Nie jestem fanką maseczek w płachcie. Są tak rozreklamowane, tak zachwalane*, że spodziewałam się po nich hitu, a tymczasem są to produkty przeciętne, które nie dają u mnie spektakularnych efektów, a do tego są upierdliwe w używaniu. Wypróbowałam kilka różnych firm, zarówno koreańskich jak i europejskich, miałam maseczki najpopularniejsze i jedynie ta Coscodi z granatem i aloesem zrobiła na mnie dobre wrażenie i to na tyle, że co jakiś czas ją kupuję znowu :) A tu dodam, że już nie daję się skusić na żadną inną płachtę, mimo przyciągających wzrok opakowań i różnorakich obietnic. Nie lubię takiej formy maseczki i już. Więc ta konkretna od Coscodi naprawdę musi mieć w sobie to coś.
Bo ona nie tylko nawilża i wygładza skórę(zupełnie tak samo jak inne maseczki, zarówno te tradycyjne jak i płachty), ale też sprawia, że wygląda po prostu lepiej-tak promiennie, świeżo i lekko. Prawdziwie rosy :)
Lubię jej użyć przed jakąś większą okazją(a szczególnie gdy wiem, że będę miała robione zdjęcia), bo wręcz upiększa skórę, dodaje jej blasku, rozjaśnia i ujednolica koloryt skóry. Ja z natury mam cerę szarą, ziemistą i o niezbyt równym kolorycie. Po tej maseczce widzę znaczną różnicę. Na plus.
Do tego pielęgnuje-niweluje uczucie ściągnięcia po myciu żelem, wygładza i nawilża skórę, która staje się bardzo miękka i miła w dotyku. Mam wrażenie, że przyspiesza nieco gojenie się śladów po wypryskach. I nie powoduje powstawania nowych, nie szkodzi skórze i jej nie podrażnia(a poznałam już maseczki w płachcie, które powodują u mnie pieczenie i szczypanie). Nie zostawia na skórze lepkiej, śliskiej czy klejącej warstwy-szybko się wchłania dając komfortowe uczucie zadbanej i świeżej skóry.
Mimo, że moja twarz totalnie nie pasuje do koreańskich standardów i kanonów to płachta Coscodi jest tak dobrze skrojona, że nawet na nią pasuje. Jedynie przyczepiłabym się do otworów na oczy-dla mnie są nieco za małe, a to jest coś zważywszy na fakt, że moje własne paczadła są dosyć małe. Trochę ciężko jest rozłożyć płachtę, po wyjęciu z paczuszki jest dosyć mocno sklejona esencją i ślizga się, zawsze przy rozkładaniu pochlapię coś co nie jest moją skórą.
Maseczka dobrze przylega do skóry, nie ześlizguje się z niej i gdyby nie te nieszczęsne otwory na oczy to mogłabym z nią chodzić po domu :D
Płachta jest konkretnie nasączona, aż ocieka esencją i podczas noszenia maseczki może kapać. Mi tej esencji zostaje zawsze jeszcze na kilka razy.
Po koreańskiej pielęgnacji i tych fikuśnych opakowaniach spodziewałam się ładniejszych, wesołych zapachów(które jak do tej pory udały się jedynie Mishe-opinia mojego powonienia), szczególnie, że wszystko co z granatem do tej pory miałam to pachniało fajnie. A ta maseczka pachnie plastikiem, takim jaki się czuje w tych zabawkowych paletkach malowideł dla małych dziewczynek które się kupuje na odpustach :) Ogólnie to jakoś mi tam nie przeszkadza ten zapach, jest delikatny i szybko się ulatnia. I są maseczki w płachcie, które gorzej śmierdzą.
*wystarczy mi powiedzieć, że coś jest koreańskie lub japońskie. Ja to kupuję zawsze.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie