Mincer Pharma Oxygen Detox, Carbo - gel oczyszczający Nr 1511 

Żel kupiłam na promocji w drogerii. Moją uwagę przykuło opakowanie, biało - zielone, wyglądające jak produkt, który możemy znaleźć na półkach aptecznych albo tych z dermokosmetykami. Produkt sam w sobie ma na wpół zbitą konsystencje, ale taką która spływa z twarzy przy bezpośredniej aplikację na cerę. W opakowaniu znajdziemy czarny żel, który brudzi, ale moim zdaniem jest łatwy do zmycia, nie sprawia większych trudności. Jak sprawdził mi się sam żel? Produkt przypadł mi do gustu, jest dobry do oczyszczania cery, nie podrażnia ani nie wysusza. Stosowałam go jako drugi krok w oczyszczaniu cery zaraz po demakijażu i radził sobie z usunięciem tego, z czym nie poradził sobie płyn micelarny. Żel daje uczucie odświeżenia, w moim odczuciu trochę daje uczucie ochłodzenia cery. Co dla mnie najważniejsze żel nie zapycha, następnego dnia nie pojawiają się niechciani goście. Co do obietnic producenta do usuwania zanieczyszczeń z zewnątrz to nie jestem zbytnio przekonana, ale też nie jestem w stanie ocenić czy to dobrze wpłynęło i czy faktycznie działa. Opakowanie jest wygodne w użyciu, produkt nie wylewa się, dozuje się odpowiednia ilość, taka jaką chcemy. Żel jest bardzo wydajny, stosowałam go dwa razy dziennie i nie mogłam go zużyć, w pewnym momencie miałam już go troszkę dość :D

Mam trochę problem z tym żelem. Opis mnie bardzo zainteresował, szukałam czegoś oczyszczającego. No i wiadomo, da się nim umyć twarz, jak każdym żelem. Konsystencję ma przyjemną, rozprowadza się na twarzy fajnie, dobrze współpracuje z Luną. Ale działanie jakoś nie powala. Być może to jest wina mojej skóry - bo jest problematyczna i bywa kapryśna - ale nie zauważyłam specjalnego oczyszczenia ani poprawy jakości cery. Jako coś do umycia buzi wieczorem - okej, ale cudów nie czyni.

Dostałam sporą odlewkę, jak zwykle :) Nigdy wcześniej nie miałam nic z tej firmy, wydawała mi się zawsze taka "apteczna". Rzucił mi się w oczy skład bez sls, więc mogłam go używać codziennie. Żel był naprawdę delikatny dla mojej tłustej skóry, w ogóle mnie nie podrażnił, nie zapchał porów, nie wysuszył. W tej kwestii było wszystko ok. Dobrze mył, nadawał się też do demakijażu. Konsystencja była żelowo - emulsjowa, trochę śliska, czasami nie chciał się przyczepić do twarzy. Rozprowadzał się dobrze, nie tworzył piany. Zapach był węglowo - nijako - mentolowy. Moje oczy potrafią zareagować łzami (jak przy krojeniu cebuli), gdy nawet odrobina mentolu znajdzie się zbyt blisko nich. Tutaj na szczęście nie była to aż taka reakcja, dało się przeżyć. Czułam jedynie "wiatr" na oczach. Jeśli chodzi o kolor, to szczerze mówiąc nie lubię czarnych żeli. Mam taki kształt umywalki, że łatwo łapie brud i zostają na niej ciapki z żelu. Wiąże się to z każdorazowym jej myciem po użyciu takiego myjadła. Twarz też należy dokładnie spłukać z resztek emulsji, a i tak czasem mi się zdarzy, że smoła się gdzieś zaplącze i wybrudzę sobie ręcznik. Ale to są takie minusy czysto subiektywne. Niemniej nie zachęca mnie to do nabycia pełnej butelki węglowego czyścika, pomimo tego, że swoją funkcję spełnia jak najbardziej dobrze.

Skusiłam się widząc jedną z celebrytek używającą tego produktu na swoim profilu. Niestety odczucia mam mieszane. Makijażu niestety nie domywa, nawet po umyciu dwa razy , płatek od toniku nadal zbiera bardzo dużo podkładu, nie wspominając już o "pandzie'' pod oczami. Jest to dosyć gęsta czarna maź, która się ciężko pieni i bardzo brudzi . Mentol dodany moim zdaniem tylko po to aby sprawiać złudne wrażenie czystości. Znalazłam dla niego zastosowanie - po zmyciu makijażu używam go razem z Foreo , które całkiem fajnie po tym żelu się ślizga i efekt jest wtedy całkiem spoko .

I ja dałam się wciągnąć w pogoń za detoxem skóry. Mieszkam w dużym mieście, spędzam w nim dużo czasu i chcę dbać o skórę. Ta seria Mincera ma przeciwdziałać wpływowi otoczenia na skórę, więc chciałam i musiałam spróbować. A uczucia mam bardzo bardzo mieszane. Żel to w zasadzie czarna, dość gęsta, węglowa masa. Pod koniec opakowania trzeba się postarać, żeby wygrzebać resztkę. Przy odrobinie nieuwagi można nim nieźle ubrudzić ubranie, a przy niedokładnym zmyciu – ręcznik. Słabo się pieni, dość trudno spłukuje, zwłaszcza u nasady włosów. Ja najczęściej używałam do jego usunięcia gąbki (syntetycznej lub konjakowej). Mimo wielu wad, żel w sumie oczyszcza. Skóra jest po nim nieźle przygotowana na ciąg dalszy. Zaskórników nie zwalczył, porów nie zwęził, ale w sumie oczyścił i zmył resztki makijażu. Zupełnie nie wiem, po co zawiera mentol – o ile mi wiadomo, mentol nie ma szczególnych własności myjących. Za to czuć go w zapachu, ale także po umyciu. Na twarzy pojawia się chłód, który chyba ma potęgować wrażenie świeżości. Nie trafia to do mnie. I jak to się ma do tego „mild” czynnika myjącego? Nie wiem, gdzie jest w tym logika. Podsumowując, nie kupię tego produktu więcej. W tej cenie jest wiele innych produktów, które oczyszczają bardzo dobrze, ale nie zawierają mentolu i nie mają wad tego produktu.

Seria Oxygen Detox to, jak twierdzi producent, odpowiedź na współczesny świat. Czyli stres, zawrotne tempo życia, zły stan środowiska, zanieczyszczone powietrze, nieodpowiednia dieta, klimatyzowane wnętrza itd. Z tego powodu firma Mincer opracowała system ANTI-POLLUTION i ANTI-SMOG, która ma nie tylko głęboko oczyszczać skórę z makijażu i nadmiaru sebum, ale także z osadzających się na skórze w ciągu dnia zanieczyszczeń. Przyznam, ze przykuło to moją uwagę i zaciekawiło na tyle, że klika produktów z tej serii trafiło do mojego koszyka. Żel przeznaczony jest do cery szarej i zmęczonej. W składzie zawiera aktywny węgiel ( dlatego jego barwa jest zupełnie czarna ), ziemię okrzemkową i czynnik myjący ultra mild. Rzeczywiście świetnie oczyszcza, daje uczucie świeżości i jak to producent pięknie ujął - skóra "sprawia wrażenie, jakby wreszcie zaczęła głęboko oddychać". Warto również dodać, że świetnie radzi sobie ze zmyciem makijażu. Nie szczypie w oczy, nie przesusza skóry, jednak lekkie uczucie ściągnięcia zaraz po jego zastosowaniu da się zauważyć. Zapachem nie grzeszy, zapach ma czysto ziemisty, ale nieutrudniający aplikacji. Jest bardzo gęsty, przez co mega wydajny. Jedynym minusem jest opakowanie. Ciężko się z niego wydobywa produkt, bo plastikowa butelka, w której jest umieszczony, jest nieco twarda, a do tego ma niesamowicie upierdliwie trudny do otwierania "zatrzask". Aż się prosi taki kosmetyk umiejscowić w buteleczce z pompką. Poza tym - polecam!