Coscodi Lifting Hydrolyzed Collagen Moisturized Mask Sheet Nawilżająco-liftingująca maseczka do twarzy

To kolejna maska tej firmy jaka miałam okazję używać. Wcześniej stosowałam wersję nawilżająco-rozświetlającą, która okazała się całkiem dobra w tym co robi, niestety jej działanie szybko znika. W tym przypadku jest bardzo podobnie. Maska ma opakowanie w kolorze niebieskim. Saszetka jest niewielka z przejrzystą grafiką oraz z dużą nalepką z polskim tłumaczeniem. Boczne nacięcia ułatwiają jej otwieranie. Płat jest materiałowy, masywny i trochę sztywny jest w miarę dobrze skrojony, nie miałam większych problemów z dopasowaniem go do twarzy. W zasadzie to dobrze trzymał się twarzy po aplikacji, trochę odklejał mi się w okolicach brody. Płachta jest dobrze nasączona bezbarwnym żelowym serum o całkiem przyjemnym świeżym kwiatowym zapachu. Po jej wyjęciu w opakowaniu pozostaje go niewielka ilość ale wystarczy na pokrycie szyi i dekoltu. Czas trzymania jej na twarzy określony przez producenta to 10 - 20 minut , ja pozostawiłam ją około pół godziny bo płat dobrze trzymał się buzi, wolno wysychał i przyjemnie chłodził skórę. Po jego usunięciu na skórze pozostała lepka warstwa która po rozmasowaniu prawie całkowicie się wchłonęła i nie wymagała zmycia. Efekt wizualny po zastosowaniu jest gorszy niż w przypadku maski nawilżająco - rozświetlającej. Tam cera była pięknie rozświetlona i wyglądała świeżo a tutaj była tylko mocniej nawilżona. To nawilżenie było całkiem przyzwoite, ale po kilku godzinach nie było po nim śladu. Co do działania liftingującego to w przypadku mojej skóry nie miało ono miejsca. Nie zauważyłam mocniejszego jej napięcia czy zwiększenia sprężystości. Po zastosowaniu maski wykonałam makijaż który cały dzień wyglądał ładnie. Skład jest bardzo długi i całkiem dobry pomijając mikroplastik i fenoksyetanil na końcu listy. Znajdziemy tu glicerynę, wyciąg z zielonej herbaty, wyciąg z chryzantemy, wyciąg z grzyba Reishi , sok aloesowy, ekstrakt z rumianku, ekstrakt z lawendy, wyciąg z rozmarynu, wyciąg z szałwii, hydrolizowany kolagen, kwas hialuronowy, witamina B3, alantoina, wyciąg z fermentacji bakterii Lactobacillus, wyciąg z liści wierzby, wyciąg z cynamonowca, wyciąg z liści lebiodki, ekstrakt z portulaki pospolitej, wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej. Jest tu sporo składników aktywnych, nie wiem dlaczego działanie maski jest tak słabe. Podsumowując maska nie spełniła moich oczekiwań, odpowiadało mi nawilżenie, szkoda jednak że znikło ono tak szybko jak się pojawiło. Obiecywane przez producenta działanie liftingujące nie miało miejsca. Wypadła u mnie słabo, nie zakupię jej ponownie.

Maska zamknięta w klasycznej saszetce z nacięciami ułatwiającymi otwarcie. Płachta po wyjęciu z saszetki dobrze nasączona, a w saszetce zostało jeszcze trochę esencji, którą można wykorzystać do rozsmarowania na skórze szyi i dekoltu. Płachta ma fajnie wycięte otwory na usta i oczy, jednak jest nieco za duża do małych twarzy. Mam małą twarz i niestety na policzkach miałam spore nadmiary materiału, który próbowałam ułożyć na zakładkę, co nie do końca mi się udało. Na szczęście materiał płachty, pomimo że jest dość solidny, jest też jednocześnie bardzo miękki, dzięki czemu i tak udało się ułożyć płachtę tak, żeby pomimo tych nadmiarowych fałdek przylegała do twarzy. Płachta nie zsuwała się podczas aplikacji i nic z niej nie kapało. Maska ma przyjemny i delikatny zapach. Mi skojarzył się z zieloną herbatą, co jest możliwe, bo wyciąg z zielonej herbaty wchodzi w skład esencji. Oprócz niej, składnikami czynnymi wskazanymi przez producenta są także: kolagen, wyciąg ze złocienia, aloes, rumianek, lawenda i rozmaryn. Producent na opakowaniu wskazuje, że maskę powinno trzymać się na twarzy przez 10 - 20 minut. Ja trzymałam 20 minut. Po zdjęciu płachty wklepałam w skórę twarzy pozostałości esencji i pozostawiłam do wchłonięcia. Bardzo miłym zaskoczeniem było to, że po wchłonięciu nie zaczęłam odczuwać ściągnięcia skóry i potrzeby szybkiego wklepania kremu. Mam skórę twarzy dojrzałą, 40+, wrażliwą, przesuszoną, ze skłonnością do przetłuszczania w strefie T. Zazwyczaj, krótko po zastosowaniu maski, nawet takiej nawilżającej, czuję nieprzyjemne ściąganie się skóry i muszę zastosować serum i krem. Tym razem tak nie było. Maska naprawdę nawilża i jest to trwałe nawilżenie. Efektu liftingu nie zauważyłam, ale i tak efekt nawilżenia, jaki dała mi ta maska, jest wystarczający, abym stwierdziła, że jestem z niej zadowolona i na pewno kupię ją kolejny raz.

