Maskę od Garnier (a raczej dwa opakowania maski) kupiłam na promocji w Rossmannie za 9 PLN. Tego dnia kupiłam dość sporo podobnych maseczek, ale akurat ta trafiła do mojego koszyka jako jedna z pierwszych. Do zakupu zachęciło mnie różowe opakowanie dające wrażenie luksusu (przynajmniej ja mam taki odbiór ) oraz deklarowane 2 miliony frakcji probiotyków (brzmi dobrze, prawda). Liczyłam, iż maseczka wspomoże moją wrażliwą i trądzikową cerę, nawilży ją i ukoi sprawiając, iż będzie wyglądać lepiej i promienniej. No cóż, życie jak zawsze weryfikuje takie marzenia.
Maskę zamknięto w standardowej dla Garniera saszetce, którą bez problemu mogłam otworzyć. Nie będę ukrywać, iż nie lubię szukać czegokolwiek na tym opakowaniu – wszystkie informacje podane są w taki wielu językach, że aby znaleźć ten odpowiedni muszę wytężać wzrok, a i tak najczęściej są to dwa – trzy zdania. Nie inaczej jest tutaj: „Regenerująca maska na tkaninie wzbogacona dwoma milionami frakcji probiotyków, które odbudowują barierę ochronną skóry. Widocznie ukojona i nawilżona skóra już w 15 minut” – to wszystko co producent chce nam opowiedzieć o produkcie (oczywiście oprócz podania składu oraz sposobu użycia). Także taki sposób reklamy budzi we mnie mieszane uczucia.
Już po wyciągnięciu maski z opakowania zorientowałam się, że różni się od innych maseczek tej marki. Po pierwsze jest cieńsza, ale wciąż się nie rozrywa oraz trochę chropowata na powierzchni. Nałożenie jej też okazało się dla mnie wyzwaniem – brakowało mi nacięć na policzkach, a sama maska była ta długa, iż prawie nałożyłam ją na powieki. No oki, jakoś sobie z tym poradziłam. Płachtę trzymałam na twarzy 15 – 18 minut, w tym czasie odczuwałam delikatne pieczenie. Po ściągnięciu próbowałam wmasować esencję, ale i tak pozostała mi na twarzy lepiąca powłoka. Za drugim użyciem maski (w sensie drugim opakowaniu) postanowiłam przetestować, ile czasu zajmie wchłonięcie/wyschnięcie tej warstwy – 40 minut! A po tym czasie wcale nie czułam ukojenia i nawilżenia. Poczekałam do rana… Następnego dnia moja skóra zmieniła się o tyle, iż wyszły mi nowe niedoskonałości! Po pierwszym użyciu wyszły mi dość konkretne, podskórne gule, za drugim raz już tylko dwa ropniaki, ale wciąż! Nie zanotowałam żadnego nawilżenia i ukojenia ani odżywienia.
Dodam jeszcze, iż w opakowaniu zostało trochę esencji, którą wmasowałam w dekolt i szyję – tutaj również nie zauważyłam pozytywnych efektów, ale przynajmniej nie pojawiły się żadne wypryski.
Bardzo przepraszam, jeżeli ktoś poczuje się urażony, dla mnie ta maska to bubel. Zużyłam dwa opakowania i po prostu boję się i nie chcę testować jej dalej. Mam nadzieję, że skoro nawet tak skromne obietnice nie zostały spełnione, miałam problem z nałożeniem maski, a sama esencja wchłaniała się tak długo, nikt nie poczuje oburzenia moim zdaniem. Polecam inne maski Garniera, a tą radzę omijać z daleko. Zwłaszcza, gdy ktoś tak jak ja boryka się z trądzikiem i wrażliwą skórą.
Zalety:
- ładne, wygodne do nakładania opakowanie dające pozytywne wrażenia,
Wady:
- niespełnione obietnice producenta,
- długie wchłanianie esencji,
- małe litery na opakowaniu,
- powoduje powstanie nowych niedoskonałości.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie