Zawsze obawiam się takich kosmetyków 2 w 1, 3 w 1 i 50 w 1. Przy zakupie tego balsamu nastawiłam się na stosowanie go na skórę ciała, ale okazało się, że w tym wypadku 2 w 1 się sprawdza i również dłonie są zadowolone. Nie jest to kosmetyk, który zaspokaja w 100% potrzeby mojej skóry w każdym momencie, ale gdy jest w lepszej kondycji, to jest wystarczająco dobry. Moja przesuszająca się skóra jest często bardzo wybredna i lubi strzelać focha.
- OPAKOWANIE: biała, plastikowa butelka wyposażona w niezawodną pompkę, która działa bez zarzutu to wygodne rozwiązanie, ale do czasu. Jako osoba przyzwyczajona do faktu, że gdy kosmetyk umieszczony w środku już powoli się kończy i trzeba takie opakowanie rozcinać, bo pompka już nie domaga, nie narzekam. Już tak mam, że z góry wiem jak będzie to wyglądać i stawiam w tym przypadku na postawę konformistyczną. A tak bardziej praktycznie, to pompka nie zacina się i nie zatyka, naciśnięta powoli wydobywa odpowiednią ilość kosmetyku, jaką potrzebuję i mogę to kontrolować.
Grafika występująca na produktach marki Yope jest charakterystyczna i znana już większości, która choć trochę siedzi w kosmetycznym świecie. Wymyślne stworzenia „uczłowieczone” przez elementy garderoby, w tym wypadku ptasior z muchą pod szyją i melonikiem na głowie oraz kwiatem trzymanym w skrzydle udającym rękę cieszy oko. Poza pomysłowym podejściem do strony wizualnej mamy też rozsądnie umieszczone, czytelne napisy i wszelkie informacje o produkcie łącznie z jego działaniem i składem.
- KONSYSTENCJA: balsam posiada lekką, nieco lejącą się konsystencję w typie mleczka, ale w trakcie aplikacji czuć, że w skład jest bogatszy przez zawarte w preparacie masła i olejki. Troszkę bieli, ale efekt ten znika w trakcie masażu tak samo jak tłustawa warstwa, która przez chwilę utrzymuje się na powierzchni skóry, ale po dłuższej chwili jest niewyczuwalna i nie powoduje dyskomfortu w postaci lepkości czy nielubianej przeze mnie śliskości. Jednym słowem, balsam potrzebuje chwili by się wchłonąć.
- ZAPACH: na pewno brak tu intensywności, która potrafi zmęczyć, a to plus. Kosmetyk pachnie słodkawo i aromat przypomina troszkę figowe nuty. Jest wyczuwalny w trakcie aplikacji i krótką chwilę po niej.
- DZIAŁANIE: jak już wcześniej zaznaczyłam, stosuję balsam i do ciała, i do dłoni i w każdym z tych przypadków efekty są takie same. Kosmetyk pozostawia skórę optymalnie nawilżoną, ukojoną, znika uczucie napięcia naskórka i szorstkości. Skóra jest miękka, wygładzona, elastyczna i przyjemnie sprężysta.
Gdy moja cierpiąca na przesuszenie skóra jest w nieco lepszej kondycji, to balsam ten jest dla mnie wystarczający. Ale gdy jej stan się pogarsza, wtedy po mniej więcej godzinie muszę dokładać warstwę kosmetyku, który zawsze mam przy sobie i jest w takich momentach niezawodny. Najczęściej cierpią łydki i uda i tu muszę się ratować. Ten problem nie występuje na dłoniach, ale też gdy już sięgam po kosmetyk Yope by nałożyć go na to miejsce, robię to wciągu dnia – traktuję go jako dzienniak i w tej roli dobrze się sprawdza.
Mam dużo sympatii dla kosmetyków Yope i chętnie po nie sięgam. Nie są to produkty, które ratują mi skórę i mogłabym traktować jako postawę pielęgnacji, ale trudno mi z drugiej strony znaleźć na nie jakieś znaczące minusy, które przekreśliłyby naszą wspólną przygodę. Balsam figowy znalazł moje uznanie i chętnie jeszcze się spotkamy.
Zalety:
- spisuje się i do skóry ciała i do dłoni
- optymalnie nawilża
- wygładza
- uelastycznia
- niweluje uczucie ściągnięcia
- koi
- przyjemnie pachnie
- wygodne opakowanie z pompką
- NEUTRALNE CECHY:
- jak każde opakowanie tego typu, wymaga przecinania, gdy kosmetyk się kończy
- niewystarczająco pielęgnuje, gdy skóra jest mocniej przesuszona
Wady:
- wymaga dłuższej chwili by się wchłonąć
- nieco bieli przy aplikacji
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie