Biotaniqe Terapia Śluzem Ślimaka, Regenerująca maska ze śluzem ślimaka 

Maseczka u mnie sprawdziła się rewelacyjnie. Uwielbiam produkty z dodatkiem śluzu ślimaka i często po takie sięgam, tak było więc i tym razem gdy chciałam wypróbować. Wizualnie ładnie, ale dość zwyczajnie, prosto, dodatki złota dodają eleganckiego wyglądu. Po użyciu maseczki moja twarz została świetnie i intensywnie nawilżona, znikną efekt suchej skóry, produkt również delikatnie wyrównał koloryt mojej twarzy. Skóra po użyciu produktu jest pięknie odżywiona i odzyskuje swój blask, ja jestem bardzo zadowolona i sięgnę na pewno po nią jeszcze nie jeden raz. Delikatny minusik może za zbyt intensywny zapach, ale mi osobiście nie przeszkadzał, lecz osobom wrażliwym może być uporczywy. Polecam!

Maseczka znajduje się w małej saszetce, która wystarczyła mi aż na 4 zużycia. Myślę że to bardzo dużo bo zazwyczaj takie maseczki są jednorazowe lub wystarczają na 2 razy. Konsystencja maski jest żelowa, chociaż jest bardzo gęsta to dobrze się ją rozprowadza. Po nałożeniu jej na skórę czuć przyjemne uczucie chłodu, niestety wyczuwalny jest też sztuczny perfumowany zapach, który dla mnie jest zbyt mocny. Maseczka daje przyjemne ukojenie i nawilżenie chociaż dla mojej suchej skóry to nawilżenie jest za słabe. Skóra po maseczce jest gładka i przyjemna w dotyku. Twarz po maseczce wygląda promiennie, jest rozświetlona.

Maseczki ze ślimakiem bardzo lubię i cenię. Moim ulubieńcem w tej kategorii niezmiennie pozostaje Benton Snail Bee w płachcie, ale zawsze jestem otwarta na nowe propozycje. Do zakupu tej maseczki skłoniło mnie więc nie tylko moje uzależnienie od tego typu kosmetyków, ale przede wszystkim 10% śluzu ślimaka w składzie, którym kusi producent. Kosmetyk znajduje się w niewielkiej, plastikowej saszetce otwieranej jednym pociągnięciem ręki. W środku przejrzysta, dość mocno perfumowana, gęsta (jak na żel) zawartość, którą łatwo wycisnąć i zaaplikować na twarz. Gładko się rozprowadza i przyjemnie chłodzi. Chłodzenie zanika im bardziej maseczka zastyga, a w jego miejsce pojawia się delikatne uczucie ściągania, które jednak nie spowodowało u mnie dyskomfortu. Zawartość saszetki podzieliłam na trzy użycia i stosowałam co drugi dzień. Czas: 15 minut. Analizując skład z łatwością dostrzegłam,że jest to produkt w głównej mierze dbający o mikrobiom skóry. Znajduje się tu nie tylko woda oczyszczona, ale i składniki takie, jak: 1. Lactobacillus Ferment Lysate - surowiec probiotyczny o działaniu nawilżającym, przeciwzapalnym, zmniejszającym wrażliwość skóry i regulującym wydzielanie sebum; 2. Leuconostoc/filtrat ze sfermentowanego korzenia rzodkwi - działa antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo; pomaga niwelować objawy łojotokowego zapalenia skóry; 3. Hydrogenated Starch Hydrolysate - składnik bogaty w sacharydy otrzymywany na drodze hydrolizy skrobii kukurydzianej; nawilża skórę poprzez zdolność wiązania i zatrzymywania wody w komórkach skóry; napina i uelastycznia naskórek; 4. Maltooligosyl Glucoside - działanie nawilżające, uelastyczniające, ochronne i przeciwświądowe. Składu dopełniają też bardzo dobrze znane humektanty (gliceryna, trehaloza czy pochodna kwasu hialuronowego). Główna substancja aktywna, czyli filtrat ze śluzu ślimaka to nic innego, jak wygładzenie, nawilżenie, regeneracja i odmłodzenie skóry. Stosując tę maskę co drugi wieczór w ciągu sześciu dniu mogę z pełną świadomością przyznać, że tak, jak po pierwszym użyciu różnica w wyglądzie skóry na drugi dzień rano była bardzo niewielka, tak po trzeciej wieczornej aplikacji sprawa wyglądała zgoła inaczej. Zauważyłam dużo wyraźniejsze odświeżenie, nawilżenie, wygładzenie i rozświetlenie cery, a także - co dla mnie jako posiadaczki cery skłonnej do trądziku i przebarwień jest szczególnie ważne - delikatne ukojenie niedoskonałości. Po zmyciu maski cera była też ładnie zmatowiona. W kolejne dni po "zabiegach" pory produkowały też mniej sebum, co przekładało się na trwałość makijażu. Pytanie brzmi: czy rezultaty stosowania ślimakowej maseczki od Biotaniqe są zbliżone do działania maski ślimakowej od Bentona? Nie :P Benton oferuje solidne działanie podczas pierwszego użycia. Jest to taka dawka uderzeniowa. To absolutnie nie znaczy, że nie warto kupić i wypróbować recenzowanego produktu!Jest dobry, ma wiele zalet i w sumie nie zauważyłam wielu wad. Po prostu nie ma tak silnego działania. Kluczem do sukcesu jest konsekwentne stosowanie jej w niedługim odstępie czasu (np. co drugi dzień). Myślę, że spokojnie mogą tę maskę stosować osoby o każdym rodzaju cery, łącznie z tymi wrażliwymi, aczkolwiek nawilżenie może być za słabe dla cery suchej/odwodnionej. Cerom mieszanym i tłustym spodoba się regulacja wydzielania sebum i zdrowy mat skóry.

✅Szata graficzna jest utrzymana z której kolorystyce, jest elegancka i również wpadająca w oko. Saszetka bez problemowo można potworzyły dzięki rozcięciom. Ilość kosmetyku w opakowaniu starcza na twarz szyje jak i dekolt a co najlepsze wystarczyło na dwa użycia. ✅Co do jej zapachu to jest delikatny i pachnie podobnie jak inne maski ze śluzem ślimaka. ✅Maseczka jest przezroczysta, ma żelową dość gęstą oraz zbitą konsystencje. Bardzo łatwo bez problemu rozprowadza się, nie spada z palców ani nie spływa. Bardzo przyjemnie chłodzi podczas aplikacji oraz zmywania nie sprawia żadnych problemów. ✅Co do jej działania to produkt dobrze nawilża. Po aplikacji towarzyszyło mi uczucie ukojenia, dzięki temu że maseczka chłodzi. Nie miałam po niej zaczerwienień, wiec rzeczywiście działa łagodząco. Skóra była miękka i wygładzona jak i również bardziej napięta. Podsumowując, maseczki naprawdę warte uwagi. Kosztują dosłownie gorsze, nawilża i łagodzi skórę oraz poprawia stan cery. Naprawdę myśle że idealnie sprawdzi się wielu osobom.

Maseczkę kupiłam na fali fascynacji marką i produktami ze śluzem ślimaka. Maska zwraca na siebie uwagę eleganckim opakowaniem - na matowej saszetce wyróżniają się błyszczące motywy roślinne i ślimacze :) Opakowanie zawiera 10 ml gęstej przezroczystej esencji. Nie jest to nawet żel, ale bardzo bardzo gęsta woda - nie ma problemu z wydobyciem esencji z opakowania ani z aplikacją. Nie ucieka z dłoni i dobrze się rozsmarowuje. Ja podzieliłam opakowanie na dwie porcje - na noc i na dzień. Po nakładaniu za pierwszym razem zwyczajnie nie miałam potrzeby dokładania więcej a tym bardziej zmywania. Esencja wchłonęła mi się całkowicie, zachowując jak serum. Nie stworzyła mi się skorupa, nic się nie rolowało. A połowa saszetki to naprawdę spora dawka esencji - nie żałowałam jej sobie. Na noc nie miałam już potrzeby nakładania kremu, ale oczywiście można jako okluzja. Rano nie za bardzo było co zmywać :) skóra była mięciutka, ukojona i ujednolicona. Nie było już czuć charakterystycznego dla maseczki zapachu. Jest bardzo ładny, ale na początku intensywny. Nie powiem, że charakterystyczny dla śluzu ślimaka - raczej kwiatowy. Przy pielęgnacji porannej nałożyłam esencję już tylko pod krem z filtrem, bo nic więcej moja skóra nie potrzebowała. W dzień efekt jest jeszcze lepszy, bo skóra jest wyraźnie ujednolicona, ma wyrównany koloryt a pory zwężone, co może stanowić rodzaj primera przed większym wyjściem. Reasumując, używanie maseczki było czystą przyjemnością, nie tylko dla relaksu ale też ze względu na odczucia sensoryczne podczas aplikacji i noszenia oraz finalny efekt. Na pewno będę do niej wracać. Ja nie odczułam na żadnym etapie zgłaszanego czasami podrażnienia.

W działaniu maseczki nie zauważyłam niczego z regeneracji. Jedynie lekkie nawilżenie i wyciszenie skóry. Maseczka dobrze się nakłada i dobrze zmywa, nie zapycha, nie podrażnia. Po nałożeniu czuć lekkie pieczenie w miejscach gdzie skóra jest lekko podrażniona, ale szybko znika i nie pozostawia po sobie zaczerwienienia. Ogólnie nie zachwyca, ale cena jest przystępna więc warto spróbować.

OPAKOWANIE Szata graficzna utrzymana w złotej kolorystyce jest elegancka i charakterystyczna dla całej serii. Saszetkę łatwo otworzyć bez pomocy nożyczek dzięki nacięciom, które posiada. Ilość kosmetyku w opakowaniu wystarcza na pokrycie twarzy, szyi i dekoltu lub można podzielić sobie ją na 2 użycia. Saszetka mieści 10 ml produktu, więc trochę więcej niż zazwyczaj mają tego typu produkty. ZAPACH Jeśli chodzi o zapach, maska pachnie podobnie jak inne kosmetyki ze śluzem ślimaka. KONSYSTENCJA Maseczka jest przezroczysta. Ma żelową, dość gęstą, zbitą konsystencję. Bardzo łatwo się rozprowadza, nie spada z palców oraz nie spływa z twarzy. Przyjemnie chłodzi podczas całej aplikacji. Zmywanie jej nie sprawia żadnych problemów. DZIAŁANIE Produkt dobrze nawilża. Po aplikacji towarzyszy uczucie ukojenia dzięki temu, że maseczka chłodzi. Nie miałam po niej zaczerwienień, więc nie jest to tylko wrażenie, ale rzeczywiście działa łagodząco. Skóra była miękka i wygładzona, jak również bardziej napięta (w pozytywnym sensie). Ogólnie maseczka jest w porządku. Może nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie, ale też nie rozczarowała. Myślę, że warto się na nią skusić na promocji.

Pamiętam, że jakiś czas temu miałam fazę na kosmetyki zawierające w swoim składzie śluz ślimaka, dlatego też widząc tę serię w drogerii nie potrafiłam przejść obok niej obojętnie. Maska ma przezroczystą i lejącą się konsystencję oraz bardzo przyjemny świeży zapach. Aplikacja produktu na skórę jest łatwa, a jego późniejsze zmycie bezproblemowe. Po ok. 30 minutach i zmyciu maski cera jest odświeżona i minimalnie napięta. Niestety nie zauważyłam tutaj żadnych spektakularnych efektów, nawet przy jej regularnym stosowaniu. Poza tym jest bezpieczna dla skóry - nie zapycha jej ani nie podrażnia. Na plus także przystępna cena oraz wydajność - jedna saszetka spokojnie wystarczy na 2-3 użycia.

Maska ma świetny skład, w pierwszej połowie listy porządne, regenerujące i nawilżające substancje. Śluz ślimaka w solidnym stężeniu. Lekko lejący żel w dość dużej (i taniej) saszetce. Jest bardzo wydajna, spokojnie wystarczy na trzy razy, z tym że stosuje jako serum - cienką warstwą na noc pod krem. Nie wysusza i nie ściąga mimo że dziewczyny opisywały takie uczucie. Skóre mam wymagająca, mieszaną i naczynkowa ale mimo wszystko ukoiła ją doskonale - jest aksamitna, nawilżona i pełna blasku. Nie zaszkodziła zupelnie, nie spowodowała wysypu zaskórników czy pieczenia oczu. Na tle droższych "luksusowych" maseczek wypada bardzo fajnie.

Maska w bardzo ładnym opakowaniu. W środku 10ml przezroczystej maski, która rewelacyjnie pachnie. Po nałożeniu lekkie uczucie chłodu. Jednak również lekkie pieczenie. Skóra jest gładsza, przyjemna w dotyku. Saszetka mogłaby składać się z 2 lub 3 części. Cena całkiem ok.

Saszetka niby prosta ale ładna z klasą.Satynowe opakowanie ze złotymi zdobieniami i złoty ślimak przykuły moją uwagę. Wewnątrz znajdziemy żelową konsystencję. Przezroczysta formuła o ładnym delikatnym zapachu, który nie przeszkadza.Ilość produktu jest spora, bez obaw wystarczyła by nawet na dwa razy. Maseczkę nałożyłam na oczyszczoną skórę twarzy.Po zalecanym czasie zmyłam 10-15 min. Po zabiegu cera była bardziej rozświetlona.Zdecydowanie bardziej gładka i doskonale nawilżona. Nie zauważyłam w żaden sposób jakichkolwiek podrażnień czy zaczerwienienia. Niestety nie zauważyłam ujędrnienia. Mimo to efekt był fajny. Może jeszcze do niej wrócę.

Maseczka ma konsystencje gestego sluzu o przyjemnym zapachu, ktory mi skojarzyl sie z melonem. Podczas noszenia tworzy na twarzy galaretowata, blyszczaca powloke, ktora pod koniec czasu aplikacji zaczyna zastygac. Zmywa sie ja dosc dobrze, choc roluje sie pod palcami. Po uzyciu jedynym, co zauwazylam, to minimalne napiecie skory, innych efektow brak

Maseczkę kupiłam do uzupełnienia zestawu Snail - mam też dwa kremy i maskę w tubce. Spodobało mi się opakowanie i to, że zawiera 10% filtratu ze śluzu ślimaka. Maseczki w saszetce było dość dużo, na tyle, że wystarczyłoby jej dla dwóch osób. Nie miałam problemu z jej nakładaniem. Po kilku minutach zaczęłam odczuwać pieczenie na twarzy, do wytrzymania, ale wcześniej nie zdarzało mi się to przy innych maseczkach. Po 15 minutach zmyłam produkt. Skóra wcale nie była nawilżona, wręcz przeciwnie - maska wysuszyła mnie na kilka dni, dopiero inna w płachcie załagodziła łuszczące się policzki i odstające skórki. Pomimo sympatii dla marki więcej jej nie kupię.

Maskę kupiłam ze względu na wysoką zawartość śluzu slimaka, który ma bardzo dobre właściwości regeneracyjne. Moja skóra twarzy była w tym momencie w złym stanie, zaczerwieniona oraz podrażniona nadmiernym promieniowaniem słonecznym oraz lekko przesuszona. Było to dobre pole do popisu dla tej maski, skoro sluz ze ślimaka ma wykazywać właściwości regneracyjne. Maska ma bardzo zbitą konsysntecję, dobrze rozprowadza się po twarzy, bardzo szybko wnika w głąb skóry oraz pozostawiła uczucie ściągniecia po tym jak już pozbyłam się maski ze skóry twarzy. Nie piekła mnie, mimo iż skóra była podrażniona. Efekt jaki był zauważalny po zdjęciu maski to na pewno odżywiona oraz lekko zgenerowana skóra, aczkolwiek inne maski dawały dużo lepsze efekty. Zawiodłam się bo maska nie jest tania, wystarcza tylko na jedną aplikację a efektu niestety nie ma. Zdecydowanie odradzam maskę osobą wymagającym nieco więcej od marki Botaniqe.

Maseczka zainteresowała mnie swoją zawartością, a konkretnie tym, że zawiera śluz ślimaka. Jest umieszczona w przyjemnym opakowaniu a przy tym dodatkowo znajdujące się na nim "nacięcia" ułatwiają jej otwarcie. Maseczka ma ładny zapach, który wyczuwalny był przez cały czas gdy znajdowała się ona na twarzy. Jej zawartość jest bezbarwna, przezroczysta o żelowej konsystencji. Dobrze się ją aplikuje. W opakowaniu jest dużo produktu, który starcza na pokrycie całej twarzy i jeszcze zostaje. Przyjemnie chłodzi skórę. Zaniepokoiło mnie jednak pieczenie, które się pojawiło. Było one lekko odczuwalne, praktycznie cały czas do chwili usunięcia maseczki z twarzy. Pozostawiłam ją mimo to do upływu określonego w zaleceniach czasu. Maseczka dobrze się trzyma i nie spływa z twarzy. Po pewnym czasie trochę zastyga i ściąga skórę. Jest mało widoczna na twarzy i również łatwo i bez problemu się ją zmywa. Nie pozostawia zaczerwień ani żadnych podrażnień (czego się obawiałam przy pieczeniu skóry). Maseczka zostawia uczucie ściągniętej skóry, które nie jest zbytnio przyjemne. Poza tym jednak skóra jest wygładzona i odświeżona. Ogólnie mówiąc maseczka nie daje jakoś spektakularnych efektów, ale uważam, że nie jest zła i warto ją wypróbować.

To co na początku zwróciło moją uwagę, to bardzo ładne, satynowe opakowanie i deklaracja wysokiej zawartości śluzu ślimaka w produkcie (10%). Maseczka ma żelową, przezroczystą konsystencję i dość przyjemny świeżo-kwiatowy zapach. W opakowaniu znajdujemy sporą ilość produktu, która spokojnie wystarcza na pokrycie całej twarzy, a przy oszczędnej aplikacji prawdopodobnie wystarczyła by nawet na 2 zabiegi. Nałożyłam maseczkę na twarz bezpośrednio po wykonaniu peelingu oczyszczającego i zaraz po zetknięciu produktu poczułam dość silne i nieprzyjemne pieczenie, zastanawiałam się nawet czy nie przerwać zabiegu i nie zmyć maseczki, jednak pieczenie dość szybko minęło, więc może nieco lekkomyślnie zdecydowałam się pozostawić produkt na skórze na kolejne 15 minut zalecane przez producenta. Pieczenie już na szczęście nie powróciło. Po upływie zalecanego czasu, zmyłam maseczkę letnią wodą. Skóra była wyraźnie ujędrniona, ale pomimo wcześniejszego pieczenia nie pojawiło się ani podrażnienie ani zaczerwienienie. Bardzo podobał mi się stan mojej skóry po maseczce, była jakby wyciszona, nawilżona i jaśniejsza. Ogólnie fajny efekt. To nie jest kolejna z tych maseczek, która nie robi absolutnie nic i nie ma różnicy przed i po jej zastosowaniu. Dość dobrze oceniam ten produkt i prawdopodobnie będę jeszcze do niego wracać.

Bylam bardzo ciekawa regenerującej maseczki ze śluzem ślimaka bo obietnica producenta kusi. Maseczka ma żelową, gęstą konsystencję. Ładnie, świeżo pachnie. Dość szybko się wchłania. Nie szczypie podczas noszenia jej. Bez problemu da się zmyć. Skóra po tej maseczce jest nawilżona, wygładzona i delikatnie rozświetlona. Jedno opakowanie wystarcza na ok. 4 użycia przy cienkich warstwach.

Lubie maseczki w płachcie. Wygoda stosowania i efekt przekonują mnie na tyle, że często je kupuje. Tą wzięłam z ciekawości. Śluz ślimaka kojarzy mi się kiepsko, ciężko mi się mentalnie przełamać na działanie. To tak jak stosowanie pijawek.. Jakieś wewnętrzne NIE. mimo ze faktycznie to może być cud natury :) Po tej masce piekła mnie buzia okropnie. A nie mam jakoś wybitnie wrażliwej. Zero efektu i zero działania. To po co?