Jest poprawny, ale bez większych rewelacji.
Z balsamami do ciała od marki Yope mam trochę taki love/hate relationship - niby nigdy nie jestem z nich tak do końca zadowolona, coś mi w nich przeszkadza, coś nie pasuje, ale jednak ciągnie mnie do tego, by je kupować i testować co nowsze i bardziej interesujące wersje zapachowe. Dokładnie tak samo było w przypadku wersji mandarynkowo - malinowej, na którą musiałam się skusić w chociaż jednym z proponowanych nam produktów od firmy, gdyż zapach wydał mi się już na wstępie bardzo interesujący i przyciągający. Z potrzeby chwili zdecydowałam się właśnie na balsam.
Jest to kosmetyk zamknięty w butelce wykonanej z plastiku o standardowej dla tych produktów u Yope pojemności, czyli 300 ml. Samo opakowanie jest w białym kolorze, natomiast posiada na sobie bardzo ładną etykietę. Dominują na niej odcienie pastelowego, liliowego fioletu oraz jasnej pomarańczy. W centralnej części widzimy rysunek zwierzaczka, niżej nazwę kosmetyku i to, w jakiej jest wersji zapachowej. Sam balsam ma dosyć rzadką konsystencję, lekko wodnistą, do czego Yope już nas przyzwyczaiło w tego typu produktach. Jest delikatnie zabarwiony na pomarańczowo. Obłędny jest tutaj zapach, mocno owocowy, intensywnie kwaśny, ale cudowny, charakterystyczny, egzotyczny. Bardzo przypadł mi do gustu.
W składzie kosmetyku znajdziemy m.in. olej z rokitnika, który chroni naszą skórę przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych, tworząc na ciele barierę ochronną. Podobne działanie ma także olej makadamia, który dodatkowo regeneruje naszą skórę. Dalej znajdziemy tutaj masło shea oraz roślinną glicerynę, które doskonale nawilżają i natłuszczają. Co ciekawe, faktycznie mamy tutaj ekstrakt z mandarynki, który dzięki wysokiemu stężeniu witaminy C mocno rozjaśnia przebarwienia czy ekstrakt z maliny, który łagodzi podrażnienia oraz pobudza skórę.
Balsamu używałam codziennie, po każdej kąpieli. Starczył mi on na niecały miesiąc, więc ma nie najgorszą wydajność. Bezpośrednio po nałożeniu na ciało straszliwie bieli, pozostawia smugi i nie za łatwo jest to wszystko rozpracować. Mimo to kosmetyk stosunkowo szybko się wchłania, ale i tak polecałabym aplikować jego cieńszą warstwę. Jeżeli chodzi o efekt nawilżenia, to tutaj nie oczekiwałabym czegoś spektakularnego, jest poprawnie, dla skóry suchej nawet wystarczająco, ale ogólnie bez szału. Czuć jakieś tam odżywienie, bardzo subtelne, ale zdecydowanie nie będzie to kosmetyk dla każdego, zwłaszcza nie dla osób, które mają bardzo duże problemy z suchością ciała. Dla mnie byłby ok w okresie wiosenno-letnim, teraz, podczas zimy, był zdecydowanie niewystraczający i brakowało mi takiego zastrzyku nawilżającego.
Kosmetyk jest ok, ale bez większych rewelacji. Zdecydowanie nie spełnił on moich oczekiwać, chodź muszę mu oddać, że stał się moim ulubionym balsamem od Yope jakiego używałam. Mimo to za kolejne opakowanie raczej podziękuję.
Zalety:
- Skład
- Zapach
- Szybko się wchłania
- Delikatnie nawilża skórę
- Lekko ją odżywia
Wady:
- Bieli ciało i pozostawia smugi
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie