Tragiczna, wyleczyłam się z Isany na wieki.
Dorzuciłam tę pomadkę bez większego zastanowienia podczas zakupów, miałam nadzieję na to, że ta będzie takim pielęgnującym codzienniakiem. Liczyłam na taki produkt w typie 'tanie a dobre' aaaaleeee cóż. Wybrałam opcję oliwkową, bo miałam nadzieję na regenerację moich spierzchniętych ust i taką codzienną dawkę podstawowej pielęgnacji, bo oprócz tego, że od czasu do czasu mam wyschniętą skórę ust, nic większego się z nimi nie dzieje. Pomadkę dostałam w Rossie, zapłaciłam w granicach 4zł z groszami. Jej dostępność jest spora z tego co widziałam, więc łatwo ją kupić praktycznie w każdym rossie.
Pomadka to tradycyjnie wykręcany sztyft, ma intensywnie zielony, shrekowy kolor i jest nieco twardawa jak na balsam/pomadkę do ust. Nakładając ją często miałam poczucie, że choć gładko sunie po ustach, to jakby niewiele się jej aplikowało przez to, że jest taka twarda. Liczyłam na choć trochę olejkową formułę, bo przecież mamy tu oliwę z oliwek, ale niestety - jest typowo wazelinowa i dla mnie choć początkowo sądziłam, że pachnie nie jakoś tragicznie i rzeczywiście jest w tym oliwa z oliwek, tak teraz po ponad miesiącu używania mam poczucie, że zapach jest sztuczny, plastikowy i po prostu nie za ładny, po czasie używania męczący.
Jeśli chodzi o efekty, nie oczekiwałam rewelacji, cudu czy perełki. Już pierwsze użycie tego sztyftu było takie sobie, ale używałam wytrwale ponad miesiąc bardziej z przyzwyczajenia i teraz doszłam do wniosku, że już dość. Bo to bez sensu. Jak wspominałam wyżej pomadkę mimo przeciągania nią warg 3-4 krotnie miałam poczucie, że jakby na tych ustach nic nie było, może jakaś cienka warstwa rzadkiej wazeliny i to tyle. Nie mijało jakieś max 10 minut, łapałam się na tym, że moja usta były już suche jak wiórek. Musiałam ją często dokładać w ciągu dnia i jak wspominałam robiłam to mechanicznie z przyzwyczajenia, ale nie widziałam jakiś większych rezultatów. Już samo to było denerwujące, i zastanawiam się jak wytrzymałam z nią tyle czasu. Przede wszystkim brakowało mi wymiernego efektu nawilżenia, ukojenia spierzchniętej skóry, takiej formuły, która utrzymywałaby się na ustach przez jakiś czas jak łagodzący opatrunek. Oczekiwałam, przynajmniej drobnej zmiany jak np. odrobiny zmiękczenia skóry. Nie ma mowy o tytułowym działaniu regeneracyjnym, zabezpieczającym skórę ust i np. ochrony przed wiatrem. Nie ma co tego komentować, bo tutaj się nic nie zadziało. Niestety mimo moich niewygórowanych i minimalnych wręcz oczekiwań, dostajemy nic, zbędny kosmetyk. Będąc całkowicie szczerą nie widzę pozytywnych efektów jej stosowania. Kiedyś miałam klasyczną niebieską wersję pomadki Isany i z tego co pamiętam, coś tam robiła. A tutaj totalnie nic. Moje usta nadal pierzchną na wietrze, są suche i ile bym jej nie stosowała tak nic by to nie zmieniło. A i ze zwykłym nawilżeniem po noszeniu matowej pomadki sobie nie poradziła, no bubel.
Wady:
- mimo, że na początku tego nie wyczułam, tak po ponad miesiącu zapach moim zdaniem jest nie do przyjęcia: sztuczny, plastikowy
- twarda formuła, mimo kilkukrotnej aplikacji niewiele się jej nakłada, pozostaje jakaś rzadka warstwa wazeliny
- zero efektu
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie