Lip Smacker Disney x Lip Smacker, Tsum Tsum Lip Balm Balsam do ust (różne rodzaje)

Balsam otrzymałam w prezencie, wiec go używam. Krzywdy nie robi, ale żadnej z obietnic producenta nie spełnia. A szkoda. Postawiono na wygląd, a nie na funkcjonalność i zalety użytkowe produktu, co niestety da się odczuć. Seria balsamów inspirowanych postaciami z bajek miała szansę na powodzenie. Czy ją wykorzystała? Moim zdaniem nie, przynajmniej w przypadku produktu, który recenzuję. Balsam zgodnie z obietnicami producenta miał być pielęgnacyjny, nawilżać usta, odżywiać, zmiękczać je i poprawiać ich kondycje. Nie ma się co za dużo nad tym rozwodzić, bo u mnie nie spełnia żadnej z tych ról. Moje usta są wygładzone tylko w momencie, gdy balsam się na nich znajduje. Wygładzanie znika w tempie ekspresowym wraz z nim. Mój egzemplarz to urocza MINNIE. Produkt jest fajnie opakowany, ma przyjemny, owocowy zapach i smak oraz łososiowo-brzoskwiniowo-różowy kolor w opakowaniu. Nałożony na usta szybko z nich znika. Nie robiąc dla nich po prostu nic. Ładny gadżet, dla którego trudno mi znaleźć zastosowanie.

To oczywiste, że kupiłam głównie ze względu na opakowanie. Faktycznie zdobywa serce, więc ciężko się oprzeć. Szkoda, że za ślicznym wyglądem niestety nie stoi dobra jakość… Produkt dostępny w różnych wersjach zarówno stacjonarnie, przede wszystkim w Rossmannie, i online. Cena jest w miarę przystępna, więc też zachęca do zakupu. Przede wszystkim uwagę zwracają prześliczne opakowania. Pewnie mają przyciągnąć dzieciaki, ale co tu dużo ukrywać, sama dałam się złapać na śliczną wersję z Olafem. Trzymałam w torebce, opakowanie po 3 tygodniach było już odrapane i nie wyglądało tak okazale. Pomadka ma lekką konsystencję, nie skleja ust. Sztyft jest miękki w kolorze jasnoróżowym, aplikacja przyjemna. Na plus działa również zapach. Nie mam dużych przesuszeń na ustach, więc też nie potrzebuję specyficznego nawilżenia, ale ten balsam nawet u mnie niespecjalnie się sprawdził. Niestety nie nawilża jakoś szczególnie. Czuję to nawilżenie tylko wtedy, kiedy mam balsam do ustach, kiedy się wchłonie nic z tego nie zostaje. Nie widzę też jakiegoś odżywienia i zmiękczenia. Nie spełnia na pewno obietnic producenta. Dałam się skusić, ale na pewno nie popełnię tego błędu drugi raz.

Produkt zakupiony w Rossmann dla córci, wybrałam wersja z Arielka o grejpfrutowym zapachu sztyft ma jasnoróżowy kolor o lekkiej natłuszczającej konsystencji po nałożeniu na ustach balsam subtelnie barwi je na różowo nadaje im blasku nie zawiera drobin kolor jest prawie nie widoczny balsam słabo nawilża usta niestety nie jestem zadowolona z produktu ani ja ani córcia pomimo uroczego opakowania

Ja: Szminki to nieodłączny element mojego codziennego makijażu. Uwielbiam podkreślać usta żywymi i mocnymi kolorami. Jestem wielkim fanem odcieni czerwonych. Lubię szminki klasyczne, w płynie. Satynowe, matowe czy błyszczące – każdy rodzaj znajduje się w mojej kosmetyczce. Często mam przesuszone usta i wymagają intensywnej regeneracji. Oczekiwania: Fajny smak i zapach. Opakowanie: Wygląda dość fajnie, inaczej. W zależności od wybranej szminki mamy do dyspozycji różne postacie od księżniczek po Gwiezdne wojny. Niestety wrzucona luzem do torebki nieco się niszczy. Wrażenia: Lip Smaker to gadżet więc nie mam żadnych oczekiwań w stosunku do działania. To ma fajnie wyglądać, ciekawie smakować i właściwie tyle. Te cechy spełnia. Ja miałam okazję przetestować Kopciuszka jak Vadera. Po użyciu zapach relatywnie długo utrzymuje się na ustach – czuć go. Smak wypada nieco gorzej – jest mocno chemiczny. Konsystencja jest fajna, dość zbita, ale aplikator pozwala na precyzyjne nałożenie kosmetyku. Pod wpływem ciepła ładnie się rozpuszcza i rozprowadza na ustach. Zostawia bezbarwną, połyskującą warstwę. Nie nawilża i nie regeneruje, ale nie takie jego zadanie. Minusem jest skład produktu – wypada dość kiepsko. Smacker dostałam w prezencie i właściwie tylko dlatego go zużyję, ale sama bym się nie skusiła na tego typu produkt. Uważam go za zbędny gadżet, w dodatku przepłacony.

Już od dłuższego czasu jestem przywiązana do Lip Smackerów i idę do sklepu po kolejny jeszcze zanim skończy mi się poprzedni. Choć na ogół w Polsce nie ma zbyt wielu wariantów, to zawsze udaje mi się znaleźć jakiś zaspokajający moje oczekiwania. Tym razem marka miło zaskoczyła mnie prześlicznymi opakowaniami, które idą w parze z pięknym aromatem. Jak przystało na prawdziwą fankę Gwiezdnych Wojen, sięgnęłam po księżniczkę Leię, Moja stoczyła prawdziwą bitwę z otwartym w torebce długopisem, nadal pozostaje jednak słodka. Na opakowaniu od razu widoczna jest informacja o smaku cynamonu i rzeczywiście, od razu wyczuwamy przyjemny, cynamonowy zapach. Smak jest bardzo kuszący i tuż po aplikacji trzeba wykazać się dużą siłą woli, aby nie zlizać pomadki z ust. Zależnie od tego, czego oczekujemy od pomadki, w różnym stopniu ocenimy jej efekty. Pomadka niestety bardziej natłuszcza niż nawilża, stąd używam jej jako ochronnej, a nie pielęgnacyjnej. Nie sprawdzi się też przy bardzo suchej skórze ust. O ile jej same nie zliżemy, to wystarczająco długo utrzymuje się na ustach. Jest również szalenie wydajna, choć ze względu na kształt opakowania koniec trzeba wydobyć palcem. Szukałam sobie raczej zabawnego gadżetu i lekkiej pomadki - w tej roli Lip Smacker zasługuje na medal.

Na mojej półce goszczą dwa - Ariel i Yoda. Ariel ma smak grejpfrutu, bardzo intensywny i słodki. Yoda natomiast jest miętowy i bardzo orzeźwiający. Usta chce się zjeść po nałożeniu błyszczyka :D. Chroni, lecz nie nawilża. Używam ich często przed nałożeniem pomadki i u mnie taka technika się sprawdza. Zalety: - ładnie pachną -mają śliczne opakowania Wady: -nie nawilżają -w Polsce jest dostępne tylko 4 rodzaje (3 w Rossmanie i jedna w Hebe)

Dostałam tą pomadkę na Mikołajki od mojej koleżanki i muszę powiedzieć, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Pierwsze co rzuca się w oczy to urocze opakowanie. Jestem fanką Gwiezdnych Wojen, więc spodobało mi się jeszcze bardziej. Więc wiedziałam, że jeśli pomadka się nie sprawdzi posłuży za ozdobę na toaletkę ;) Ma piękny cynamonowo - kawowy zapach, słodki smak który lubię w tego typu produktach. Usta po niej są miękkie, ładnie wyglądają i są ochronione. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to podobieństwo do baby lips - nadają się do ochrony ust ale nie do nawilżenia, czy do regeneracji. Więc jak macie bardzo suche, popękane usta, ta pomadka się nie sprawdzi. Poza tym polecam, fajna na prezent ;)

Błyszczyk skusiłmnie swoim opakowaniem w kształcie Ariel. Otwierając zauroczył mnie jego zapach grejpfrutowy i chyba tyle plusów. Bardzo szybko zanika. Po aplikacji po chwili już go nie czuję. Więc nie zauważyłam aby jakoś nawilżył czy coś innego dobrego zrobił z moimi ustami. Jedyne czego jestem pewna to musi być dobry bo mój syn się do niego dopadł i go skonsumował???? cena jest wysoka co do jakości