Nacomi Next Lvl, Adios Acne Glycolic Acid 10% Serum Peelingujące serum na noc

Mam cerę mieszaną ze skłonnością do niedoskonałości. Stosowałam serum 2-3 razy w tygodniu gdyż początkowo mnie podrażniało. Serum pomaga szybciej wyciszyć niedoskonałości. Zauważyłam też, że pory stały się mniej widoczne. Serum jest bardzo wydajne. Kupiłam je na promocji w Hebe w bardzo okazyjnej cenie.

Na początku byłam dość sceptyczna, bo produkt podrażnił moją skórę i myślałam, że to koniec. Na szczęście, po kilku dniach skóra zaczęła się adaptować, a serum zaczęło działać. Efekty zaczęły być widoczne – skóra stała się w lepszej kondycji, a problemy z niedoskonałościami zaczęły się zmniejszać. To peelingujące serum jest naprawdę skuteczne, ale warto dać mu trochę czasu na dostosowanie się do skóry. Po dłuższym stosowaniu skóra wygląda na gładszą, a pory są mniej widoczne. Choć początkowo może powodować lekkie podrażnienie, to efekt końcowy zdecydowanie wynagradza początkowe trudności.

Produkt świetnie sprawdził się na mojej mieszanej cerze. Super wygładza cerę, jest wydajny. Zauważyłam, że dzięki niemu moje niedoskonałości stopniowo znikały. Bardzo polecam! Jedyne co, to trzeba uważać, ponieważ może podrażniać:)

Kwas glikolowy 10% od Nacomi Next Level pomógł mi zredukować przebarwienia i wygładzić skórę. Efekty są naprawdę zadowalające. Polecam każdemu kto chcę doprowadzić swoję skórę do ideału.

Serum to must-have w mojej pielęgnacji. Skóra jest miękka i nawilżona. Wygląda świeżo nie ma martwego naskórka dzięki temu cera jest promienna i gładka, polecam każdemu, wszelkie niedoskonałości znikają.

Jestem posiadaczką zmian tradzikowych na plecach. Próbowałam już wielu rzeczy ale to serum u mnie robi najlepsza robotę. Dzięki niemu znów mogę poczuć ze moja skóra jest delikatna i nie wyglądam jak odwrócony muchomor???? Zmiany nie pojawiają się już tak często a nawet jeśli to serum pomaga redukować zaczerwienienia oraz wysusza zmiany. Dodatkowo wygodne opakowanie z pompką, fajny skład i niska cena.

Już po kilku dniach stosowania zauważyłam, że moja skóra stała się bardziej gładka i promienna. Regularne stosowanie serum pomogło mi zmniejszyć ilość zaskórników oraz wyprysków. Zauważyłam, że nowe zmiany trądzikowe pojawiają się znacznie rzadziej, a istniejące szybciej się goją. Na początku stosowania serum zauważyłam lekkie zaczerwienienie i uczucie mrowienia, ale jest to normalna reakcja skóry na działanie kwasu glikolowego. Z czasem skóra się przyzwyczaiła, a te objawy ustąpiły. Pamiętajcie dziewczyny że przy kwasach najważniejszy jest krem z filtrem.Dla osób z bardzo wrażliwą skórą, sugerowałabym przeprowadzenie testu na małym fragmencie skóry przed pełnym zastosowaniem produktu.

To serum ma świetny, krótki, naturalny skład. Kwas glikolowy jest dosyć delikatny i nadaje się do suchej cery. Serum delikatnie złuszcza skórę i ładnie ją wygładza. Przy regularnym stosowaniu oczyszcza moją cerę i wyrównuje jej koloryt.

Mam skórę wrażliwą, ale to serum naprawdę mi pomagało w walce z zaskórnikami zamkniętymi na czole. Polecam albo nałożyć jak peeling i zmyć lub nałożyć na suchą skórę, odczekać chwilę i nałożyć tłustszy krem.

Nie wiązałam dużej nadziei z tym produktem, jak z większością produktów od Nacomi. Muszę jednak przyznać, że się polubiliśmy i to nawet bardzo. Odstawiłam retinal od Basiclab i w trakcie biedoty kupiłam kwas glikolowy od Nacomi, bo czytałam, że on najlepiej niweluje zmiany trądzikowe ze wszystkich dostępnych kwasów. Po pierwszych paru użyciach zniknęły mi całkowicie wągry na nosie, czego kompletnie się nie spodziewałam, mam na nim efekt glass skin, nie ma żadnych rozszerzonych porów ani kropek świadczących o nie wiem czym jeszcze. Na twarzy też dobrze wyciszał zmiany, pojawiła się lekka kaszka na policzkach (no zamiennik retinalu to jednak nie jest), ale oprócz tego nie miałam żadnych nowych zmian tradzikowopodobnych. Ten nosek mnie pozytywnie zaskoczył. Teraz kupiłam retinal o wyższym stężeniu od Geek&Gorgerous i muszę przyznać, że ten kwas glikolowy zostanie w mojej pielęgnacji mimo wprowadzenia z powrotem retinalu. Będę go używać raz/dwa na tydzień, ale na pewno nie rzadziej. Jestem miło zaskoczona.

Moja cera jest mieszana, z tendencją do niedoskonałości, zapychania, przetłuszczania, nierównej tekstury, ale i przesuszenia, wrażliwości. Używam różnych składników aktywnych, w tym kwasów i retinolu, ale zawsze pamiętam o nawilżeniu, zabezpieczeniu bariery skórnej i łagodzeniu. Po kwasy sięgam w postaci toników lub serum. Z kwasem glikolowym miałam styczność wielokrotnie w różnych stężeniach. Marka Nacomi również nie jest mi obca. To serum stosowałam jesienią i zimą jako element kwasowy w pielęgnacji. Sama forma aplikacji powinna wydawać się odpowiednia, pompka zawsze na plus. Jednak nie przy tej konsystencji, w tym przypadku lepiej sprawdziłaby się pipeta. Serum jest rzadkie, pompka zbyt mocno wypluwa porcję z opakowania. Zapach dość nieprzyjemny, chemiczny. Trzeba przyznać, że jest to mocny produkt. Stężenie 10% to już intensywne działanie, nie tylko wygładzające. Zdarzyło mi się też przesuszenie, suche skórki, a nawet lekkie uwrażliwienie skóry. Musiałam stosować to serum nie częściej niż co 4 dni. Przez intensywność i analogicznie małą uniwersalność w mojej pielęgnacji nie wrócę już do tego produktu, a pewnie i nawet do kwasu glikolowego w tak wysokim stężeniu w ogóle.

Oj, trzeba uważać bardzo z tym serum i nie nakładać go za często, przynajmniej na początku, bo można zrobić sobie krzywdę. Ja stosowałam go na początku 2x-3x w tygodniu i przesuszyło mi bardzo mocno twarz, niestety musiałam ją długo ratować i odbudować moją barierę hydrolipidową. Jednak gdy już skóra się przyzwyczai to serum działa bardzo fajnie i wyciszająco na wszelakie zmiany. Wygładza skórę i wpływa na zmniejszenie porów. Trzeba pamiętać o jednocześnie silnym nawilżaniu skóry i stosowaniu spf w dzień. Serum jest bezbarwne i nie jest zbyt rzadkie, dobrze się rozprowadza i w miarę szybko wchłania. Opakowanie na plus typu airless. Serum jest w dobrej cenie, można kupić za ok. 20 zł na promocji, dlatego warto wypróbować. Dla osób z tłustą cerą i rozszerzonymi porami może się sprawdzić.

Naczytałam się cudownych opinii na temat tego produktu, ale ja radzę uważać. Po pierwszym razie po nałożeniu zaczęła mnie monco szczypać twarz, kilka dni po nałożeniu nadal czułam, że jest podrażniona. Zaczęłam się lbić z tym produktem dopiero po kilku użyciach i przy odpowiednim przygotowaniu skóry. Moim zdaniem bariera hydrolipidowana nie może być naruszona i skóra musi być odpowiednio nawilżona. Faktycznie wycisza stany zapalne. Rano można zauważyć różnicę. Nie rozumiem tylko jak mam rozumieć to działanie peelingujące, jak to się odbywa? Nie zauważyłam tego. ogólnie polecam, ale ostrożnie z tym produktem.

Próbuję zużyć to serum od roku i nie mogę. Miałam już kilka innych kosmetyków z 10% kwasem glikolowym i lubiłam je zawsze za to, że bardzo szybko likwidowały ropne zmiany. Serum Nacomi tego działania nie ma. Powoduje tylko wygładzenie - i to jedyna zaleta. Bardzo podrażnia skórę. Początkowo mocno piecze, muszę się wachlować, żeby to przetrwać. Potem piecze stopniowo coraz mniej, ale skóra podrażniona jest jeszcze przez kilka dni, czuję, jakby była poparzona. Swędzi i jest przesuszona. Jest też zaczerwieniona - na początku mam w niektórych miejscach po prostu czerwone placki, a ogólny rumień utrzymuje się jeszcze co najmniej przez następny dzień. Po ostatnim użyciu zaobserwowałam też wysyp drobnych krostek, czego do tej pory nie doświadczyłam. I nie opisuję tutaj skutków regularnego stosowania typu 1-2x w tygodniu. To jest po pojedynczym użyciu, po którym odczekuję np. miesiąc do następnej próby. Także to by było na tyle w kwestii obiecywanego minimalnego podrażnienia, a maksymalnego działania. Jest na odwrót.

Opakowanie produktu to tubka z białego plastiku z minimalistycznymi, czarnymi i niebieskimi napisami. Niestety nie można monitorować zużycia produktu, ale na plus jest fakt, że składniki będą lepiej chronione przed światłem, a opakowanie typu airless umożliwia zużycie serum do końca. Produkt wyposażony jest w pompkę, która umożliwia higieniczne i bezproblemowe dozowanie oraz dodatkową zatyczkę zabezpieczającą. Serum jest lekko żółtawe, ma dość specyficzny zapach i mocno żelowo-wodnistą konsystencję przez co trzeba uważać podczas aplikacji aby zbyt mocno nie przelewało się przez palce. Bezpośrednio po nałożeniu skóra może lekko szczypać ale przy dłuższym czasie nie zauważyłam podrażnienia/łuszczenia się czy przesuszenia. Może to wynikać z obecności substancji łagodzących i nawilżających w składzie, ale zaznaczę, że mam też po prostu dość dobrze zadbaną i uodpornioną na działanie produktów złuszczających skórę. Po kilku miesiącach regularnego stosowania rzeczywiście koloryt i faktura skóry była nieco ładniejsza, a powstające zmiany łatwiej i szybciej się goiły. Nie zauważyłam niestety zupełnie żadnego wpływu na ilość powstających zmian, zwężenie porów czy regulację wydzielania sebum. Osobiście wolę mocniej działające preparaty ale biorąc pod uwagę przełożenie ceny do dostępności myślę, że skóry normalne chcące wyrównać nieco koloryt i fakturę skóry mogą wypróbować ten produkt.

Serum z Nacomi używam jakoś od ponad roku. I jest to mój absolutny must have kiedy moja cera zaczyna się robić kapryśna. Serum stosuje na noc, a na nie krem. Rano buzia jest zawsze rozświetlona, stany zapalne jakby bledsze, sebum zredukowane, a pory maksymalnie się zmniejszają. Genialny produkt za niewielkie pieniądze

Bardzo ciekawa byłam tego serum, czytając opinię wielu chwalących je osób, które borykają się z pizzą na twarzy. Nigdy nie miałam trądziku młodzieńczego w szkole, za to zaatakował mnie w dorosłym życiu, ale postanowiłam wypowiedzieć mu wojnę. Adios Acne okazał się średnim orężem w tej walce, choć nie całkowicie tępym i beznadziejnym. Na szczęście nie podrażnił, ale nie mam mocno wrażliwej skóry (stosowałam większe stężenia kwasu glikolowego) i mamy tu stężenie tylko 10% + mała dawka niacynamidu i woda aloesowa, aby zniwelować ewentualne kuku na skórze). To co z początku zauważyłam - serum zaaplikowane na niespodzianki nie wysusza ich ani nie unicestwia tylko wyciąga mocniej na wierzch, co nie bardzo mi się podobało. Po czasie było trochę lepiej, choć niestety ten dzwoniec nie radzi sobie u mnie z jakimiś większymi bulwami, które rzadko (ale jednak) mi powstają. Pryszczaci powinni go zawsze mieć w swojej kosmetyczce, aczkolwiek trzeba liczyć się z tym, że większym zmianom nie podoła i trzeba będzie ratować się większym mocarzem. Ode mnie mocna trója.

Produkt który wyleczył okropny trądzik na mojej szyi i żuchwie. Nie oczekiwałam nawet takiego efektu od kosmetyku w tak śmiesznej cenie. Używałam codziennie na noc. Nie podrażnił mnie. Fajne opakowanie z łatwym dozowaniem produktu. Konsystencja i zapach neutralny. Przyjemny w aplikacji. Wykorzystałam całe opakowanie. Robię chwilowa przerwę ze zmianą produktów tej samej marki.