Bielenda Botanic Spa Rituals, Hydrolat do twarzy `Opuncja figowa + aloes` 

Miałam już wszystkie kremy z Botanic Spa Rituals, jedno serum - przyszedł czas na jeden z moich ulubionych kroków pielęgnacyjnych, czyli tonik (wcześniej zużyłam ten z melisą). Tutaj w postaci hydrolatu. Wiedziałam, że będzie w porządku, ale niczego konkretnego nie oczekiwałam. Ciemnozielone opakowanie skrywa płyn koloru żółtego. Zamknięcie jest w porządku, brak ryzyka wycieku. Jednak po kilku próbach używania go - po prostu przelałam do atomizera po poprzednim toniku. Denerwował mnie fakt, że lało się po całym opakowaniu i trudno o dozowanie bezpośrednie. Zapach łagodny, kosmetyczno-roślinny. Działanie zdecydowanie łagodzące, tonizujące, niestety jakiegoś większego nawilżenia nie zauważyłam. Bardzo poprawny kosmetyk, jak najbardziej polecam dla osób niewymagających. Ja wiem, że moja skóra chętnie przyjęłaby coś bogatszego.

Pachnie neutralnie, trochę ziołowo. Jak na hydrolat moim zdaniem ma trochę za długi skład i parę pozycji które mi się nie podobają. Producent obiecuje że tonizuje, nawilża i redukuje zmarszczki ale oczywiście nie nawilża spektakularnie ani nie redukuje zmarszczek. Jest wydajny ma całkiem spoko opakowanie. Nie uczulił mnie ani nie podrażnia.

Stosowanie hydrolatów po iczyszczeniu poleciła mi kosmetyczka. Ponieważ lubie kosmetyki Bielendy skusilam sie na ten produkt. Sklad moze nie w 100% jak hydrolat, bardziej jak tonik (ale alkoholu nie zawiera). Moja sucha i sciagnieta cera po jego uzyciu jest bardziej odswiezona i promienna. Delikatny, niby niepotrzebny a jednak pozytywnie oceniam efekty stosowania. Polecam dla wrazliecow bo zapach ma delikatny, prawie niewyczuwalny wiec nie bedzie draznil nosa. Opakowanie jest duze, troche nieporeczne ale z pewnoscia o duzej wydajnosci.

Hydrolat Botanic Spa Rituals marki Bielenda kupiłam w drogerii Rossmann skuszoną pięknym opakowaniem i składem. Opakowanie ma nie tylko cudną szatę graficzną ale także wygodne zamknięcie na klik. Kosmetyk ma 100% składników pochodzenia naturalnego, w tym m.in. aloes, opuncję figową, witaminy A, C, E czy kwasy omega 6 i 9 oraz minerały. To wszystko sprawia, że hydrolat świetnie sprawdza się jako tonik i przygotowuje skórę do dalszej pielęgnacji. Buzia jest po nim fajnie nawilżona, wygdładzona i napięta. Nie powoduje nawet najmniejszego podrażnienia. Zapach jest bardzo delikatny i przyjemny. Dodatkowy plus za brak w składzie sztucznych barwników, parabenów czy silikonu. Polecam

Toniki są obecne w mojej codziennej pielęgnacji już ok 20 lat i nie wyobrażam sobie, aby miało się to zmienić. Lubię też hydrolaty, ale tak jak przypuszczałam "hydrolat" z Bielendy to żaden hydrolat, tylko tonik. Nie zmienia to faktu, że to bardzo dobry tonik. Jest delikatny dla skóry - po rozprowadzeniu go nie czuć mrowienia, pieczenia ani innych nieprzyjemnych doznań. Skóra nie jest też po nim napięta ani klejąca. Świetnie sprawdza się po porannym delikatnym oczyszczeniu twarzy jak i po mocniejszym wieczornym. Skóra jest po nim przyjemna w dotyku, gładka, nawilżona. Po toniku najczęściej używam serum z tej samej linii, a na noc jeszcze krem i mam poczucie kompleksowej pielęgnacji, odpowiedniej dla mojej 37letniej skóry. Nie mam mu nic do zarzucenia oprócz mylącej nazwy. Warto go wypróbować.

Ma niewygodną jak dla mnie butelkę, pachnie słabo, lekko ziołowo, ale to mój aktualny ulubieniec. Lubie go ze względu na dobry naturalny skład, za to, że nawilża, tonizuje, nie wywołuje u mnie zaczerwienienia, czy podrażnień skóry. Nie wywołuje uczucia ściągnięcia skóry, nie lepi się na skórze. Nie wywołuje wysypu wyprysków, czy przetłuszczania. Jest przystępny cenowo, ok 20 zł/200 ml w Rossmannie. Przelewam go do butelki z psiukaczem i każdorazowo po myciu twarzy stosuje. W tej formie starcza mi na półtorej miesiąca stosowania.

Właśnie dobiłam denka. Obecnie mam w kolejce nastepny tonik, ale po skończeniu go, myślę, że wrócę do tego. Jest bardzo przyjemny w użytkowaniu - wylewam go w zalamanie dłoni, a następnie rozprowadzam po twarzy. Nie wchlania się bardzo szybko (ale absolutnie nie jest tłusty), dzięki czemu mam czas na nałożenie kremu na wilgotną twarz (krem lepiej działa i jest bardziej wydajnie) Bardzo fajnie koił i dodatkowo nawilżał cerę Doskonale nadaje się do mieszania glinek

Stosowałam już chyba wszystkie produkty z serii Bielenda Botanic ze względu na skład no i przystępność cenową. Mojej uwadze, gustowi i skórze najbardziej podpasowała ta z aloesem i opuncją figową (masło do ciała i żel aloesowy są super). Hydrolat jak reszta produktów z zawartością wyżej wspomnianych składników sprawdza się u mnie. Hydrolat to produkt, który tylko i wyłącznie ma przywrócić skórze odpowiednie pH, by przygotować ja na zastosowanie serum, kremu itp. Sądzę, ze robi swoją robotę, ponieważ moja twarz odwdzięcza mi się pięknym wyglądem, gładkością. Ten produkt to tak naprawdę woda do twarzy z zawartością składników aktywnych (tu opuncji i aloesu), bez zbędnych dodatków - skład super. Hydrolat nanoszę na twarz wacikiem, jak tonik. Doczyszczam nim twarz po myciu żelem, normalizuję pH. Hydrolat daje uczucie ukojenia, lekkiego nawilżenia - niweluje uczucie ściągnięcia.

Hydrolat z serii Botanic Spa Rituals kupiłam w promocji 2+2 w Rossmanie. Pamietam, że nigdzie go wtedy nie było i dopiero w którymś sklepie z kolei go dorwałam. Było to prawdziwe szczęście i jednocześnie potwierdzenie, że jestem nienormalna na punkcie kosmetyków. Hydrolat sprawdza się idealnie jako zamiennik toniku. Nawet rzekłabym, że lepiej, bo delikatnie nawilża skórę. W żaden sposób jej nie podrażnia, ani nie pozostawia tłustego filmu. Zapach przy tym ma bardzo ładny. Delikatny, lekko ziołowy. Opakowanie i wydajność na plus. Nie zrobił krzywdy mojej skłonnej do wysypu cerze, a to dla mnie jest najważniejsze.

Nie będę powielać tego, co już zostało napisane. Produkt jest świetny. Stosuję po umyciu twarzy żelem lub na oczyszczoną płynem micelarnym. Nawilża moją skórę, pozostawia gładką i miłą w dotyku, przygotowuje do nałożenia kremu. Uwielbiam go. Odświeża, oczyszcza, a nawet po użyciu niweluje zmarszczki, działa trochę jak krem, tylko nie jest w ogóle tłusty. No i oczywiście plus za skład.

Dla mnie tonik to „cichy bohater” udanej pielęgnacji. Zarówno jeśli mam ochotę zrobić zaraz makijaż, a także nałożyć pielęgnacje lub dać skórze „wolne”. Wybierając tonik kieruje się przede wszystkim jego składem. + przyjazna zielona butelka, która sprawia wrażenie, ze mamy do czynienia z naturalnym produktem, także umożliwia nam kontrolowanie ile produktu zostało. + ++ skład, nie tyko naturalny, ale wręcz naszpikowany samymi odżywczymi, potrzebnymi i pożytecznymi składnikami, które nawilżają i mam nadzieje regenerują skore i sprawia, ze zachowa młody wygląd przez długie lata + wydajność, pomimo, ze przy codziennym stosowaniu dwa razy dziennie trochę go schodzi to jednak mi wystarczył na dwa miesiące codziennego używania -dostępność , tylko Rossmany( ten jest wiecznie wykupiony ) -regularna cena jak na tonik dość wysoka, jednak w tym przypadku płacimy za jakość Ogólnie stosuje do kilku miesięcy i moja cera ma się bardzo dobrze, jednak wiadomo, ze na to składają się różne czynniki. Znając moja naturę będę testowała i sięgała po inne produkty, jednak dopóki bedzie produkowany, to w mojej łazience go nie zabraknie :)

I nawet lepiej nawilża, oczywiście tonizuje. Pozostawia cerę bardzo miękką, w żadnym wypadku nie powoduje podrażnień i nie wysusza. Cera jak najbardziej jest odświeżona i widać poprawę jędrności skory. Dobrze koi, swietnie się wchłania i nie pozostawia żadnej lepkiej warstwy. Słodki zapach.

Z marką Bielanda mam tak, że od czasu do czasu kupuję, bo opakowania kuszą, składy w miarę ok, formuły też, ale jednak jakoś nam nie po drodze. Ta seria bardzo mi się spodobała wizualnie, kwiatowe wzory i żywne kolory od razu przykuły moją uwagę, jedank pierwszy produkt mnie rozczarował. Jako drugi produkt w kolejce był ten hydrolat. No i tym razem pozytywne zaskoczenie. Wreszcie udało mi się kupić coś z Bielendy do czego nie mam zastrzeżeń. Hydrolat ma bardzo ładne opakowanie. Butelka zamykana na klik, ma bardzo ładną grafikę, jak zresztą cała seria. Zapach jest piękny, naturalny, świeży, bardzo przyjemny w codziennej pielęgnacji. Generalnie nie oczekuje od toników, hydrolatów i wód jakiś cudownych efektów. To element pielęgnacji który muszę mieć, ma być przyjemnie, odświeżająco, lekko nawilżająco. Ten hydrolat to wszystko mi daje. Przywraca nawilżenie nieco ściągniętej skórze po umyciu, w ciągu dnia przyjemnie odświeża i usuwa zanieczyszczenia. Część przelałam też do butelki z atomizerem i stosuje w ciągu dnia jako mgiełkę nawilżającą i odświeżająca. Super na upalne dni.

Hydrolat sprawdza sie idealnie przy każdej okazji; ja stosuje go podczas porannej pielęgnacji po umyciu twarzy żelem. Produkt koi podrażniona skore i przepieknie pachnie. Skład tez jest bez zarzutu, aczkolwiek na pierwszym miejscu jest woda, a nie Hydrolat :/

Jest to mój pierwszy kosmetyk z Bielendy. Ta marka nigdy nie kojarzyła mi się z jakością ani dobrymi składami. Jakie było moje zaskoczenie gdy spojrzałam na skład, a jeszcze większe jak zaczęłam tego produktu używać. Zacznę od tego, że mam skórę mieszaną, wrażliwą. Nie lubię tradycyjnych toników ze środkami myjącymi, dla mnie ma być to kosmetyk nawilżający i przywracający skórze równowagę. Tego produktu używam następująco: wylewam trochę na dłonie i wklepuję w twarz. Powtarzam 2-3 razy. Na efekty nie musiałam długo czekać - cera była odświeżona, rozjaśniona i nawodniona. Ten sam efekt zaobserwowałam na dłoniach w które zawsze wycierałam resztki produktu po wklepaniu w twarz. Używanie tego specyfiku to sama przyjemność. Nie klei się. Zostawia skórę aksamitnie gładką i taką "pełną wody".

Hydrolat do twarzy z serii Botanic Spa Rituals nie jest pierwszym tego typu kosmetykiem jaki Bielenda ma w swojej ofercie. Już jakiś czas temu bardzo zaprzyjaźniłam się z dwoma innymi produktami tego typu - dla cery suchej w różowym opakowaniu i dojrzałej w kolorze fioletowym. Gdy kupowałam tamte produkty wogóle nie wiedziałam co to takiego hydrolat i jak to coś ma wpływać na moją skórę i najważniejsze - do czego wogóle mi to potrzebne. Mam już płyn micelarny, mam tonik - po co mi kolejna butelka z jakimś tam płynem? Okazało się, że to wcale nie taki zwykły płyn - tylko prawdziwy eliksir do zadań specjalnych który ma w sobie cechy toniku, płynu micelarnego a nawet kremu pielęgnacyjnego. Nie inaczej jest w przypadku wersji tego produktu z aloesem i opuncją figową. Butelka pięknie się prezentuje na łazienkowej półce, a kosmetyk bardzo ładnie pachnie - co zdecydowanie uprzyjemnia mi jego stosowanie. Tak jak w poprzednich hydrolatach dosłownie czuję jak kosmetyk wchłania się w skórę a ona pije go bez końca i nie marnuje ani kropli. Skóra po użyciu tego hydrolatu jest gładziutka, miła w dotyku, nawilżona i fajnie odświeżona. Nie ma szczypania, uczucia ściągnięcia i najważniejsze - nie ma żadnej klejącej warstwy na twarzy. Jak widać tylko krem nawilżający z tej botanicznej serii ma niestety taki feler - inne produkty się nie kleją i bardzo dobrze - bo ja tego nie cierpię. Z pewnością ten zielony hydrolat to nie jest zwykła woda w butelce to coś znacznie więcej i widzę zbawienne działanie tego produktu na moją skórę - a jej naprawdę trudno dogodzić. Produkt mimo stosunkowo małych rozmiarów jest zadziwiająco wydajny. We wszystkich hydrolatach producent radzi by omijać okolice oczu - ja staram się tak robić, ale parę razy z rozpędu zdarzyło mi się, że przetarłam tym produktem powieki i nic złego się nie stało - więc za to też wielki plus.

Jest mi niezmiernie miło pisać jako pierwsza recenzję tego produktu. Pierwsza recenzja i od razu 5 gwiazdek. Szczerze mówiąc dałabym mu i 10 jakby była taka możliwość. Ten produkt to jeden z wielu perełek botanicznej serii od Bielendy. Produkt dostajemy w plastikowej ciemnozielonej butelce z solidnym zamknięciem. Szata graficzna i kolor butelki od razu sugeruje, że produkt jest bardziej przyjazny naturze i z niej się wywodzi niż większość kosmetyków. Jest to dla mnie ogromny plus, bo patrząc na skład naprawdę nie ma tam śmieci. Dodatkowo jest to produkt, który kosztuje niedużo (19.99 w cenie regularnej) a robi wielką robotę. No właśnie, co robi a czego nie? Po pierwsze świetnie odświeża i tonizuje skórę. Uwielbiam go stosować o każdej porze dnia. Przyznam się, że stosuję go nawet i 4 razy dziennie i więcej, chociażby po to, aby psiknąć się w ciągu dnia gdy jest gorąco. Bardzo dobrze nawilża i nadaje miękkość skórze. Ma delikatny zapach, jest wydajny. Skóra go dosłownie pije - gdy się nim spryskam lub przetrę skórę wacikiem czuję jak wsiąka głęboko w skórę. Ważna sprawa - nie klei się po aplikacji. Rewelacyjnie sprawdza się w roli toniku, odświeżacza skóry w upale, do ukojenia podrażnionej skóry. Nie powoduje przykrych niespodzianek. Bardzo gorąco polecam.