CNF Cosmetics She's Lab The Natural Vegan Mask Sunflower Maseczka wegańska ze słonecznikiem

Maskę tę kupiłam w Rossmannie za 5 złotych z groszami. Skład całkiem w porządku na pierwszy rzut oka, a i marka znana (maskę z ekstraktem z papai wspominam bardzo dobrze). Maseczka w płachcie zamknięta jest w plastikowej saszetkce od zewnątrz imitującej papier - chyba dla nadania bardziej ekologicznego looku. Szata graficzna w całości przedstawia kwiat słonecznika, a napisy głoszą, że w esencji produktu znajduje się wyciąg z tego kwiatu, który ma działanie nawilżające. Sama wegańska maska uczyni skórę miękką i błyszczącą. Bezproblemowe otwarcie saszetki umożliwiają nacięcia na górze opakowania. Bawełniana tkanina, z której wykonano maseczkę jest z gatunku tych, które lubię: cieniutka + mocno nasączona esencją = świetnie przylegająca. Trochę esencji spływa do umywalki podczas rozkładania materiału, ale nie zauważyłam żadnego spływania po szyi w trakcie noszenia. Wycięcie na długość i szerokość na tzw. styk - mogłaby być ciut dłuższa i szersza, ale w sumie jest dobrze. Wycięcia na oczy, nos i usta w porządku. Maskę nosiłam na twarzy przez pół godziny i nawet po tym czasie była mokra. Jest bardzo komfortowa w użyciu: nie wyczułam zapachu, nic nie piecze, nie mrowi i nie powoduje podrażnień. Bawi mnie to, że producent jako składnik "flagowy" tej maseczki podaje ekstrakt ze słonecznika, który znajduje się na samym końcu INCI :D Znajdują się tu również wyciągi z liści zielonej herbaty, korzenia cynowodu chińskiego, lukrecji i żeńszenia - i to w pierwszej części listy składników, więc w dużo większym stężeniu niż ten nieszczęsny słonecznik... No ale może producent chciał być oryginalny ;) Oprócz ekstraktów znajduje się tu sporo humektantów takich, jak: propanediol, gliceryna, arginina, erytrytol, alantoina i kwas hialuronowy. Nie mogło tutaj zabraknąć też jakiś czarnych charakterków - mamy mikroplastik, polimery i disodium EDTA, chociaż i tak uważam, że nie jest źle. W końcu nie ma fenoksyetanolu, PEG-ów czy parabenów. Działanie maski uważam za bardzo dobre pod kątem nawilżenia mojej mieszanej cery. Myślę jednak, że skóra sucha może czuć niedosyt. Dla mnie jednak jest w sam raz. Skóra na drugi dzień była mięciutka, gładka, nawilżona, elastyczna i promienna. Nie zauważyłam żadnych efektów ubocznych w postaci zapchanych porów czy podrażnień. Pozostałą w saszetce nadwyżkę esencji wykorzystałam w swojej pielęgnacji w kolejne dni. Ogólnie jestem zadowolona. Może nie zachwycona, ale spodziewałam się mniej po tej masce, szczerze mówiąc ;) Polecam w szczególności właścicielkom cer mieszanych i tłustych.

Maseczki są dla mnie bardzo ważnym elementem w pielęgnacji. Uwielbiam stosować to jako dopełnienie dbania o swoją cerę. Jestem posiadaczką cery suchej, wiec staram się stosować maseczki, które nawilżą moją skore. Maseczkę zakupiłam na promocji w Rossmannie, wiec kosztowała grosze. Maseczka jest wegańska, wiec jest to dużo plus. Jest ona w płachcie, który jest naprawdę bardzo dobrze nasączony preparatem. Maseczki w płachcie są niesamowicie wygodne i pomagają zaoszczędzić czas, ponieważ nie trzeba niczego zmywać z twarzy. Wiec za to duży plus. Jeśli chodzi o nawilżenie twarzy, nie było ono zbyt intensywne, a delikatne i efekt był krótkotrwały. Dobra maseczka na przetestowanie. Nie zauważyłam po za tym jakiś zmian po jej zastosowaniu.

Płachta maseczki Sunflower jest niesamowicie mocno nasączona, przez co robi bałagan, bo cieknie z niej, zarówno podczas aplikacji jak i w trakcie noszenia. Poza tym uderza chemiczny zapach produktu. Kształt maseczki i wycięcia natomiast są odpowiednie. Jakość samego materiału jest zadowalająca, ponieważ się nie rwie. Maseczka nie podrażnia skóry, nie wywołuje pieczenia ani swędzenia. Twarz nie lepi się po zdjęciu płachty z twarzy. Jej działanie jest bardzo podstawowe - nawilża i to tyle. Ogólnie maseczka jest w porządku, sle brakuje jej "tego czegoś", co sprawiłoby, że sięgałaby po nią regularnie.

Maseczkę zakupiłam w markecie Auchan za jakieś małe pieniądze. Jestem posiadaczką cery suchej, więc chciałam wypróbować, ale to był błąd. Maska zamknięta jest w łatwej do otwarcia saszetce. Polecam otwierać opakowanie oraz aplikować maskę nad zlewem /umywalką gdyż płachta jest tak mega nasączona esencją, że z niej obficie ścieka. Pozostałości esencji jest na tyle dużo aby wklepać w szyję i dekolt dwa razy. Jest bezzapachowa. Płachta bardzo dobrze przylega do twarzy, nałożona praktycznie jest niewyczuwalna. Bardzo długo jest mokra. Ja trzymałam ją chyba z niecałą godzinę do momentu aż sama zaczęła odpadać. Tuż po zdjęciu maski twarz była odświeżona i nawilżona, ale bardzo krótkotrwale. Bardzo szybko esencja się wchłonęła pozostawiając suchy naskórek oraz uczucie jakbym nie nakładała nic nawilżającego, więc nie obyło się od kremu. O dziwo podczas trzymania maski nie odczuwałam żadnego dyskomfortu typu pieczenie, świąd co by świadczyło o wystąpieniu reakcji alergicznych, ale po paru minutach od zdjęcia płachty pojawiła mi się krostka pod okiem oraz na policzku...

Maseczka skusiła mnie do zakupu swoim opakowaniem, na którym widnieje nadruk słonecznika. Skojarzyło mi się ono z działaniem rozświetlającym, które bardzo przydałoby się mojej skórze. Opakowanie posiada dwa rozcięcia w górnej jego części, dzięki czemu łatwo je rozerwać. W środku znajduje się płachta z miękkiego, przyjemnego dla skóry materiału. Jest ona bardzo obficie nasączona, aż kapała po wyciągnięciu z opakowania. Po założeniu płachty na twarz nadmiar esencji pozostałej w opakowaniu pozwoliła mi na aplikację jej na szyję, dekolt oraz odsłonięte partie twarzy. Płachta dobrze przylega do twarzy, nie zjeżdża z niej. Otwory są dobrze wycięte, znajdują się w odpowiednich miejscach. Nie sięgała mi do końca czoła, ale to u mnie normalne ;). Esencja ma nieco żelową konsystencję. Po ściągnięciu płachty skóra pozostała mokra, ale szybko wszystko wchłonęło się w skórę, nie pozostawiając uczucia lepkości. W efekcie skóra została nawilżona i rozświetlona. Wyglądała promiennie i zdrowo. Zauważalne jest także lekkie napięcie i poprawa elastyczności. Maska naprawdę ma fajne działanie, dlatego z chęcią będę do niej wracać.

Troszkę mnie dziwią niskie oceny tego produktu, ponieważ dawno już nie miałam tak przyjemnej w dotyku skóry. Przyjmuję do wiadomości, że skład taki sobie, ale oceniam wyłącznie działanie, a to było u mnie zadziwiająco dobre. Maseczka jest wybitnie mocno nasączona, jeśli ktoś tak jak ja z impetem wyjmie ją z saszetki, to esencja ląduje na podłodze. Czym prędzej włożyłam płachtę z powrotem, dosłownie wycisnęłam nadmiar i wtedy nadawała się do użytku. Esencji w saszetce zostaje zwykle ilość pozwalająca na okraszenie nią szyi i dekoltu - tutaj zostało tak dużo, że maseczkę wykorzystałam dwa razy. Po pierwszym użyciu zwinęłam materiał, nasączyłam tym, co zostało i zamknęłam saszetkę najszczelniej jak umiałam. Bałam się, że wyschnie i drugie podejście zrobiłam już następnego dnia, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, aby esencji wystarczyło na więcej niż jednokrotny użytek. Na dobrą sprawę wystarczy nałożyć sam płyn, płachtę można sobie darować. To tyle w temacie mojej kreatywności, a jak z działaniem? Sunflower Mask jest produktem "tylko" nawilżającym. Nie ujędrnia, nie napina, nie działa przeciwzmarszczkowo, nie tańczy i nie śpiewa ;) I jako maseczka nawilżająca spisała się znakomicie. Twarz jest w dotyku miękka, gładka i, jak napisała jedna z poprzedniczek, rozpulchniona. Mam wrażenie, że skóra faktycznie coś wchłonęła. Minusem jest niedopasowana do twarzy płachta. Otwory na oczy jakieś takie małe - jak naciągnęłam przy oczach, to się marszczyło przy nosie. Możliwe jednak, że mam łeb jak wiadro i tylko u mnie ten problem występuje. Nie odnotowałam również istotnych efektów wizualnych po zastosowaniu maseczki - żadnego zdrowego blasku czy czegoś w tym stylu. Produkt nie jest idealny, ale wrażenie gładkiej i "opitej" skóry jest naprawdę wyjątkowe. Wydajność przy odrobinie kombinacji też godna podziwu.

Maska przykuwa uwagę, w płachcie wege za 5 zł. Przede wszystkim to ona nawet przy słoneczniku nie stała, olej z nasion słonecznika nie wiadomo jak tłoczony, nie ma informacji. Wyciąg z zielonej herbaty i chyba tego jest w niej najwięcej, bo reszta to ekstrakty - zmodyfikowane niewiadomego pochodzenia. Maska która powinna być: regenerująca wygładzająca przeciwstarzeniowa przynosząca korzyści na pewno po 3 opakowaniach jakie zakupiłam. Produkt jest dedykowany także do skóry dojrzałej i zmarszczek. Idealnie wpisuję się w opis producenta, tyle że na mnie nie zadziałało to nawilżenie. Nawilżenie utrzymuje max do godziny od użycia maski, to jest znacznie za mało jak na maskę w płachcie. Sądzę że ten produkt w ogóle nie powinien być sprzedawany a raczej dodawany jako gratisy do innych produktów tej marki. Ja w niej czuje dużą ilość propanediolu to jest glikol roślinny do rozpuszczania kwasów, używa się go do toników i peelingów, takie coś co możemy po zastosowaniu odczuć, że skóra jest bardziej nawilżona, taki trik producenta zamiast oleju ze słonecznika.

Maskę złapałam z półki z maseczkami ponieważ ten słonecznik mocno rzucił mi się w oczy:) Cena była świetna więc postanowiłam wypróbować. Tkanina jest bardzo cieniutka, ale mocna i nie rwie się podczas wyjmowania z saszetki czy aplikacji na twarz. Jeśli chodzi o rozmiar to obejmowała całą twarz ale standardowo musiałam ją przeciąć na nosie dla lepszego dopasowania. Maseczka jest baaardzo mocno nasączona a płynu wystarcza również na nałożenie na szyję i dekolt. Skóra po kilkunastu minutach z maseczka była na pewno nawilżona. Nie zauważyłam jednak jakiś większych efektów. Zapach również za bardzo nie przypadł mi do gustu. Miło było ją przetestować ale ja raczej do niej nie wrócę.

Maskę kupiłam w Rossmannie za 5 zł więc koszt nieduży. Zaciekawiło mnie to że jest to maska koreańska i wegańska zarazem. Opakowanie to zwykła saszetka z dużym słonecznikiem na przodzie który robi tu cała robotę. Maska oznaczona jest jako produkt nawilżający. Dodatkowo tkanina wykonana jest ze 100% biodegradowalnego materiału -bawełny. Moja skóra jest sucha więc idealnie się złożyło aby ją wypróbować. Materiał jest z tych cieńszych ale wytrzymałych, nie drze się podczas rozwijani. Dobrze przylega do twarzy, jak druga skóra. Otwory idealnie wycięte na moją twarz. Wszystko na swoim miejscu, rozmiar ok. Esencji jest dużo a materiał jest mocno nasączony, Dodatkowo w saszetce zostaje płyny aby dołożyć na końcu na twarz , dekolt czy szyję Produkt dla mnie nie pachnie, jest bezzapachowy. Dobrze czy nie dobrze to zależy od upodobań. Ja lubię delikatne zapachy , zbyt przytłaczające nie umilają aplikacji. Skład Jest on dość średni. Zawiera mikroplastik, EDTA, Mamy tez bazę nawilżająco w skład której wchodzi gliceryna, propanediol. Ze związków roślinnych mamy: -ekstrakt z liści zielonej herbaty-działa antyrodnikowo, przeciwstarzeniowo -ekstrakt z korzenia cynowodu chińskiego-nawilża, stymuluje procesy odnowy naskórka, neutralizuje wolne rodniki -ekstrakt z lukrecji-rozjaśnia skórę, działa łagodząco na stany zapalne, -ekstrakt z korzenia imbiru-pobudza krążenie, dotlenia, nadaje zdrowy koloryt skórze, Potem jeszcze; -allantoina-działa kojąco, łagodząco. -kwas hialuronowy- działa nawilżająco Główny składnik Helianthus Annuus ext czyli ekstrakt ze słonecznika jest ostatni w składzie :( Efekty Maskę trzymałam na twarzy 30 minut i cały czas była mokra. Nic nie piekło i nie odczuwałam żadnych negatywnych działań maski. Po zdjęciu tkaniny twarz była mokra ale wszystko wchłonęło się. Nie było żadnej klejącej warstwy na skórze a ja tego nie znoszę. Mam wrażenie wtedy oklejenie skóry. Skóra naprawę była nawilżona i gładka. Nie musiałam nakładać szybko kremu. Nie czułam żadnego ściągnięcia ani przesuszenia. Zaczerwienianie delikatnie się zmniejszyła a skóra nabrała blasku

Moja druga maseczka z tej serii CNF i trudno stwierdzić, która tej marki, ponieważ kiedyś kupowałam prawdziwymi naręczami. Ostatnio wyhamowałam z tymi zakupami, głównie ze względu na ekologię i nieopłacalność w ogóle jako takiego kupowania masek jednorazowych. Maska dostępna w Rosssmannie, ale nie widuję jej w każdej. Do zakupu skłania głównie cena- naprawdę śmieszna, jak na maskę w płachcie. Mamy ładne graficznie opakowanie, które przy otwarciu nie wymaga nożyczek. Na tyle znalazły się informacje na temat składu. Można by się przeczepić gliceryny i EDTA, ale jednocześnie dla przeciwwagi wspomnień o obecności ekstraktu z zielonej herbaty, lukrecji i alantoinie. Zestaw całkiem ciekawy i w ogólnym rozrachunku raczej na plus. Płachta ma odpowiednią grubość i rozmiar. Nie sprawia większych problemów przy nakładaniu na twarzy. Otwory na usta i oczy dobrej wielkości. Mimo że jest porządnie nasączona, nie cieknie z niej. W działaniu jestem zakochana. Przede wszystkim doskonale wygładza i zmiękcza naskórek. Mam wrażenie, że skóra jest taka rozpulchniona i aż przyjemna w dotyku. Dodatkowo świetnie nawilża i utrzymuje wilgoć w skórze na długo. To świetna opcja po całodziennym noszeniu makijażu lub niewysypanej nocy, bo sympatycznie rozświetla i rozpromienia. Absolutnie nie widzę żadnych wad. Za tę cenę naprawdę warto było zaryzykować. Myślę, że kupię jeszcze nie raz.