Żal trwałości...
Pierwowzór, czyli Amber Elixir, nigdy mnie do siebie nie przekonywał, ale wersja Crystal rozbudziła moją ciekawość aromatem z zapachowej strony. Przy okazji premiery w zeszłym roku cena była obniżona dość mocno, więc szarpnęłam się na flakonik.
Już teraz nie pamiętam kiedy dokładnie zapach wszedł do katalogu, ale coś mi dzwoni, że w okresie letnim. I tu by się można pomylić, bo dla mnie ten zapach nie jest typowo letnią wodą. Dlatego nie dziwią mnie opinie, że zapach jest duszący i nieprzyjemny.
Początek jest naprawdę konkretny, bo ja wyczuwam miks słodko-cytrusowy, ale z pewnością nie orzeźwiający. Podczas aplikacji czuję ciepły i miękki cukier w połączeniu z kwiatem pomarańczy i grapefruitem. Wyobraźcie sobie taki zestaw, no nie jest rześko, co?
Zapach nie jest jednostajny, mocno ewuluuje i w kolejnej odsłonie pojawia się pudrowy irys, któremu kmin nadaje ciut orientalnego klimatu. W dalszym ciągu jest to zapach słodki i takim pozostaje do samego końca, bo baza to słodkie kokosowe mleko z wanilią.
A między tymi wszystkimi nutami subtelnie przemyka delikatnie żywiczny bursztyn.
Ale wszystko jest na tyle wyważone, że nie sprawia wrażenia ulepnego i przesłodzonego zapachu. Może to kwestia wymienianych przez producenta nut wodnych, które jakoś szczególnie się nie wybijają, ale dają tej kompozycji ciut z lekkości i przestrzeni.
Jeśli miałby to być zapach letni, to ja osobiście mam przed oczami kurort w jakimś bardzo ciepłym i egzotycznym kraju. Pełnym tubylców i turystów. Kiedy w południe żar leje się z nieba i rozgrzewa piasek do tego stopnia, że ciężko chodzić po nim boso. Drinki opływają słodyczą melonów i kokosów, a wokół kwitną kwiaty plumerii, roztaczając słodką woń.
Amber Elixir Crystal taki właśnie jest - słodki, upajający, ciepły, ale wakacyjny.
Mnie osobiście te perfumy odpowiadają. Fakt, że nie stosuję ich w gorące dni, bo wtedy wolę coś lżejszego, ale w te chłodniejsze daje namiastkę i obietnicę lata.
Ich największą, ale niestety istotną, wadą jest marna jakość. Przy takich składnikach mogłoby się wydawać, że perfumy będą miały moc, a tu klops... Trwałości nie ma, ogona nie ma. A przecież o to chodzi w zapachach.
Flakon jest bardzo ładny, elegancki. Głęboki turkusowy kolor przywodzi na myśl głębie morza lub oceanu, a złote elementy dodają klasy i ciężaru, bo przecież mamy doczynienia z wodą w ciut cięższym wydaniu.
Ja za swój flakon dałam coś około 36 zł i to jeszcze jest cena do przełknięcia. Ale cena regularna jest zbyt wysoka patrząc przez pryzmat słabych parametrów.