Krem pod oczy to już od kilkunastu lat mój codzienny nawyk. Nie wyobrażam sobie porannej i wieczornej pielęgnacji bez tego kosmetyku i w połączeniu z mało problemową skórą w tym obszarze daje to u mnie świetne efekty. A że celuję raczej w naturalne kremy pod oczy, to bardzo ucieszyło mnie to maleństwo w jednym z boksów kosmetycznych. Maleństwo, bo dostałam wersję mini, chociaż kremu było w niej całkiem sporo, więc przez kilka tygodni mogłam cieszyć się jego stosowaniem.
Krem ma dosyć mocny żółty kolor i bardzo dyskretny zapach pochodzący z użytych składników. Dla mnie nie pachnie niczym szczególnym, ale kosmetyk stosowany w okolicach oczu pachnieć mocno nie musi.
Konsystencja wydaje się być zbita i tłusta, na oko przypomina masło. I faktycznie jest treściwa, ale jednocześnie bardzo aksamitna. Świetnie rozprowadza się na skórze bez nadmiernego naciągania.
Ja stosowałam tytułowy krem na noc, bo na początku trochę wystraszyłam się tej formuły. Moja tłusta cera nie lubi zbytniego obciążenia pod makijażem. No i po części dlatego, że miałam do wykończenia lżejszy kosmetyk, który znowu na noc wydawał mi się zbyt lekki.
Jednak nie trzeba się bać tego maleństwa. Po skórze sunie jak masełko. Otula ją, ale jednocześnie nie zostawia filmu, który obciążałby te delikatne okolice i gryzł się z makijażem.
Krem nie zawiera drobinek, ale w magiczny sposób rozświetla skórę wokół oczu. Spojrzenie staje się bardziej jasne, promienne i młodsze. Ponadto kosmetyk świetnie nawilża, odżywia, regeneruje i koi skórę po całym dniu w makijażu. Odpręża, a skóra staje się gładka, elastyczna i bardziej napięta. I mimo, że okolice oczu mam naprawdę bezproblemowe, bez cieni, obrzęków, zmarszczek i suchości, to widzę różnicę po zużyciu swojego słoiczka. Dawno żaden krem pod oczy nie zrobił na mnie takiego wrażenia.
Krem nie migruje do oczu i nie powoduje negatywnych odczynów, ale moje oczy na kosmetyki pielęgnacyjne nie reagują negatywnie.
Skład kosmetyku jest dosyć bogaty, ale w pełni naturalny, a znajdziemy w nim hydrolat różany, hydrolat z pelargonii pachnącej, olej z krokosza, olej awokado, olej z owoców dzikiej róży, masło shea, wosk japoński, probiotyki, ekstrakt z liści herbaty, ekstrakt z granatu, kofeinę, ekstrakt z owoców papai, ekstrakt z owoców mango, wit. E, pantenol, niacynamid, hialuronian sodu i glicerynę. Do tego łagodne konserwanty, więc tutaj nie ma się czego przyczepić.
Krem znajduje się w zgrabnym słoiczku o bardzo ascetycznej grafice. Może nie jest to najbardziej higieniczna opcja, ale z drugiej strony przy takiej konsystencji ma swoje uzasadnienie.
Cena jest dosyć wysoka, chociaż skład, działanie i wydajność bronią wysoką kwotę. Niestety dostępność jest bardzo słaba, bo z tego co teraz widzę, to pozostają zakupy w zagranicznych sklepach.
Niemniej jest to świetny krem i gorąco go polecam.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie