biscuit, 09 Mocha) nie pylą się ani nie osypują, zarówno podczas maczania w nich pędzelka, jak i w trakcie robienia makijażu. Są mocno napigmentowane. Polecam nakładać je delikatnie, zwłaszcza najjaśniejsze kolory. Najlepiej dosłownie dotknąć pędzelkiem cienia w opakowaniu, a potem leciutko go na powiece rozetrzeć.
Dobrze używa się do nich zwykłego pędzelka. Stosowałam różne kształty i rozmiary pędzelków, przy wszystkich te cienie wyglądały pięknie.
Nie są kredowe ani zbyt suche. Nie postarzają, nie podkreślają zmarszczek, nie wchodzą w załamania skóry. Wyglądają miękko, szlachetnie, estetycznie. Dodają urody. Wygląda się w nich jednocześnie dziewczęco i z klasą.
KONSYSTENCJA I NAKŁADANIE BŁYSKÓW
Cienie błyszczące (06 Cashmere) to jakaś magia. Opisałam wyżej swoje doświadczenia z tym cieniem, więc w tym miejscu dopiszę tylko, że polecam używać błysków z tej serii na całą powiekę. Cień nr 06 Cashmere trzeba nakładać pędzelkiem. Ja używam płaskiego pędzelka o szerokości ok. 7 mm - takiego typowego, do nakładania i blendowania cieni.
Próbowałam nakładać ten cień palcem (wklepywać, rozcierać itp.), ale to wcale nie wydobywało z niego więcej blasku. Wręcz przygasał i wydawał się brzydszy.
TRWAŁOŚĆ
Cienie Paese wyglądają tak samo przez cały dzień. Nie ścierają się, nie zanikają i nie rozpływają się, mimo że mam tłuste powieki. To najbardziej trwałe cienie do powiek, jakie miałam. Dodam, że nie używam do nich bazy.
Natomiast nie są wodoodporne, więc nie malowałabym się nimi na basen. Wytrzymują za to wszystkie typowe sporty. Można w nich biegać, ćwiczyć na siłowni, jeździć na rowerze, spacerować na mrozie i siedzieć w saunie - a one siedzą na powiekach i nic ich nie rusza ;)
OPAKOWANIE
Opakowania tych cieni kojarzą mi się z płytami gramofonowymi :D Na żywo są małe, niepozorne, plastikowe. Otwierają się "tak po prostu" - przeźroczyste wieczko nie zamyka się na zatrzask, tylko przylega do reszty opakowania i można je w każdej chwili odchylić. To akurat okazało się praktyczne, bo malując się rano zwykle się spieszę, jestem niezgrabna i wiele cieni popsułam, ponieważ musiałam się z nimi szarpać i opakowanie się połamało. Przy tych cieniach zepsucie opakowania w porannej gonitwie nie grozi :)
Każdy cień ma pojemność 1,5 g i jest niesamowicie wydajny. Mam przekonanie, że wystarczy na wieki.
CENA
Zapłaciłam za nie ok. 16 zł (za sztukę). Ale widziałam, że na stronie internetowej Paese można je kupić w promocji za 13 zł.
PODSUMOWANIE
Jedno słowo: polecam!!! !!! !!! !!! !!!
Zalety:
- piękne, wyjątkowe kolory. Cała kolekcja tych cieni jest życiowa, praktyczna i "używalna", bo każda z nas używa na co dzień takich kolorów, jestem o tym przekonana. A przy tym, po pomalowaniu tymi cieniami oczu, okazuje się, że wyglądają absolutnie wyjątkowo i niebanalnie, mają w sobie "to coś"
- dużo ciekawych, nowoczesnych wykończeń, od matów do błysków, a każde jest super dopracowane
- na powiekach wyglądają świeżo, nowocześnie, bardzo dodają urody, odmładzają, "czuć tu pieniądz" (tzn. makijaż wygląda dzięki nim tak, jakbyśmy pomalowały się cieniami Bobbi Brown lub Toma Forda)
- ukrywają niedoskonałości: nie podkreślają zmarszczek i linii mimicznych, nie wyglądają sucho, staro ani tandetnie, maty nie są kredowe, błyski nie są jarmarczne
- same się blendują
- ekstremalnie długo się utrzymują (przez cały dzień bez bazy i przy tłustej powiece), od rana do nocy wyglądają tak samo
- ekstremalnie wydajne
- szokująco tanie jak na taką jakość (na promocji na stronie Paese kosztują ok. 13 zł, w innych sklepach internetowych ok. 16 zł, a na powiekach wyglądają jak cienie za kilkaset złotych)
- urocze opakowanka przypominają wyglądem płytę gramofonową
- formuła wegańska
- nie mam wiele kosmetyków Paese, ale te, które mam, są wybitne - tak też jest z tymi cieniami
- co tu dużo mówić, zakochałam się w nich i dokupię inne kolory
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon