Sylveco Lekki krem rokitnikowy [Lekki krem `Rokitnik`] 

Używam wersji ze starszym opakowaniem, ale skład jest taki sam. Na mieszaną cerę sprawdza się OK. Lekko nawilża i nie podrażnia. Pachnie jak olej rokitnikowy (wiem, bo piję) i mi to nie przeszkadza.

Kremu używałam dość dawno temu, ale na tyle zapadł mi w pamięć, że zasługuje na recenzję. Przede wszystkim obawiałam się jego żółtego koloru - jak się okazało ,słusznie. Ta żółta poświata pozostaje na skórze, dając nieco dziwny efekt, niby opalenizny, ale nie do końca. I co mi najbardziej przeszkadzało - żółty kolor kremu osadzał się na brwiach i na linii włosów, co mnie bardzo irytowało. Aż szkoda, bo ogólne działanie kremu mi się podobało. Po jego zastosowaniu skóra była dobrze nawilżona i jędrna, a efekt ten utrzymywał się przez cały dzień. Krem nie zapychał ani nie uczulał, był dość wydajny. Ma specyficzny zapach, ale mnie on nie przeszkadzał.

Bubel jakich mało. Kupiłam go na promocji i cieszę się, bo uważam że i tak przepłaciłam. Krem miał nawilżać, pomagać z oznakami starzenia itp itd a tak naprawdę jedyne co zrobił to doskonale brudził poduszki i ubrania na żółty kolor. Rozumiem ideę naturalnych składników, ale od kremu wymagam, żeby nie farbował mi wszystkiego czego dotknę. W dodatku żółta poświata na twarzy po jego aplikacji utrudnia wykonanie makijażu. Nawilżenie kiepskie, konsystencja taka sobie, zapach średni. O redukcji zmarszczek nie ma mowy. Jedyny plus to opakowanie z pompką i jako taka wydajność. Jestem na nie.

Czego ten krem nie obiecał??? Miał nawilżać, zmniejszać zmarszczki, rozjaśniać przebarwienia, odżywiać i co tam jeszcze. Czy to zrobił? Nie. No, może trochę nawilżył, ale ogólnego stanu skóry nie poprawił. Zwłaszcza te obietnice o poprawie kolorytu to ściema. Krem jest w fajnym opakowaniu z pompką (ale wcześniejsza szata graficzna była lepsza), ma lekką konsystencję, szybko się "wchłania". Używałoby się go miło, gdyby nie brudził ubrań i poduszek na żółto (ach ten rokitnik). Na szczęście brudzenie nie jest tak mocne, jak w przypadku jego tłustszego brata. Generalnie zbyt lekki, by realnie coś zdziałać na skórze. Uważam, że jest wiele lepszych kosmetyków, zwłaszcza w tej cenie.

Krem może nie jest mocno nawilżający, ale dla mojej cery spisał się bez zarzutów. Krem jest bezzapachowy i konsystencja leciutka. Skład naturalny. Opakowanie bardzo higieniczne, pompka. Choć minus jest taki, że nigdy nie wiadomo kiedy się kończy produkt. Wydajność nawet spora. Raczej większość kremów z Sylveco mnie się spisało,najbardziej nagietkowy. Ten krem najbardziej nada się dla skór tłustych lub mieszanych.

Fajny lekki krem kremowa formuła dość rzadka. Zapach apteczny ale do zniesienia nawet ładny . Krem wchłania się po krótkiej chwili fajnie nawilża i rozświetla skórę Sprawdza się pod makijaż Fajnie łagodzi podrażnienia Bardzo fajny skład naturalny Do pielęgnacji każdego typu cery Ja mam cerę mieszana z widocznymi juz zmarszczkami niestety zmarszczki nie zniknęły ale ogólnie krem oceniam na mocne 8/10

To byl mój pierwszy krem naturalny i niezawodny wybór na letnie miesiące. Nie wiem, ile opakowań zużyłam, ale w okresie prężnego rozwoju rynku kosmetyków naturalnych jakoś o nim na dłuższy czas zapomniałam. W tym roku nagle naszła mnie ochota na powrót, bo ten krem naprawdę dobrze wspominam. I.. . No cóż, ten powrót uświadomił mi, jak zestarzala się moją cera. Chlip, chlip.... Krem się nic a nic nie zmienił (ja kupiłam jeszcze w starym opakowaniu). Ta sama, lekka, dość rzadka konsystencja, żółto-pomarańczowy kolor i specyficzny zapach. Czytałam, że wielu z Was ten zapach przeszkadzał, a ja go nawet lubię. Może to przez sentyment właśnie. W każdym razie trudno go opisać. Jest po prostu naturalny, lekko zalatuje jakimś zielskiem i olejem. Lubię. A w kwestii działania to dużo się zmieniło, bo zmieniły się potrzeby mojej skóry. Po raz pierwszy w tym roku nałożyłam go w wakacje. Może to przez inną wodę, nie wiem, ale miałam wrażenie okropnego ściągnięcia. Dokładałam i dokładałam, a nawilżenie ciągle było niedostateczne. Na twarzy Sahara. Tak bardzo ufałam temu kremowi, że oprócz niego, kremu pod oczy i toniku nie zabrałam na wyjazd żadnej innej pielęgnacji. Na szczęście po tygodniu jakoś się unormowało i po powrocie zużyłam go do końca. Było już całkiem nieźle. Na początku miałam mini wysyp, ale ustał po kilku dniach, jak skóra się przyzwyczaiła. W końcu zaczęłam sobie przypominać, jak dawniej służył mi ten krem. Buzia wyglądała ładnie, promiennie. Nawet dostrzegłam lekki efekt rewitalizacji. Pod koniec opakowania (mojego ulubionego typu, z pompką) już we wrześniu znowu dostrzegłam niedostateczne nawilżenie. Dawna ja dałaby temu kremowi 5 gwiazdek, teraz 3,5. Raczej do młodszej cery. Pół gwiazdki dodaję z sentymentu ;)

Na samym początku muszę zaznaczyć, że opinie swoją opieram na testach 3 próbek (1 saszetka starczyło mi na 4 aplikację, więc prawie tydzień używania), które jedna z drogerii internetowych wrzucała mi przy okazji zamówień. Mam cerę dojrzałą, mieszaną, że zmarszczkami mimicznymi. Krem stosowałam 2x dziennie.

Krem używałam około tygodnia, ponieważ miałam kilka próbek. Krem ma żółty kolor oraz charakteryzuje się dość specyficznym ziołowym zapachem - nie przypadł mi do gustu. Krem ma lekka konsystencje ale przy nakładaniu trzeba uważać, ponieważ może zostawić smugi żółte. Jeśli chodzi o skuteczność to lekko nawilża i odżywia ale szału nie ma. Wchłania się dość średnio pozostawiając tłusty lekki film. Produkt wydajny.

Kremu rokitnikowego z Sylveco używam praktycznie codziennie od 1,5 miesiąca, dostałam go w prezencie. Po takim czasie mam kilka spostrzeżeń. Ma wygodną butelkę i bardzo lekką konsystencję, która całkiem nieźle sprawdza się pod makijaż, ale trzeba uważać przy aplikacji ponieważ źle rozłożony zostawia jasno pomarańczowe smugi. Szybko się wchłania, ale do najbardziej nawilżających nie należy. Myślę że produkt sprawdzi się bardziej do cery tłustej, ponieważ przy mojej mieszanej nic specjalnego nie robił, ani jej nie nawilżał, ani nie rozświetlał, nie pomógł uporać się z zaskórnikami, aczkolwiek nie pogorszył w żaden sposób stanu cery. Jest to bardzo przeciętny krem, który zużyję do końca i napewno drugi raz nie kupię.

Bardzo dobry krem na dzień, świetnie sprawdza się pod makijaż, szybko się wchłania, delikatnie matuje buzię i nie wałkuje pod podkładem. Nie ma jednak żadnego filtra SPF, więc jeśli komuś bardzo to przeszkadza to trzeba dodatkowo zadbać o podkład lub puder z SPF. Bez przeszkód można go używać na noc. Bardzo dobrze sprawdza się nałożony w okolice oczu, w ogóle nie podrażnia delikatnej w tych okolicach skóry, ładnie nawilża, zmniejsza poranną opuchliznę i cienie pod oczami.

Krem jest dobry – nawet do trudnej, wrażliwej cery mieszanej, z tendencją do niedoskonałości. Krem ma ładną, zgrabną buteleczkę z pompką, ułatwiającą dozowanie i zapobiegającą szybkiemu utlenianiu się kosmetyku. Wzorem większości naturalnych kremów, i ten specyfik wymaga nieco dłuższego wmasowywania, choć wchłania się całkiem dobrze, przy czym dotykając lekko twarzy, wyczuwa się minimalną warstewkę. Krem jednak nie obciąża i nie nabłyszcza cery, i to tak skutecznie, że przez cały dzień nie miałam potrzeby jego matowienia. Super. Charakterystyczna dla wielu naturalnych kosmetyków, niezbyt sensualna aplikacja objawia się również w nieładnym zapachu. Trudno... Zapewne to nieco jarzębinowa woń jagód rokitnika – z którego olejek stanowi jeden z głównych – naturalnych oczywiście – składników kremu, obok ekstraktów z mydlnicy lekarskiej, brzozy białej, aloesu, masła karite i witaminy E – skutecznie nawilżających, łagodzących i opóźniających procesy starzenia przez wzmaganie syntezy kolagenu. Krem w zakresie pielęgnacji cery okazał się całkiem w porządku, a też jest na tyle łagodny, że nadaje się nawet do okolic oczu. Dobrze nawilżał moją cerę, nie nabłyszczając jej, koił ewentualne niedoskonałości, i zapobiegał powstawaniu nowych. Dobry kosmetyk naturalny – mógłby mieć jedynie ładniejszą woń, ale – da się ją znieść. Krem zasłużył u mnie na mocne 4 gwiazdki, a w zasadzie to do końca wahałam się, czy nie ocenić go nawet na 5, natomiast – mogę go szczerze polecić.

Krem ma Fajny skład ale jego zapach sprawił, że myślałam, że jest przeterminowany. Odpowiada mi jego kolor, mam cerę naczynkową i dość suchą. Moim zdaniem nie jest ciężki i stosuje go pod makijaż ale mimo wszystko jak na krem na dzień mógł by się lepiej wchłaniać. Chyba nie wrócę do niego przez zapach bo bardzo mi przeszkadza ;/

Wypróbowanie kremów Sylveco od dawna chodziło mi po głowie, więc gdy spotkałam tego gagatka na promocji postanowiłam kupić i sprawdzić na własnej skórze, Przyznam szczerze, że jestem już pod koniec opakowania, a kremu używam od lata w wieczornej pielęgnacji , ponieważ nie jest za tłusty dla mojej cery. Oczywiście równie świetnie sprawdził się teraz jesienią, kiedy było zimniej. Krem lądował jak pisałam wyżej, w mojej wieczornej pielęgnacji świetnie uzupełniając całość, a szczególnie nie gryząc się z serum z witaminą C na przykład, którego miałam w tym czasie okazję używać. Krem bardzo dobrze nawilża i wygładza cerę, ale bez obciążenia. Zdarzyło się, że użyłam go też pod makijaż, bo jest to teoretycznie również krem na dzień i wszystko było w porządku, więc w tej kwestii również nie mam zastrzeżeń. Konsystencja kremu była gęsta i dość zbita, ale łatwo się rozsmarowywał na cerze i szybko wchłaniał. Istotne jest tu również higieniczne opakowanie w formie buteleczki typu air less, które jest moim ulubionym w kremach wszelkiego rodzaju. Co do zapachu, to dla mnie był neutralny, właściwie to ten krem nie pachnie zbytnio.

Sylveco to dla mnie takie pewniaki, zaczynałam z tymi kremami moja przygodę z naturalnymi kosmetykami. Ten jednak mnie zawiódł. O ile sam rokitnik jest rewelacyjnym składnikiem to ten krem bardzo dziwnie pachniał..jakby był przeterminowany, a nie był. Raczej już po tą wersję nie sięgnę.

To trzeci i ostatni krem z tej serii, który (w końcu!) zużyłam. Jego brzozowy i nagietkowo-brzozowy bracia mnie zachwycili, a ten jakoś nie bardzo... W teorii miało być dobrze, rokitnik i jego działanie regenerujące i rozświetlające a wyszło jakoś nie do końca dobrze. Opakowanie - z pompką czyli tak jak lubię, higienicznie i wygodnie. Pompka do końca działała bez zarzutu. Zapach - taki trochę olejowy, nie wiem jak to nazwać. Nie przeszkadzał mi. Konsystencja - bardziej emulsja niż krem. Łatwo się rozsmarowywuje. Użytkowanie - kolor mocno pomarańczowy (to z rokitnika). Na szczęście po wchłonięciu na buzi go już nie widzialam (w sensie: nie byłam pomarańczowa), ale przy stosowaniu na szyję i dekolt koszulka biała do spania miała pomarańczowa obwódkę, więc farbuje. Nie mam o to pretensji bo rokitnik, kurkuma, marchew i tym podobne temu właśnie zawdzięczają swoje działanie, ale warto uważać przy aplikacji. Wchlania się dość szybko, ale nie zawsze do matu. Nie potrafiłam wyczaić od czego to zależy, ale czasem miałam wrażenie, że po prostu zamiast się wchłonąć "leży" na twarzy, pozostawiając tłusta warstwę i rozpulchnione pory. Nie zawsze tak było, czasem ładnie się wchłaniał do półmatu. Działanie - regeneruje dobrze, ale nie polecam go na ropne zmiany, raczej już takie podsuszone. Świetnie mi się sprawdził jako uzupełnienie Acnedermu na noc. Wyrównania kolorytu raczej nie zauważyłam. Ogólnie jednak wolę raczej dwie pozostałe wersje. Gdybym miała dzielić względem potrzeb cery to dla mnie: Brzozowo nagietkowy - od tłustej do normalnej, Brzozowy - od mieszanej do normalnej Rokitnikowy - od normalnej do suchej. Wszystkie dobrze regenerują. Cena - ja staram się polować na promki, ten kupiłam w zestawie z kremem też rokitnikowym, ale tym w słoiczku (mega tłusty, świetnie mi się sprawdził na łokcie, kolana i pięty) i mleczkiem (nie zużyłam do końca, nie lubię mleczek, wolę płyny micelarne, ale mleczko jest spoko, jak ktoś ma bardzo wrażliwa i sucha skórę to polecam spróbować). Za zestaw zapłaciłam ok. 45 zł więc opłacę się bardziej niż sam krem.

Opakowanie lekkiego kremu rokitnikowego to funkcjonalna tuba z pompką o pojemności 50 ml z ładną szatą graficzną. Konsystencja jest lekka lecz treściwa. Dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Zapach jest specyficzny, lekko ziołowy. Dzięki niemu skóra jest wypoczęta, rozpromieniona, nawilżona a jej koloryt jest bardziej wyrównany. W składzie znajdziemy olej z owoców rokitnika, mydlicę lekarską i brzozą białą. Nie powoduje podrażnień czy innych niepożądanych efektów. Dobrze sprawdza się jako baza pod makijaż.

Krem o dobry składzie, zakupiłam go w sklepie zielarskim. Poleciła mi go Pani, która tam sprzedaje ze względu na to, że ma w swoim składzie brzozę białą. Opakowanie jest super, konsystencja jest super, a krem ma barwę ciemno żółtą wpadającą w pomarańcz., ale nie zostawia kolorowych śladów na skórze. Wchłania się szybko, dobrze nawilża, zapach ma nieco dziwny, ziołowy, ale delikatny, więc nie przeszkadza. Nie mam skóry z oznakami starzenia, więc nie wypowiem się w tej kwestii. Na pewno ładnie rozświetla skórę, lekko wyrównuje koloryt i nadaje się też do cery ze skłonnością do czerwienienia (ja mam taką). Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu i na pewno skuszę się na inne produkty tej marki.