Szampon ten kupiłam z potrzeby i z ciekawości. Jestem w nieustającym poszukiwaniu ideału dla swoich wybrednych włosów, więc wybrałam kolejną opcję, którą uważałam za potencjalny hit. Kosztował mnie zapewne kilkanaście złotych w jednej z drogerii stacjonarnych.
Moje włosy są niskoporowate, cienkie, długie, totalnie proste, naturalne, a skóra głowy się przetłuszcza. Jeszcze nie trafiłam na szampon, który byłby dla nich dosłownie idealny. Bywają takie, które są bliskie temu określeniu, ale zawsze jakiś mankament musi zawalić sprawę. Czy było tak też w tym przypadku? Cóż. Zacznę od faktu, iż mocno pieni się nawet na większym tłuszczyku na głowie. W składzie znajdziemy zarówno silny detergent (Ammonium Lauryl Sulfate), jak i łagodny (Cocamidopropyl Betaine). Ten drugi ma za zadanie łagodzić działanie tego pierwszego, co chyba jest prawdą, bo nie swędzi mnie skóra głowy przy myciu włosów co drugi dzień. A jakie ten gagatek daje efekty? Bardzo zwyczajne. Włosy są oczyszczone, sypkie i błyszczące, czyli standard. Większość szamponów działa u mnie właśnie w taki sposób. Jednak nie każdy sprawia, że pasma wyglądają na suche, a głownie tam, gdzie nie nakładam odżywek, czyli do połowy długości od podstawy. Być może działanie silnego detergentu nie jest tak do końca złagodzone? A może inny ze składników daje taki efekt? Wiem, że moje włosy nie lubią się z aloesem, a tutaj on jest. Czy to winowajca? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi :D. Owa suchość utrzymuje się do momentu, kiedy wyjdę na dwór, więc może wówczas włosy łapią wilgoć i wszystko wraca do normy. Dziwna sprawa. W każdym razie nie skreśla go to całkowicie. Spełnia podstawowe funkcje, więc nie będę się na siłę czepiać. Ale ulubionym nie zostanie - co najwyżej trafi na listę szamponów awaryjnych :D.
Konsystencja jest gęsta, żelowa, przezroczysta. Dość dużo go potrzeba, żeby stworzyć idealną ilość piany. Moim zdaniem taka butelka o pojemności 400ml, ma wydajność 200ml. Może i dobrze, bo nie lubię, kiedy kosmetyk zbyt długo zalega na półce.
Zapach jest intensywny i bardzo świeży. Czuję tutaj zieloną herbatę, cytrusy i zioła. Długo zostaje we włosach, więc trzeba taką mieszankę lubić. Ja fanką nie jestem - zdecydowanie wolę inne, słodsze.
Opakowanie to plastikowa, przezroczysta, płaska butelka z zamknięciem od góry typu zatrzask. Marka zmieniła wygląd opakowań linii Botanic Therapy, co było dobrym pomysłem. Teraz te wszystkie butelki wyglądają nowocześnie. Mają ergonomiczny kształt, ładne wytłoczenia i generalnie dobrze się prezentują, przy okazji mając dobrą jakość. Pojemność to 400ml.
Zalety:
- 94% składników pochodzenia naturalnego
- Głęboko oczyszcza
- Pozostawia odświeżone, sypkie i błyszczące włosy
- Mocno się pieni
- Nie wysusza i nie podrażnia skóry głowy
- Świeży zapach
- Ładne i dobrej jakości opakowanie
Wady:
- Zaraz po wysuszeniu włosy wyglądają na suche, co znika po wyjściu na świeże powietrze
- Nie przedłuża świeżości (włosy wyglądają dobrze półtora dnia, maksymalnie dwa)
- Średnia wydajność jak na 400ml
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie