Z kosmetykami typu błyszczyki do ust mam trochę takie love - hate relationship, ponieważ bardzo podoba mi się efekt, jaki jesteśmy w stanie z ich pomocą osiągnąć, ale z drugiej strony trochę odrzuca mnie niezbyt imponująca trwałość i uczucie klejenia się warg. Ostatnimi czasy marki kosmetyczne zarzucają nas nowościami w tej kategorii, a wcześniej znane hity sprzed kilku lat powracają do łask. Postanowiłam się w końcu przemóc i zakupić coś, co będę mogła traktować trochę jako taki błyszczący top np. na matową pomadkę, tak, aby nie kupować teraz miliona błyszczyków w najróżniejszych kolorach które najbardziej przypadają mi do gustu, tylko żeby wykorzystać to, co już posiadam. Tym sposobem natrafiłam na produkt od marki Essence o wdzięcznej nazwie Bloom Baby, Bloom!
Ja swój egzemplarz posiadam w wersji kolorystycznej 002, który był jedynym dostępnym kolorkiem na tamten moment, W opakowaniu wygląda jak delikatnie zgaszona pomarańcza, które jednak ma w sobie pewną intensywność. Sama buteleczka wykonana została z transparentnego plastiku. Umieszczono na niej naklejki przedstawiające logo producenta czy nazwę produktu, a także informację, że jest to błyszczyk w którym umieszczono olejek jojoba, który ma mieć dodatkowe działanie pielęgnacyjne na nasze usta, mianowicie nawilżać je i dawać poczucie odżywienia. Aplikatorem jest tutaj dosyć spore, miękkie, ścięte kopytko, któremu absolutnie nie mam nic do zarzucenia.
Tak jak zaplanowałam, tak robiłam i nakładałam ten błyszczyk na usta na zastygniętą wcześniej pomadkę. Najczęściej w tym celu wybierałam płynne, wżerające się wręcz w wargi formuły, ale czasami padło np. na coś w formie sprawdzonego przeze mnie klasycznego sztyftu. Trzeba przyznać, że propozycja od Essence bardzo dobrze wygląda na tego typu bazie, nie rozlewa się dookoła ust ani nie rozpuszcza nałożonego pod spodem produktu. Mam wrażenie, że ostatecznie nie daje żadnego koloru. Odwdzięcza się za to przepięknym efektem takiego lustrzanego błysku na ustach, który absolutnie nie posiada w sobie drobin, po prostu pięknie i równomiernie odbija światło, tworząc efekt takiej szklanej tafli. No wygląda to bosko i optycznie maksymalnie powiększa wargi, sprawiając, że stają się pełne i ponętne. Niestety, nie jest to efekt długotrwały, pierwszy posiłek i już praktycznie nie ma o czym rozmawiać w sprawie szklanej poświaty na ustach, dlatego warto nosić go przy sobie np. w torebce i dokładać w ciągu dnia. Ja dodatkowo kilka razy nałożyłam ten kosmetyk solo, jednak wtedy nie robi on na mnie takiego wrażenia, głównie dlatego, że ta konkretna wersja 002 jest niewidoczna jeżeli chodzi o bazę kolorystyczną.
Moim zdaniem Essence wykonało naprawdę dobrą robotę przy swoich błyszczykach. Nie wiem co prawda jak wypadają inne kolory i ile ich tak naprawdę jest w rzeczywistości, ale jeżeli szukanie efektu lustra na ustach bez bazy kolorystycznej to śmiało można sięgać po numerek 002. Świetna sprawa dla fanów i fanek błyszczyków, serdecznie polecam.
Zalety:
- Cena
- Wydajność
- Efekt lustra na ustach
- Nie rozpuszcza kosmetyków pod spodem
- Nie rozlewa się poza kąciki ust czy na zęby
- Wygodny aplikator
Wady:
- Trwałość do pierwszego posiłku
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie