Mam ten tusz od 2 miesięcy i niestety już nie nadaje się do użytku, dlatego piszę recenzje, zanim go wywalę i zapomnę, że kiedykolwiek go miałam.
Opakowanie jest wizualnie piękne, ale nie oczekuję niczego mniej za tusz do rzęs za taką cenę. Ma być pięknie i luksusowo i wszystko ma działać cudnie.
Producent zapewnia, że używając tego kosmetyku będziemy miały na rzęsach volume i lenght czyli objętość i długość. Mi tej objętości właśnie brakuje, bo akurat rzęsy mam bardzo długie, ale jest ich mało, także objętość to jest to, czego ja zawsze szukam w tuszach (plus nieosypywanie się, nie znikanie i takie tam, wiadomo).
Tu po otwarciu opakowania miałam lekkie zdziwienie, bo szczotka nie przypomina żadnej szczotki do tuszu, które miałam wcześniej, jest jakby skręcona nieco i ma silikonowe wypustki. Niestety wydała mi się też strasznie duża, a ja nie lubię takich szczotek. Pech chciał, że jak kupowałam tą maskarę to robiłam to w pośpiechu i nie miałam czasu na jakieś oglądanie na stoisku jak to wygląda, tylko powiedziałam, że chciałabym kupić ten tusz, kupiłam i poszłam.
Także pierwsze wrażenie na temat szczotki było na nie. I niestety zostało bardzo na nie.
Tusz jest bardzo mokry przez cały czas jak się go używa, aż jednego dnia jest suchy i to się wydarzyło dosłownie w przeciągu 2 dni może, że wysechł, chociaż zawsze upewniam się, że mam maskarę idealnie dokręconą. Także nie nacieszyłam się nim nawet 2 miesiące, chociaż z drugiej strony może lepiej że tak krótko, bo się z nim męczyłam...
Pomalować tym rzęsy to jest wyczyn, ta szczotka jest dużo za duża, a sam tusz zbyt wodnisty i oblepiał całą szczotkę. Po przejechaniu rzęs miałam wrażenie, że tusz się w ogóle na nich nie osadza, że nie pokrywa ich w całości, tylko tak jakby z jednej strony dotyka tylko rzęsy. Inne tusze jak przeczesujemy rzęsy to oblepiają każdy włosek dookoła, a tutaj niestety nie. Także trzeba ponowić aplikację i tu już jest problem, ponieważ mamy oblepienie... Kosmetyk ten też bardzo kiepsko pachnie, miałam kiedyś taki tusz z Revlona którego szczerze nie lubiłam, on też tak pachniał (a raczej śmierdział), aż sprawdziłam sobie na moim egzemplarzu, czy on ma dobrą datę i tak, miał, a do tego był zabezpieczony w sklepie, więc nie wiem, o co tu chodziło.
Wracając do samej aplikacji to jak już wspomniałam przy drugiej warstwie którą niestety nałożyć trzeba mamy sklejenie, maskara ta nie rozdziela, tylko skleja, a do tego o jakiejś objętości to można sobie pomarzyć. Fakt, że jest czarna i pozostaje czarna cały dzień, ale jakbym chciała mieć tusz który spełnia tylko warunek czarności to bym sobie kupiła jakiś za 5 złotych a nie Chanela za milion monet. Także nie mamy żadnej objętości i rzęsy są sklejone, dlugości jakiejś szczególnej też nie zauwazyłam.
Druga sprawa, która mnie okrutnie rozsierdziła to to, że tusz ten nie utrzymuje skrętu zalotki. Dosłownie w 3 godziny jeśli miałam podkręcone rzęsy, to już są niemalże proste, a nie jest to wymaganie wygórowane, ponieważ tusz z Maybelline jakoś umie ten efekt utrzymać, więc spuszczę na ten fakt zasłonę milczenia.
Na plus jest tylko to, że Le Volume Stretch nie blaknie w ciągu dnia, nie osypuje się i nie rozmazuje, natomiast niestety używanie jej, jej konsystencja, zupełnie nie przemyślana szczotka w odniesieniu do tej konsystencji, jej zapach i efekt a raczej jego brak i nie utrzymywanie skrętu zalotki i wyschnięcie całkowite po niecałych 2 miesiącach (zapomniałam wspomnieć, że 2 razy była reanimacja Duraline dodatkowo) to rzeczy, które ją dyskwalifikują całkowicie w moim osobistym rankingu ulubionych maskar.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie