Lush Rosy Cheeks, Face Mask Maseczka do twarzy

Kiedy uzbierałam 5 pustych opakowaniach po produktach z Lush długo myślałam na jaką maseczkę się zdecydować (przynosząc je do sklepu dostajemy w gratisie jedną świeżą maseczkę jaką tylko chcemy). Wybrałam Rosy Cheeks i to był duży błąd. Maseczka w ogóle nie nawilża twarzy. Po jej użyciu cera była sucha, zmęczona i szarawa. Nie robiła nic dobrego, a wręcz z czasem zaczęła podrażniać. Nie byłam w stanie jej wykończyć.

Uwielbiam produkty lush, a zwłaszcza ich maseczki. Rosy Cheeks pięknie pachnie różami, przeznaczona jest do cery wrażliwej. Należy ją przechowywać w lodówce i zużyć w ciągu miesiąca. Nie spodziewałam się, że może zrobić jakąkolwiek szkodę skoro powinna być delikatnie. Niestety za każdym razem mnie podrażniała i wysuszała. Nie zdołałam zużyć całego opakowania.

Muszę nieco popsuć ocenę tej maski. Używałam jej lekko ponad miesiąc i niestety nie zauważyłam żadnego efektu wow. Maska faktycznie sprawia, że cera po jej użyciu jest matowa, ale to wszystko. Rezultat utrzymuje się jeden dzień. Brakuje mi efektu nawilżenia skóry. Można by rzec, że cera jest wysuszona. Moim zdaniem to typowa maska z Kaolinem, nic poza tym. Nie widzę ani ukojenia skóry ani lekkiego oczyszczenia. Nie wpływa też na poprawę cery. Wypryski pojawiają mi się rzadko, jednak podczas stosowania tej maski miałam kilka i kosmetyk sobie z nimi nie poradził. Tak nijakiego produktu dawno nie miałam. Faktycznie maska wygląda ciekawie na twarzy i przyjemnie pachnie, ale to nie powód by do niej wracać.

Ma kremowa konsystencje która bardzo fajnie nakłada się palcami. Zasycha dość szybko ale nie kruszy się przy tym a zmywanie to sama przyjemność. Oczyszcza skórę i nawilża. Skóra nabiera blasku. Poprawia jej wygląd. Pięknie pachnie płatkami róż z domowego ogrodu. Jest bardzo wydajna pomimo, że jest jest mało. W składzie ma słynną kalamine. Największym jej minusem jest data ważności - 4 tygodnie.

Rosy cheeks to chyba jedna z moich ulubionych Lushowych maseczek. Polubiłam ją za jej delikatny, kobiecy zapach - różany, ale nie babciowy, raczej jak zapach ogrodu w lecie :) Maseczka jest w kolorze ciepłego różu, kremowej konsystencji. Bardzo dobrze się aplikuje, nie ma żadnych "kawałków", jak w przypadku innych masek tego producenta i bardzo łatwo się rozsmarowuje. Zasycha dosyć szybko, nie tworzy jednak skorupy, nie kruszy się. Zmywa się równiez bardzo łatwo wystarczy zwilżyć ją woda i pomasować. Stosuję ją na noc po oczyszczeniu twarzy. Już po aplikacji czuję róznicę, twarz jest głaadziutka, pachnąca i nawilżona. Najlepsze efekty jednak widać rano, koloryt twrazy rzeczywiście ulega poprawie, nie mam ochoty na nią nic nakładać. Maseczkę stosuję 2razy w tygodniiu, na pewno jeszcze do niej wrócę.