Wszedzie zachwalany i chciany przez wielu kosmetyk, wiec po tylu zachwytach tez zapragnelam go miec. W ogole nie zrazona faktem ze to jest kremowy produkt, a ja za takimi nie przepadam czekalam tygodniami az bedzie dostepny na stronce, w koncu wrocil, zamowilam, dostarczyli i uzylam. I tak uzywam juz kilka miesiecy bez specjalnego przekonania.
Opakowanie jest ladne, nie mam sie do czego przyczepic, aczkolwiek jesli chocby raz zapomni sie zakrecic czubka tej tubki to nawet postawiony tak, ze ten czubek jest na gorze produkt bedzie przeciekal. Slyszalam o tym wielokrotnie, ze po prostu z tych rozdzek cieknie. Ja swoja zamykam zawsze, ale i tak cos tam ciagle jest upaprane na nakretce i ciagle to trzeba czyscic. Takze przechowywanie jest takie sobie.
Sam produkt jest niehigieniczny, mamy gabke, przez ktora wydobywamy nasz rozswietlacz, opakowanie jest do sciskania, wiec albo aplikujemy sobie kosmetyk bezposrednio na skore, albo gabka na palec i dopiero wtedy na strefy, na ktore chcemy ow rozswietlacz nalozyc. Niby ok, ale tak nie do konca.
Nakladanie jest dla mnie najbardziej uciazliwa czynnoscia jesli chodzi o ten produkt i to tutaj najbardziej sie przyczepie.
Otoz kiedy mam podklad na skorze i probuje Charlotte nalozyc gabka tego po prostu nie da sie zrobic, mam wrazenie, ze sa placki, kosmetyk mi topi podklad pod spodem, nie stapia sie z nim wcale, takze przyrzadem, z ktorym najbardziej lubie pracowac nie da sie go nalozyc. Palcami wychodzi troche lepiej, ale tez nie jest jakos idealnie, musze to tak blendowac paluchem przez kilka minut, zeby wygladalo to dobrze, a nie biore jakiejs super wielkiej ilosci, po prostu taka, zeby jakikolwiek efekt byl na skorze. Takze tutaj jest meczarnia. Nakladanie na przypudrowany delikatnie podklad to jest jedna wielka ruletka, oczywiscie wciaz nie ma opcji zeby to zrobic gabka, trzeba to robic palcem, czasem sie udaje, czasem calosc pod spodem sie topi i podklad sie odkleja, tworza sie przeswity, a czasem udaje mi sie to zrobic i wyglada to w miare ok, ale oczywiscie wszystko w wielominutowym znoju, na ktory nie chce mi sie tracic czasu rano prawde powiedziawszy.
Kolejna sprawa - jesli nakladam ten produkt na podklad i nie przypudruje to NIE MA OPCJI, ze on nie wejdzie w zmarchy, blyszczy sie pieknie i skora wyglada jak mokra, a i owszem, ale to moze mam z godzine, po czym jest migrowanie do zmarchow przyocznych. Jesli natomiast delikatnie go przypurduje, to caly ten piekny mokry blask, na ktorym mi zalezy jest troche przycmiony pudrem i ten efekt juz nie jest tak spektakularny, jakbym sobie tego zyczyla. Niestety innej opcji dla mnie nie ma, bo albo produkt rozjezdzajacy sie bez przypudrowania, albo lekki puder ale tez blask mniejszy. Czasem tez robie tak, ze nakladam podklad, Charlotte na kosci jarzmowe, na to delikatnie puder i po czasie jak to troche 'siadzie' na skorze doklepuje jeszcze raz ociupinke Charlotte. Z tym tez jest ruletka, czasem wyjdzie, czasem mi sie stopi to co mam pod spodem i wyglada to tak zle, ze musze zmyc wszystko co mialam na kosciach jarzmowych.
ALE jesli przejdziemy juz przez to cale pieklo z nakladaniem, oswoimy sie z tym wiecznie ufaflonionym opakowaniem i zgodzimy sie na to, zeby pracowac z nim kilka minut, zanim to bedzie nalozone dobrze (bo nie, moi Drodzy, to wg mnie nie jest produkt latwy i przyjemny w obsludze), to efekt jaki ukaze sie na naszym licu przerasta wszelkie oczekiwania. To wyglada jak taka super nawilzona, ale tez delikatnie pokryta rozswietlaczem tafla. Wyglada to (w zaleznosci od nalozenia oczywiscie) jakby skora miala taki piekny blask od srodka, byla mloda i napieta :) Przyczepic sie troche musze jednak jeszcze do odcienia, w opakowaniu on sie wydaje na szampanski, na skorze jednak wybija z niego doslownie wlosek takiej srebrzystosci, ja akurat mam skore neutralna w strone cieplej wiec mi tam to gra, ale nie wiem, jak to bedzie sie prezentowac u kogos z taka mocno ciepla, oliwkowa skora.
Generalnie nie wiem, co mam myslec o tym kosmetyku, bo podoba mi sie efekt, ale jak mam go nalozyc na twarz to mi sie slabo robi prawde powiedziawszy wiedzac, jaka bedzie z tym zabawa. Nie podoba mi sie to, ze musze tyle z nim pracowac, nie podoba mi sie to, ze musze go pudrowac, to, ze wchodzi w zmarszczki doslownie po chwili jesli nie jest przypudrowany (jesli jest metoda podklad- Spotlight- puder) to sie trzyma niezle, jesli nakladam dodatkowo na to wymienione jeszcze jedna warstwe Charlotte to tez of kors musze delikatnie przypudrowac ale wtedy to sie trzyma, ale czy ten efekt jest warty tej calej upierdliwosci to ja nie wiem.
Efekt jest naprawde ladny, gdybym mogla go osiagnac w latwiejszy sposob to powiedzialabym, ze to jest moj swiety graal, ale dla mnie Beauty Wand jest kosmetykiem problematycznym i chyba nigdy nie mialam tak niejednoznacznej opinii na temat kosmetyku jak mam teraz. Chcialam ocenic na 3+ i nawet myslalam ze niech bedzie na korzysc i dam 4, ale nie, dam 3, bo praca z tym dziadostwem pomimo cudnego efektu to jest pieklo.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie