Oriflame Feel Good Be Happy EDT 

Perfumy dostałam jako bonus do zakupów, co było bardzo miłym akcentem. Nie znam tej serii Oriflame, ale producent obiecuje cytrusowe orzeźwienie, więc myślę sobie: super, w sam raz na wiosnę. Wg opisu nutami głowy są tu Czerwona pomarańcza, Bergamotka i Czarna porzeczka; a zatem powinno być rześko, świeżo, owocowo. Pierwszy psik - i alkoholowy zawrót głowy. Wóda. Cytrynówka. Gorzała z libacji pod sklepem monopolowym. Po chwili alkoholowe wonie wygasają i pojawia się... detergent do mycia WC. Cytrynowy. Serio - tak pachną niektóre środki czystości o aromacie cytryny i bynajmniej nie te najlepszej jakości. Be Happy pachnie tanio, tandetnie, źle. Nie ma w tym zapachu nic odświeżającego, nic przyjemnego. Moje skojarzenie to toaleta - taki świeżo wypucowany kibelek popsikany cytrusowym odświeżaczem. Nie jestem w stanie nosić tego zapachu na skórze, może się nadać jedynie jako odświeżający spray do WC. Nie wydałam na te perfumy ani złotówki, więc nie jest mi żal, ale jednak czuję rozczarowanie, bo Oriflame potrafi robić dobre zapachy. A tu: dno. Jeśli macie jednak chęć na letni cytrynowy zapach, to spróbujcie Lanvin, "A girl in Capri" - to cytrusowy majsterszyk, gdzie prosta cytryna podana jest w sposób wyrafinowany. A ten wypust Oriflame należy schować głęboko w szafce łazienkowej i wyciągać jedynie w chwilach toaletowego kryzysu zapachowego - to jego jedyna funkcja.

Niestety ale zapach czerwonej pomarańczy i kurkumy nie przypadł mi do gustu.. Aromat jak dla mnie taki specyficzny, za ostry, a dodatkowo nie jest trwały..