Mokosh Cosmetics Masło do ciała `Drzewo sandałowe z bursztynem` 

Masło do ciała Mokosh występuje w eleganckim, ciężkim, szklanym słoiku z plastikową zakrętką. Jest niewielkie, ale bardzo wydajne, bo wystarczy mała ilość, by efektywnie wmasować w ciało. Masło jest miodowe, gęste wręcz do stanu stałego, jednak szybko się rozpuszcza w ciepłych dłoniach i aplikuje na skórę niczym olejek. Przyciąga intensywnym zapachem drzewa sandałowego. Jest to aromat ciężki, zmysłowy i orientalny. Lepiej się sprawdza w zimowe wieczory, gdy człowiek ma ochotę na takie otulenie bogatym tłustym kremem i otoczenie się zapachem z dalekich krain. W lecie masło przytłacza zapachem i jest zdecydowanie za tłuste. W składzie bardzo wysoko zawiera olej słonecznikowy i podczas używania miałam wrażenie smarowania się tym olejem. Jak na mój gust, produkt jest zbyt tłuściutki, słabo się wchłania i długo pozostawia oleistą warstwę na skórze. Przez dłuższy czas od aplikacji zostawiałam tłuste plamy na wszystkich powierzchniach, których dotknęłam. Jest to ciekawy kosmetyk, ale według mnie, nie na co dzień. Dobrze się sprawdza na wysuszoną, uszkodzoną skórę, bo przyjemnie ją wygładza i pielęgnuje. U mnie nie działa nawilżająco, a natłuszczająco i kojąco.