Peeling otrzymałam w paczce dla recenzentki miesiąca grudnia za rok 2022 i od razu zdobył moje ogromne zainteresowanie -po pierwsze dlatego, że kocham peelingi i kwasy, po drugie ze względu na to, że zawsze chętnie zabieram się za testowanie produktu marki, której nie znam.
Ucieszyłam się, gdy kilka dni temu zobaczyłam recenzję peelingu, która wyszła spod rąk Małej Dagi, nie dlatego, że czyjaś recenzja może zmienić mój punkt widzenia na temat kosmetyku, a dlatego, że lubię wiedzieć, jak komuś sprawdziło się coś, co na mnie zrobiło bardzo pozytywne wrażenie, a recenzje Dagi śledzę regularnie i bardzo lubię. To tyle mojego gadania tytułem wstępu ;)
Peeling zamknięty jest w miękkiej tubie koloru sinobiałego. Tak, niezbyt optymistyczne nazewnictwo koloru, ale według mnie najbardziej trafne. Design jest niezwykle minimalistyczny. Ja uwielbiam właśnie taką prostotę i z tego co sprawdziłam na stronie, wszystkie produkty by Bangerhead są spójne w tym minimalizmie, zresztą posiadam jeszcze jeden produkt, który skrzętnie testuję i jest on równie uroczo prosty, co ten delikwent.
Konsystencja jest oleista, bowiem na pierwszym miejscu w składzie mamy olej właśnie, a jest to olej z pestek słonecznika. Co do składu -wyłapałam jeszcze bioferment ze skórki cytryny i olejek z miąższu rokitnika, ogółem ogrom substancji, które mogą mieć świetny wpływ na działanie produktu. I mają ;)
Jest to peeling kwasowy, a producent zachęca do dwóch metod użytkowania: nakładania go jak maseczkę i/lub wykonania dwuminutowego masażu. Ja stosowałam produkt w ten sposób, że najpierw aplikowałam go na skórę, po czym po kilku minutach wykonywałam krótki masaż, a więc łączyłam obie możliwości.
Produkt lądował na mojej cerze raz w tygodniu przez okres dwóch miesięcy i po tym czasie widzę bardzo wiele efektów, które przyniósł, a jest to przede wszystkim wygładzenie struktury skóry, odsłonięcie jej zdrowego blasku, sukcesywne, ale łagodne, dogłębne oczyszczanie (a przez łagodne mam na myśli zero łuszczenia, podrażnień czy pieczenia). Cera jest po prostu czystsza, nawet w tych problematycznych u mnie miejscach jak okolice płatków nosa. Pojawia się też delikatny efekt rozjaśnienia. W tym wszystkim produkt jest szalenie komfortowy w użytkowaniu, bowiem pozostawia skórę mięciutką, jak pupcia wiadomo kogo;), ale pomimo swojej nieco oleistej konsystencji całkowicie zmywa się z twarzy, nie pozostawia żadnej niechcianej warstwy.
Ta jego formuła powoduje też, że jest bardzo wydajny, bo potrzebujecie naprawdę ziarenka, by potraktować nim całą cerę.
Ja kocham kwasy, szczególnie za to odsłanianie zdrowej skóry i konkretne, ale stopniowe działanie i ten produkt właśnie dał mi to wszystko z nawiązką.
Cena sześćdziesiąt kilka złotych biorąc pod uwagę świetny skład i super działanie oraz fajną wydajność jest naprawdę okej.
To zdecydowanie warty uwagi i zachodu produkt niezasługujący na nic innego niż pięć gwiazdek.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl