Hello!Rituals Balsam na piersi ujędrniający 

Kupiłam na stronie producenta przy okazji innych zakupów. Był śmiesznie tani - zapłaciłam niecałe 5 zł. za 200 ml. Zużyłam całe opakowanie. Opakowanie - pomarańczowy słoiczek, wygodny, łatwo się odkręca, łatwo aplikuje i łatwo trzyma w dłoni. O estetyce się nie wypowiadam, bo każdy widzi, etykieta czytelna aczkolwiek żeby odnaleźć skład trzeba ją odkleić i zerknąć na jej wewnętrzną stronę. Zapach - korzenny, orientalny, intensywny acz szybko się ulatnia. Dla mnie jest OK, ale bez zachwytów, w dużej ilości męczy. Najważniejsze dla mnie, że nie czuję w nim sztuczności. Konsystencja - lekki balsam, nie jest ani stały ani płynny, bardzo łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania Wydajność - jest bardzo wydajny, do aplikacji na piersi wystarczy naprawdę niewielka ilość Działanie - producent, zachęcając do codziennego "rytuału celebracji kobiecości" , obiecuje ujędrnienie. Mam to szczęście i dobre geny, że, mimo iż moje piersi zbliżają się do pięćdziesiątki i przez pięć lat karmiły, są w doskonałym stanie. Owszem, grawitacja działa ale nie mam ani jednego rozstępu ani problemów z jędrnością - stosuję kosmetyki bardziej żeby zachować ten stan niż żeby coś naprawić. Ten balsam używałam przez dwa tygodnie, rano i wieczorem - nie zauważyłam absolutnie żadnych, choćby najmniejszych efektów poza tymi, które daje przeciętnej jakości balsam do ciała - lekkie nawilżenie, lekkie wygładzenie, efekt odczuwalny przez kwadrans, nic poza tym. Zużyłam na piersi 1/3 balsamu, resztę potraktowałam jak zwyczajny balsam do ciała i smarowałam się od stóp po szyję. Efekt jak wyżej. Dziękuję za taką "celebrację", nie warto. Jedyne, co się broni to cena - można ten kosmetyk potraktować jako ekonomiczny balsam do ciała ale to raczej rozwiązanie dla bardzo młodej skóry, której nie potrzeba niczego, poza nawilżeniem.