Płachta maseczki jest mocno nasączona żelową esencją która ma delikatny świeży zapach. Materiał płachty jest cieniutki i idealne przylega do twarzy tworząc efekt drugiej skóry. Nie ześlizguje się w trakcie noszenia, nie odstaje. Po ok 15 minutach noszenia cera nadal jest pokryta esencją która nie wchłania się całkowicie i pozostawia lekko lepką ale nie tłustą warstwę na twarzy. Cera jest wygładzona i mocno nawilżona. Wszelkie podrażnienia są ukojone. Efektu liftingu nie zauważyłam ale jako maseczka nawilżająca sprawdza się bardzo dobrze.

Kupiłam maseczkę w Biedronce , mam jeszcze wersję z ślimakiem. Maseczki były na promocji po 2,50 zł więc pomyślałam czemu nie spróbować, zwłaszcza że nic z tej firmy jeszcze u siebie nie miałam. I tak standardowo saszetka, grafika ok. Maska w płachcie bardzo dobrze wycięta (i tu się zdziwiłam ,bo rzadko kiedy to mi się zdarza), otwory na oczy, nos, usta na swoim miejscu, nic się nie zsuwa i nawet podczas nakładania nic się nie zwija. Tkanina na maseczkę wytrzymała-dość gruby materiał , nic się nie rozrywa. Płachta dobrze nasączona esenscją , ale w samej saszetce esencji już za dużo nie zostaje. Moim zdaniem bardzo słabiutki zapach, ledwo wyczuwalny. Podczas trzymania maseczki na twarzy przyjemny efekt chodzenia. Efekt ,,po ,,dość długo skóra jest lepka podczas wchłaniania się serum- a ja za bardzo tego nie lubię , nawilżenie i odżywienie jest, ale liftingu to ja nie zauważyłam u siebie. Czy bym ją jeszcze kupiła, tego nie wiem, krzywdy nie zrobiła, ale wielkiego wow też nie.

☑️tkanina była duża,ale dobrze dopasowało mi się ją do twarzy ☑️Materiał był przyjemny i mięciutki, nie rozciągał się podczas nakładania na twarz ☑️po otwarciu czuć ładny zapach ☑️tkanina była mocno nasączona esencja ☑️maseczka nawilżyla oraz nadała ładny blask skóry ☑️efektu liftingu nie było ☑️maska przyjemnie chłodzila skórę ☑️czuć odświeżenie skóry

To druga z trzech różnych masek w płachcie marki Coscodi, jakie kupiłam w drogerii Natura. Maska nie była droga, bo zapłaciłam za nią jakieś 7-8zł. Pierwsza ślimakowa okazała się u mnie niewypałem i miałam szczerą nadzieję, że wersja nawilżająca okaże się lepsza. Podobnie jak w poprzedniej tkanina była duża, ale jakoś lepiej dopasowało mi się ją do twarzy. Nie było już tyle fałd czy zagnieceń (a to według mnie wpływa też na szybkość wysychania maski). Przynajmniej oczy były na swoim miejscu:) Materiał był przyjemny i mięciutki, nie rozciągał się podczas nakładania na twarz. Koncentrat, którym nasączono tkaninę był dość rzadki w konsystencji i posiadał ładny, nie drażniący zapach. Podczas trzymania maski przestałam go czuć i chyba tak lubię najbardziej, bo zbyt mocne płyny wbijają się czasem w nozdrza i mam ochotę szybciej ją zdjąć. Tu było w porządku. Ilość tego serum była duża, bo nie tylko materiał był dobrze nasączony, ale mogłam pozwolić sobie na aplikację niewielkiej ilości przed nałożeniem materiału na twarz. Dodatkowo zaraz po jej zdjęciu resztę płynu wylałam na dłoń i zaaplikowałam na twarz, szyję, dekolt a nawet dłonie. Życzyłabym sobie, aby każda maska w płachcie miała tak dużą ilość koncentratu. No ale.. liczy się przede wszystkim działanie maski na skórę a tu już nie było tak kolorowo. Co prawda zadziałała lepiej niż ta ze ślimakiem, ale to wciąż nie to, czego szukam w maskach. Według Producenta maska ma nawilżać skórę oraz działać liftingująco. O ile nawilżenie czy ładny blask skóry dało się zaobserwować, to było to na tyle krótkotrwałe, że już wieczorem skóra nie wyglądała tak dobrze jak oczekiwałam. Fajnie, jakby maski w płachcie trochę dłużej działały na skórę, na przykład 1-2 dni. Nie wymagam tygodniowego efektu, ale nie pogniewałabym się jakby następnego dnia było to wciąż odczuwalne. Co prawda powinnam brać poprawkę na to, że byłam przeziębiona i moja skóra była wyjątkowo wymagająca, to jednak miewałam już takie maski, które wręcz koiły podrażnienie po katarze czy dawały sobie radę z niwelowaniem suchych skórek. Tu niestety szału nie było.. O efektu liftingu już nie wspomnę, bo kompletnie tego nie odczułam. Plus na pewno jest taki, że maska przyjemnie chłodzi skórę, dzięki czemu poranne obrzęki wokół oczu szybciej znikają i czuć takie odświeżenie skóry. Mimo wszystko maska nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Od takich produktów wymagam, aby efekt utrzymał się dłuższą chwilę a aplikowany podkład dobrze wyglądał. Tu cały czas widzę drobne, suche skórki i mimo, że jako taki komfort skóry jest zachowany, to jednak oczekuję trochę więcej od masek w płachcie, szukam takiego 'wow', którego tu niestety zabrakło.