Olejek ten kupiłam, żeby masować samą siebie, lecz okazało się, że męskie ręce są do tego lepsze :). Także raz na jakiś czas proszę narzeczonego o lekkie ugniatanie słoninki :D. Wybrałam wersję zapachową Monoi de Tahiti, gdyż myślałam, że będzie przenosił mnie w myślach na tropikalne wyspy... A tu klops. Kosztował około 24-25 złotych w pewnej drogerii internetowej.
Czy tylko ja mam ciągle spięte mięśnie? Ból w ramionach, plecach i nogach to dla mnie codzienność. A wystarczy porządny masaż, żebym poczuła ulgę. Początkowo olejek ten miał mi posłużyć do samodzielnego masażu niektórych partii ciała, ale ostatecznie narzeczony przejął pałeczkę. W ten oto sposób znalazłam darmowego masażystę i to całkiem dobrego :D. Ale do rzeczy... Chciałam, żeby konsystencja tegoż produktu była na tyle śliska, by dłonie gładko ''pływały'' po skórze. No i taka jest. Nic dziwnego, bo to w końcu olej słonecznikowy. Jest tłusty i trochę klejący, ale za to świetnie nadaje się do masażu. Przy nieco większej ilości dłonie nie stawiają oporu. Oczywiście niespodzianką nie jest fakt, że ciało jest potem tłuste, czego nie lubię, ale dla rozluźnienia ciała mogę się poświęcać ;). A jak ktoś ma przesuszoną skórę, to nawet takie natłuszczenie zrobi jej dobrze. Ja mam takową na nogach, pośladkach i rękach, więc po masażu czuję ulgę od ściągnięcia, no chyba, że wcześniej smarowałam się już balsamem. Wszystko pięknie, tylko szkoda, że jakiś minus musiał się wkraść... A tym minusem jest zapach. Niech mi wybaczą wszyscy fani takich nut, ale ja tu czuję starą pomadkę. Taką, która od 20 lat leżała na dnie kosmetyczki babci. Która kiedyś pachniała różami, a teraz niezidentyfikowaną starocią. To zapach duszny, niby balsamiczny, ale według mnie staromodny. Albo po prostu źle skomponowany. Nie wiem. Wiem tylko, że nie przypadł mi do gustu i zamiast odprężać, to denerwuje. Na szczęście nie ma wpływu na odczuwanie tej przyjemnej ulgi przy ugniataniu spiętych mięśni :). Byłabym z niego w stu procentach zadowolona, gdyby nie ta dziwaczna woń. Może kiedyś kupię inną wersję zapachową... Pomarańcza z czekoladą? Hmmm ;).
Opakowanie to plastikowa, przezroczysta butelka z aluminiową zakrętką. W jej szyjce znajdziemy kroplomierz, który kontroluje ilość wydobywającego się olejku ze środka, co bardzo pomaga i za to duży plus. Szata graficzna jest delikatna, minimalistyczna, wygląda po prostu estetycznie. Całość ma nienaganną jakość i dobrze się prezentuje. Pojemność to 200ml.
Zalety:
- Świetnie nadaje się do masażu przez swoją śliską konsystencję (dłonie gładko suną po skórze)
- Natłuszcza ciało, niwelując uczucie ściągnięcia
- Ładne i dobrej jakości opakowanie z kroplomierzem
Wady:
- Zapach starej pomadki, kompletnie nie w moim guście (obniżam za to ocenę nieco bardziej)
- Lekko się klei
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie