Odkąd zaczęłam świadomie dobierać kremy do twarzy, moja skóra przeszła metamorfozę. Jest po prostu ładna i zadbana. Coraz częściej słyszę komplementy na temat mojego wyglądu więc idąc za ciosem wciąż celuję w NATURALNE kosmetyki (nie tylko z nazwy). Gdy dobiłam denka mojego ulubionego Sukin zaczęłam poszukiwania czegoś dla odmiany. I tu pojawił się problem bo tak naprawdę jest niewielki wybór całkowicie naturalnych kremów do twarzy. Nie ufam firmom, które nagle z byle jakich kremów z byle jakimi wypełniaczami/zapychaczami przerzucają się na "bio, super-hiper naturalne" bo nagle jest na to boom. Szukałam kilka dni aż w końcu gdzieś na samym końcu alledrogo znalazłam to czego szukałam.
Sapunoteka to niewielka, rodzinna manufaktura kosmetyków z Chorwacji. Ich składy są w 100% naturalne a opakowania podlegają recyklingowi. Są również wegańskie i zgodne z cruelty free. W ich ofercie znajdziemy nie tylko kremy, ale również szampony w kostkach, mydła, peelingi i scruby. Jest w czym wybierać. Ja wybrałam dla siebie krem witaminowy i lekki krem nawadniający/nawilżający.
Krem zamknięty jest w aluminiowej tubce o pojemności 75ml z mocną zakrętką. Prosta, przejrzysta szata graficzna w żółtym kolorze informuje nas iż jest to krem witaminowy, który zawiera wodę źródlaną, zimno tłoczone oleje i witaminy. Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego, ale ten cały minimalizm kupił mnie od pierwszego spojrzenia. Dodatkowo coraz bardziej przekonuję się do tubek (nie znoszę pompek), ponieważ pozwalają w miarę higienicznie dozować produkt do samiuśkiego końca.
Kremik jest żółtawy i ma dość specyficzny, nieco ziołowy zapach za który przypuszczalnie odpowiada olejek lawendowy. W składzie znajdziemy między innymi: olej słonecznikowy, rycynowy, awokado, masło shea, proteiny, fosfolipidy i sfingolipidy. wit E. niacynamid, beta karoten, ekstrakt z rozmarynu oraz olejek lawendowy. Pomimo składu naćkanego pod korek olejami (i to wcale nie tymi najlżejszymi, bo rycynowy to ciężki kaliber) konsystencja jest lekka i przyjemna. Delikatnie masełkowata ale smaruje się genialnie i szybko się wchłania. Nie zostawia po sobie praktycznie nic, ale czuć, że mamy coś odżywczego i konkretnego na twarzy. Pomimo nieco cięższej konsystencji skóra się jednak nie błyszczy i nie świeci jak latarnia i za to najbardziej pokochałam naturalne kremy. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że gdy dopadł mnie rumień (wrażliwcy zrozumieją) to po nałożeniu cienkiej warstwy tego kremu, owo dziadostwo zniknęło w ułamku sekundy. Po prostu w lusterku widziałam jak twarz od razu wraca do normalnego koloru. Piorunujące działanie i efekt.
Nawilżenie jest rewelacyjne. Lepsze niż w przypadku Sukin i nie wiem skąd ten rozstrzał bo tamten miał również bardzo bogaty, olejowo-maślany skład. Odżywienie i regeneracja (jest to krem na noc) również super, rano budzę się z jasną, gładką i wypoczętą twarzą. Krem pomaga mi również redukować suche placki, które wciąż mnie dopadają od czasu do czasu i mam wrażenie, że zdusza wszelkie niedoskonałości w zarodku (uroki miesiączki). Generalni robi robotę i daje mi dokładnie to, czego oczekuję czyli nawilżenia i regeneracji.
Krem doskonale współpracuje z każdym serum i olejami. Jest świetnym uzupełnieniem mocno nawadniająco-nawilżającej kuracji. Nie podrażnił mnie i nie uczulił. Ba, jest tak delikatny, że stosuję go nawet wokół oczu. Nie zapchał mnie również a mam do tego predyspozycję, chociaż w tym składzie chyba nie ma co zapchać. Pojemność, wydajność i filozofia marki to dodatkowe smaczki.
Cena to około 60-65 zł, myślę, że za tę pojemność, skład i działanie jest jak najbardziej akceptowalna.
Pokochałam całym sercem, oznaczam jako hit i wiem, że zostanie ze mną na stałe. Planuję zakup innych produktów z oferty i niecierpliwie wyczekuję poszerzenia asortymentu.
Mój ci on!
Zalety:
- skład
- działanie
- poziom nawilżenia
- efekty
- opakowanie i marka sama w sobie
- zapach
- pojemność
Wady:
- dostępność - tylko online i tylko w kilku sklepach
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
W marketplace Allegro, Amazon