Glam Shop Prasowany pigment cień marmurkowy 

Kocham błyskotki z Glam Shop. Turboty to życie, Ultra Perły również są świetne, zaś Marmurki postanowiłam wypróbować z czystej ciekawości-czytałam różne recenzje i byłam świadoma, że ta seria jest dosyć wymagająca w obsłudze oraz odbiorze i trzeba do niej podejść z dystansem. Mam kolor Delicja, chyba jedyny który mi się spodobał z gamy i wydawał się najbardziej praktyczny-jest to kolor opalizujący złotem(na moje szczęście nie jest to złoto bardzo ciepłe czy chamsko żółte lub pomarańczowe) oraz jaśniejszym fioletem, wśród ciemnych lub wyrazistych odcieni Marmurków Delicja jest dla mnie najbardziej urocza i sprawdza się nawet w dziennych makijażach :) Cień ma formułę wyraźnie płatkową, poszczególne cząsteczki łatwo się rozdzielają. Zdecydowanie wymaga uwagi oraz metody na aplikację-ja zawsze nakładam je na koniec i najpierw ,,rozpracowuję" porcję tego cienia na dłoni, a później nakładam palcem na powiekę. Ta formuła nie lubi pędzli(chyba, że sztywne, zbite i precyzyjne), zaś nakładana bezpośrednio na powiekę da nierównomierny chaotyczny efekt, ciężko będzie ten błysk rozetrzeć na skórze i większość produktu osypie się na policzki. Na szczęście nie wymaga bezwzględnie bazy typu glitter glue. Owszem, taka najbardziej wydobędzie kolor oraz błysk, ale na zwykłej bazie pod cienie także daje ładne wykończenie-trochę subtelniejsze co mi bardziej odpowiada gdyż w ostatnich miesiącach zdecydowanie zwróciłam się w stronę bardziej delikatnego makijażu. Ze względu na formulację-taką jakby lekko tłustą i mokrą, czasami miewa problemy z trwałością. Wymaga dobrego zagruntowania-najlepiej bazę pokryć jeszcze pudrem lub cielistym cieniem(wtedy jednak większość mocy kolorystyczno-błyszczącej zostanie odebrana Marmurkowi), gdyż czasami lubi się zrolować w załamaniu po 5-6 godzinach, szczególnie w cieplejsze dni, ogólnie jego maksimum to 8-9 godzin na moich tłustych i opadających powiekach. Na plus fakt, że cień nie osypuje się na policzki w ciągu dnia, nie robi dyskoteki na twarzy. Ze względu na swoją miękką oraz płatkową formułę Marmurki są bardzo delikatne oraz wrażliwe, zdecydowanie trzeba odchodzić się z nimi ostrożnie. Ja podczas sprzątania toaletki oczywiście musiałam coś zwalić na podłogę i mogła mi wypaść każda posiadana przeze mnie paleta cieni, ale oczywiście musiałam upuścić tę magnetyczną z Glam Shopami. Marmurek rozkruszył się w drobny mak, została mi tylko jakaś końcówka na brzegach którą z przyjemnością zużyję do samego końca. Bo ja sroczka jestem i kocham błyszczące cienie :)

Mam fiolet i pomarańcz, kolory są mega intensywne, ale zupełnie nie drobinkowe. Nie mam nic podobnego w swojej kolekcji. Faktycznie mogą wyglądać ciężko, łatwo nałożyć ich za dużo, ale też korzystam z metody Sylwii @redmylipsart i jest git! Nie wiem czy kupię inne kolory, bo aż tak mi się nie podobają, ale jeśli te mi się kiedyś skończą lub zepsują, to na pewno kupię ponownie.

Miałam bodajże Alexis taki wielowymiarowy w wyprasce ale na ręku czy powiecie niestety ciemny i już bez tego efektu wow. Wydaje się brudny, mało atrakcyjny i smutny. Ginie niebieska moc a pozostaję brozowo szary błysk. Może nawet idące w zieleń ale takie antyczne stare złoto , z zielonym nalotem. Okej bo slabp mi to idzie więc lećmy dalej. Cień jest trudny w nałożeniu, bardzo łatwo zrobić nim mało równomierny efekt. Ma jedynym wyjdzie złoto brązowy a na drugim zielono szary i to zdarzyło mi się kilka razy. Nie podoba mi się też, że aby otrzymać mocny błysk trzeba nałożyć go dużo i nieźle nagłówkowac żeby tak rozpracować żeby był na obu powiekach identyczny. Praca jest ciężka a znalezienie idealnego sposobu na umiłowanie powieki jest uciążliwe. Nie lubię kosmetyków z którymi trzeba długo współpracować i szukać na niego pomysłu. Jest to specyficzny produkty, który mnie do siebie nie przekonał. Cień nie zachęciłnie do dalszych zakupów, więc tą serię odpuszczam. Pomijając nawet ten kolor, który okazał się całkiem inny niż w wyprasce czy na swwatchach Konsystencja jest ciężka i tłusta, łatwo można przesadzić z ilością. Potrafi się zebrać w załamaniu i niestety czasem odbić. Nie zastyga niestety

O tych cieniach słyszałam skrajne opinie - albo się je kocha albo nienawidzi. Ja zdecydowanie dołączam się do tej pierwszej grupy gdyż w marmurkach zakochałam się bardzo szybko. W wyprawce wyglądają zachwycająco! W swoich zbiorach dorobiłam się ich już co najmniej kilku. Najbardziej podoba mi się kolor kristal - jest on pięknym nudowo - złotym cieniem który uwielbiam w zewnętrznym kąciku oraz o ile dobrze pamiętam Iluzja. Te skradły moje serducho. Są miękkie o trzeba uważać przy aplikacji żeby nie zrobić sobie efektu gruzu na oku:D

Mam większość kolorów, bodajże 10, kupiłam zaraz po premierze. Wiem, że nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem i uchodzą za trudne w pracy. Ja mam o nich zupełnie inne zdanie. Właściwie mogłabym je określić cieniami idealnymi. Dają genialny, intensywny wielowymiarowy, bezdrobinowy błysk Wydajne, bo wystarczy minimalna ilość Nie osypują się zupełnie przez lekko gliniastą formułę Są megatrwałe, makijaż utrzymuje mi się 12 godzin w stanie nienaruszonym z nimi, w ogóle mi się nie rolują Trzeba jednak pamiętać o kilku rzeczach: 1. trzeba je dobrze rozetrzeć i nie dokładać kolejnych warstw, inaczej zapewne zeskorupią 2. Nie warto nakładać pod nie miliona warstw innych produktów, najlepiej na cieniutką warstwę podkładu przypudrowanego lekko, żadne bazy, kleje - to wszystko tylko obciąża powiekę i wygląda mocarnie

Kupiłam póki co jeden odcień na próbę. Jest to "pogoda dla bogaczy. Cudowny, taki szlachetny złoty brąz. Uwielbiam takie kolory. Na swatchu sztos! na oku na szczęście tez :) tylko trzeba z nim pracować ostrożnie, tzn nałożony zbyt ciężką ręką robi na powiece skorupę i nie wygląda to ładnie, ale kiedy nauczymy się go aplikować to jest przepiękny. Na pewno trzeba nabierać go w mniejszej ilości niż turbo pigment.

Recenzja edytowana Mam Machlojkę (różowo-fioletowo-granatowy cień) i Fatamorganę (zieleń-granat-złoto). Kupiłam je z ciekawości, żeby zobaczyć, czy efekt z wypraski da się oddać na powiece. Werdykt: i tak, i nie. Ale po kolei. Miałam ogromny problem z aplikacją tych cieni. Konsystencja cieni przypomina niektóre foliowe płatki (np Paese Foil Effect), ale bardziej - są takie jakby grudkowate, mokro-tłuste. Nabierają się nierównomiernie (i to na palec), grudkami i tak też się transferują na powiekę. Starałam się je wklepywać, nie rozcierać, bo przy rozcieraniu tracą wyjątkowy charakter. Ale przy wklepywaniu, chociaż zachowany jest efekt z wypraski, zachowuje się też grudkowata struktura - cień nakłada się nierównomiernie, więc jeśli nie chcemy mieć efektu smoczej skóry na powiece, musimy nałożyć go więcej. Skutkiem tego, na powiekach ląduje zdecydowanie za dużo cienia, co sprawia że wygląda to wszystko ciężko, a cień jest mniej trwały, niż mógłby być. Potem obejrzałałam filmik Sylwi z RedMyLipsArt i spróbowałam jej metody - macała lekko cień w wyprasce, osciskała ma ręce i rozpracowała, i dopiero to wklepywała w powiekę. I wydarzyła się magia - efekt z wypraski zachowany, cień się błyszczu jak niewiele innych i przypomina nieco niektóre cienie Pat McGrath (trochę jak te przeźroczyste toppery - taki wielorymiar, bardzo błyszczący) albo Lindy Hallberg. Co ciekawe, roztarcie na powiece nie daje takich rezultatów. Wciąż uważam, że są niewydajne