Używam tego balsamu od lat - zmieniała się szata graficzna, ale zawartość pozostała taka sama. Do moich ulubienców zaliczają się przede wszystkim nieodżałowany balsam z poświatą Kolastyny, balsam Venity i oczywiście balsam perfumowany LVEB. Silky Shimmer lubiłam używać do pracy, ze względu na delikatny efekt, który nie rzucał się za bardzo w oczy. Co dziś mogę o nim powiedzieć? Cóż, chyba tylko tyle, że tu uczucie już wygasło, trzeba się rozstać, czekają inni, fajniejsi i lepsi.
Balsam ma bardzo lekką, wręcz wodnistą konsystencję, która dość szybko się wchłania bez pozostawiania lepkiej warstwy, ale uwaga, zalecam umiar! Zbyt duża ilość oblepi skórę i za nic się nie wchłonie, tutaj mniej znaczy więcej, zdecydowanie - tak więc, ta pozornie lekka formuła może być zgubna, trzeba uważać przy aplikacji. Zapach jest delikatny, kremowy, charakterystyczny dla produktów marki. Drobinek jest sporo, ale są one mikroskopijne, dzięki czemu spokojnie można używać tego produktu w codziennej pielęgnacji, bez obaw o efekt bombki choinkowej ;). Drobinki nie migrują, tyko trzymają się skóry i nadają jej zdrowego blasku - na opalonej skórze efekt jest bardziej widoczny, ale to nadal delikatny blask, a nie glow widoczny z kosmosu ;).
Balsam delikatnie nawilża, ale nie oszukujmy się - przy mocno wysuszonej skórze nie wyobrażam sobie postawić tylko na niego w pielęgnacji, on bardziej utrzymuje nawilżenie uzyskane mocniejszymi preparatami.
Nie uczula i nie podrażnia, nawet stosowany codziennie - mam AZS, skłonność do alergii, a ten produkt nie robi mojej skórze żadnej krzywdy.
Cenię go również za wydajność, butla 400 ml spokojnie starcza mi na cały okres letni, a jeśli oprócz niego stosuję jeszcze Venitę, to mam go na prawie rok.
Nie jest drogi, wspomniana pojemność 400 ml kosztuje około 20-25 zł.
Nie mogę nie wspomnieć o opakowaniu - dosyć twarde, zamykane na zatrzask, właściwie tylko dzięki tej wręcz wodnistej formule nic się nie marnuje, ale juz w przypadku bardziej treściwej konsystencji byłby spory problem z wydobyciem resztek.
Wady? Na pewno skład - jest niestety straszny :(. Faktem jest, że nie traktuję go jako kosmetyku stricte pielęgnacyjnego, a bardziej jako upiększacz, taki 'makijaż'' dla opalonej skóry, ale nie ukrywam, skład tego balsamu mógłby być o wiele lepszy, nawet przy tej cenie. Drobinki, które jak wspomniałam, są maleńkie i nie przeszkadzały mi na co dzień, to jednak dla mnie są zbyt subtelne, tu wygrywa Venita. I konsystencja - niby lekka, ale wystarczy chwila nieuwagi i skóra jest oblepiona.
Reasumując - pomijając kiepski skład (choć to kwestia indywidualna, czy zwracacie na to uwagę czy jest wam to obojętne), konsystencję i wielkość drobinek, sam produkt sprawdza się nieźle - delikatnie nawilża, nie uczula, a rozświetlenie, jakie daje, jest subtelne i nie tandetne. Balsam starcza naprawdę na długo i spełnia swoją rolę - choć nie ukrywam, lubię większy błysk, zwłaszcza na wyjścia, a tego produktu używałam do pracy, tak subtelnie rozświetla. Czy kupię ponownie? Sądzę, że nasza wieloletnia znajomość dobiega powoli końca - denkuję ostatnią posiadaną butelkę i raczej do niego nie wrócę, bo raz, że nie odpowiada mi skład, a dwa, stawiam jednak na mocniejszy glow ;).
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie