Vademecum White & Bright Toothpaste Pasta do zebów z sodą oczyszczoną i szałwią

Tubka długa, chuda, do postawienia na nakrętce (ale trochę mi się z racji tej „fit-sylwetki” przewraca). Bardzo ładna szata graficzna produktu – wygląda na droższą, jakąś specjalistyczną, apteczną pastę. Pasta biała, dosyć gęsta. Czuć, że zawiera jakieś bardzo drobniutkie drobinki ścierające (taka tępa, oporowa konsystencja). No i na tym delikatnym ścieraniu jej wybielanie polega. Co druga pasta marketowa jest opatrzona znaczkiem „whitening” i już jesteśmy przyzwyczajeni, by się cudów nie spodziewać a ta pasta, rzeczywiście, daje jakiś efekt. Oczywiście, nie będzie woow ale w porównaniu do np. mojej poprzedniej Aquafresh Whitening, to widzę różnicę. Pasta działa na zasadzie ścierania aktualnych przebarwień, więc jeżeli pijesz kawę czy palisz, to pewnie zauważysz działanie. I co ważne! Nie podrażnia dziąseł. Stosuję ją codziennie, po kilka razy dziennie i zero problemu. Oczywiście, przy marketowych "whiteneing" ze średniej półki cenowej raczej podrażnień nigdy nie miałam ale już takie ponad dyszkę, co ciut ścierająco działają, to nie były dla mnie pasty do codziennego stosowania. Coś za coś – tępa konsystencja, to i pasta się słabo pieni. Widzę to zwłaszcza na szczoteczce elektrycznej, która objętość groszka większości past zamienia w tajfun a tu tej spienionej wścieklizny na ustach nie ma. Także wydajność pasty nie jest duża. Ja daję więcej niż colgateów itp. (opakowanie to 75ml ale starczy jej tak jak na 50ml tych pieniących). Smak miętowy, bez obcych nutek (żadnej szałwii tu nie czuję) - przyjemny, akuratny, nie za mocny, odświeża bez pieczenia. Jak dla mnie, bardzo fajna pasta, którą z chęcią kupię ponownie.