Lanolips Lemonaid Lip Treatment Cytrynowy balsam do ust

Jestem jedną z tych osób, które gdy tylko zaczyna się sezon jesienno zimowy mają ciągle suche, popękane usta i kąciki i nic mi dotąd na to nie pomagało.Wiosną i latem tego problemu nie mam, wyjeżdzając w ciepłe kraje też nie o czym wielokrotnie się przekonywałam. Nie wiem z czego to wynika, bo pije dużo wody, zawsze mam coś na ustach i zawsze wieczorem usta nawilżam, a i tak drżę kiedy przychodzi jesień i zima, bo wiem, że znów będzie kiepsko. Nie pomnę ile miałam balsamów i sztyftów do ust i one wszystkie pomagały na krótko dlatego zdecydowałam się na osławiony Lanoliops w wersji Lemonade i przyznaję, że będę kupowała te balsamy regularnie, bo póki co tylko on pomaga mi na tę wkurzającą przypadłość. Nie niweluje jej całkowicie, ale sprawia, że jest o wiele lepiej. To gesta maść, która ma przyjemny subtelny zapach cytryn, ale nic z chemiczności, nie gryzie w gardło i nie ma smaku. Usta od razu są odżywione, nawilżone i taki efekt trzyma mi się do rana, bo nakładam ten balsam na noc. Jest mocno odżywczy, ale przy tym nie jest bardzo tłusty, nie klei się ani nic z tych rzeczy. Bardzo wydajny, bo wystarczy odrobina dlatwgo wciąż mam połowę tubki, a używam często. Dla mnie produkt niezastąpiony, ale chciałabym też sprawdzić osławiony Laneige.

Zacznę od tego, że baaardzo podoba mi się jego opakowanie. Totalnie me gusta. Fajnie prezentuje się na biurku, w torebce i gdziekolwiek go jeszcze położę :) Co do samego produktu, ma mikruśne złote drobinki. Na ustach prawie niewidoczne, ale może to i lepiej :) Konsystencja jest dość gęsta, ale to normalne dla produktów tej marki. Szybko rozpuszcza się pod wpływem ciepła warg. Jeśli jest nałożony w zbyt dużej ilości odrobinkę je bieli. Nadaje ładny połysk. Zapach jest cytrynowy, ale nie taki "chamski". Bardzo mi pasuje. Myślę, że do niego wrócę, choć najpierw pewnie przetestuję inne wersje zapachowe. Co do ceny - fakt, jest dość drogi. Można spokojnie znaleźć tańsze produkty, ale czy jego odpowiedniki? Osobiście polecam, ale tylko jeśli nie boli Was wydanie 50-60 zł na balsam do ust. Jak dla mnie warto :)

Ciężko znaleźć idealny balsam do ust, który nawilży przesuszone i spierzchnięte usta. Osoby, które leczą się lub leczyły witaminą A w walce z trądzikiem na pewno mnie rozumieją - bez pomadki ani rusz. I tak trafiłam na ten balsam Lanolips, który kosztował mnie około 60 zł. Strasznie dużo jak na pomadkę, ale stwierdziłam, że jeśli ma działać, to wart jest każdej ceny. Opakowanie minimalistyczne, ładne, poręczne, wygodne. Konsystencja gęsta, zwarta, ale nie ma problemów z wydobyciem produktu. Zapach fajny, ale intensywny i mocno cytrynowy. Produkt świetnie nawilża, nabłyszcza i długo trzyma się na ustach. Przy tym jest bardzo wydajny - wystarczy nałożyć go odrobinę. Bardzo się polubiłam z tym produktem i uważam, że składnik lanoliny robi świetną robotę. I później polecono mi lanolinę z Ziaji za 12 zł. No i cóż... muszę przyznać, że jest to tańszy zamiennik balsamu z Lanolips. Od tej pory kupuję tylko lanolinę z Ziaji, gdyż ma takie samo działanie, a jest o wiele tańsza. Podsumowując - cytrynowy balsam z Lanolips jest świetny i daję mu najwyższą ocenę, ale nie wiem czy warto wydawać na niego tyle pieniędzy...

Lanolips działa świetnie, naprawi każde, nawet najbardziej popękane, spierzchnięte i suche usta. Używam na noc, a rano budzę się z ustami idealnymi. Jestem zachwycona działaniem, ale czy jest ono lepsze niż produktu Lanomaść marki Ziaja? Wydaje mi się, że działanie to samo, a różnica w cenie ogromna - Lanolips około 50 zł w Sephorze, Lanomaść około 10 zł. Jeśli chodzi o zapach to za tę cenę spodziewałam się, że lanolina będzie mniej wyczuwalna, a jest wręcz przeciwnie - cytryna ledwo wyczuwalna, za to nieprzyjemny zapach lanoliny tak samo intensywny jak przy marce Ziaja. Ocena 5, bo produkt doskonale robi to co powinien, a to dla mnie najważniejsze, ale po kolejne opakowanie lanoliny wrócę do tańszego zamiennika...

Była to nowość w Sephorze i zastanawiałam się nad jego zwykłą wersją i tą cytrynową (pozostałe owocowe jakoś do mnie nie przemawiały). Znając moje specyficzne upodobanie do cytryn (wszelkie pretensje proszę kierować do Roberta P. :P ) skusiłam się właśnie na tę wersję zapachową. Przemówił do mnie szczególnie jego naturalny skład. Balsam ma dość twardą konsystencję (trzeba najpierw ogrzać przez chwilę tubkę w dłoniach). Wspaniale nawilża usta, nawet po wchłonięciu są cudownie miękkie. Dla wysuszonych ust będzie świetny, szczególnie dzięki zawartości lanoliny zamiast wazeliny. Ma uroczy zapach cytrynowych cukierków. Dzięki swojej konsystencji jest dość wydajny. Myślę, że kupiłabym go ponownie. Co jak co, ale prawie 60 zł za tak genialny balsam to w sumie nic. Warto go kupić, w porównaniu z niektórymi tańszymi balsamami jest o wiele lepszy.