Ten uroczy flakonik pamiętam z czasów wczesnego dzieciństwa, takiego naprawdę wczesnego dla mnie(rocznik '96), bo to była końcówka lat 90tych-Disco Relax na Polsacie, i takie czekoladowe cukierki w szeleszczących kolorowych papierkach-wierzcie mi, tak ja szybko zapominam co miałam na sobie poprzedniego dnia i po co weszłam do sklepu, tak świetnie pamiętam różne migawki z tamtych lat.
I w tamtych czasach, w szufladzie meblościanki w dużym pokoju zawsze gościł malutki flakonik w kształcie wiolonczeli, który mnie zachwycał swoją klasą i prostotą, pachnący kwiatami i mamą. Bo moja mama zawsze go używała, jeszcze w czasach panieństwa, czyli lata 80te w małej wiosce zabitej dechami-w czasach gdzie kupowanie wszystkiego innego niż jedzenie i artykuły pierwszej potrzeby to było święto, poprzedzone długim wyczekiwaniem i staraniami.
Wtedy Być Może pachniały dla mnie takim ciepłem i bliskością, tą miłą kobiecością. Zapewne na to wpływał fakt, że w tamtych czasach małe dziewczynki zachwycały chyba każde perfumy, nawet siermiężne Kobako czy raczkujące na początku tego tysiąclecia wody z Avonu :)
Oczywiście wtedy nie znałam ich nazwy, to był tylko mały, bezimienny flakonik z ładną zawartością, której nie umiałam opisać, bo jako kilkulatka nie znałam jeszcze takich słów jak jaśmin czy szypr.
Mijały lata, o Być Może się zapomniało, praktyczna meblościanka została zastąpiona kompletem eleganckich i modnych mebli salonowych, weszliśmy w bogate czasy konsumpcjonizmu i morza różnorakich perfum oraz możliwości wyboru, a ja dorosłam i poznałam mnóstwo zapachów, wyrobiłam gust. Jedynie moja mama nadal została wierna swoim przekonaniom i używa zapachów kwiatowych.
Jako, że czasy dzieciństwa kojarzą mi się z piękną beztroską(-Jak będziesz dorosła to zatęsknisz za szkołą!-tę mantrę którą mi wtedy ciągle wciskano teraz boleśnie zrozumiałam) to małą szklaną wiolonczelę nadal miałam w pamięci i gdy ujrzałam Być Może w małym tanim sklepiku z kosmetykami i tekstyliami to od razu kupiłam dwa flakoniki-jeden dla siebie, drugi dla mamy.
Mama jest zachwycona.
A ja?
Być Może to zapach naprawdę ładny i udany, choć do niego:
a) trzeba dojrzeć
b) trzeba mieć sympatię i sentyment
c) trzeba po prostu lubić takie zapachy
d) trzeba mieć dobre okazje do jego noszenia
(zakreśl sobie wybraną odpowiedź)
Być Może to jest naprawdę przemiły i udany kwiatowy szypr. Ja lubię ogólne takie kwiatowe dynamity, lubię zapach majowej wiosny i rozgrzanych słońcem kwiatów. Więc lubię też Być Może-to ciepłe i słodkawe wariacje na temat jaśminu, do tego troszkę paczuli i drzewa sandałowego. Jednak całość w ogóle mnie nie mdli, nie pachnie ,,staro"(taki problem mam z klasyczną Panią Walewską), bo ma w sobie taką świeżą nutę, jednak to nie jest świeżość morza czy cytrusów-to taka świeżość w stylu retro, bardzo klasyczna i elegancka, ale nie tak staroświecka jak wyżej wspomniana Walewska.
Parametry naprawdę dobre-długo się utrzymują i są wyczuwalne.
Flakonik nadal mnie zachwyca.
Ja do Być Może potrzebuję dobrego powodu by je nosić i jakoś jeszcze nie mam odwagi nosić ich poza gronem ludzi, którzy mnie znają. Być Może po prostu nie czuję się do nich dojrzała i gotowa, Być Może jednak naprawdę pasują bardziej pewnym siebie dojrzałym kobietom.
Na pewno Być Może :)
Ja cieszę się, że mam w posiadaniu taką śliczną szklaną wiolonczelę z urokliwą retro wiosną w środku.
Swoją drogą-wiecie za ile je kupiłam w tym małym sklepiku?
3,50 zł za buteleczkę oryginalnych Być Może.
Nie żebym stawiała je na równi z Chanel czy nawet bardziej wyszukanymi wodami z drogerii, ale 3,50 zł za kawał udanej i nostalgicznej historii(która ma mnóstwo fanek) to taki słaby żart. Albo dobra promocja. Wierzę, że to drugie :D